Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 maja 2005, 09:17

autor: Krzysztof Gonciarz

The Punisher - recenzja gry

Mówi się, że wyjątek potwierdza regułę. Jeśli więc naszą regułą będzie znana wszystkim szmirowatość wszelkich gier tworzonych „na licencji”, za wyjątek śmiało możemy przyjąć dzieło sygnowane przez THQ.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2. Dotyczy również wersji XBOX

Max Payne. Dobra, z głowy. Nie wyobrażałem sobie po prostu, by ktokolwiek napisał recenzję Punishera bez używania tego tytułu. To prawie tak, jak w czasach dinozaurów mówiło się na wszystkie gry FPP „doomowate”. Mroczne przygody Franka Castle są w myśl tej zasady zdecydowanie „maxpaynowate”. I bynajmniej nie ma w związku z tym powodów do negatywnego nastawiania się wobec tej pozycji. Mówi się, że wyjątek potwierdza regułę. Jeśli więc naszą regułą będzie znana wszystkim szmirowatość wszelkich gier tworzonych „na licencji”, za wyjątek śmiało możemy przyjąć dzieło sygnowane przez THQ. Dobrze wiedzą już o tym pececiarze. Dziś natomiast potowarzyszymy Frankowi w podróży do mlekiem i miodem płynącej krainy gier na PlayStation 2.

Temat ogólnej historii postaci Punishera oraz jego wyjątkowości w uniwersum Marvela przewałkowany został ostatnimi czasy na dziesiątą stronę we wszelkiego rodzaju mediach nie tylko w związku z grą wideo, ale także średniawym filmem, który jakiś czas temu nawiedził kina. Nikomu nie jest więc obca historia tego toczącego prywatną wojnę samotnika, będącego żywym wcieleniem przysłowia „cel uświęca środki”. Co warte zaznaczenia już na samym początku, gra o przygodach Franka godna jest noszonego przezeń tytułu i nie dewastuje tematyki zbyt lalusiowatym i politycznie poprawnym traktowaniem. Historia zna takie przypadki. THQ pokazało, że się tak wyrażę, jaja. Punisher jest z jednej strony brutalny i zimny, a z drugiej oryginalnie komiksowy i fikcyjny. Bardzo dobrze zbalansowano kreację tej postaci na ekranach monitorów i telewizorów, dzięki czemu pewnikiem nie zostanie ona wyklęta przez żadnego fana papierowego pierwowzoru. Nawet osoby nie mające praktycznie styczności z Frankiem mogą za pośrednictwem tego tytułu poznać (anty)bohatera od ciekawej strony. To twardziel, człowiek o żelaznych nerwach, który wydaje się być autentyczny w tym, co robi. Nie irytuje sztucznością i plastikiem, tak jak na przykład Driv3rowy Tanner.

„Recenzja ma być w tym tygodniu!”

Szybki rzut okiem na screeny i już wydaje się, że wiesz o tej grze wszystko? Do pewnego stopnia masz rację, szkielet Punishera zbudowany został przecież na sztandarowej klasyce strzelanin TPP i nie wykracza zbytnio poza ten schemat. Na szczęście jednak lukę po braku kultowego bullet time’a wypełniło Volition kilkoma własnymi patentami, wnoszącymi powiew świeżości do gatunku. I tak, bardzo ważnym elementem każdej strzelaniny w grze stały się żywe tarcze, czyli przeciwnicy łapani za fraki i wykorzystywani do ochrony przed ogniem prowadzonym przez ich kolegów.

Przetrzymywanego zakładnika możemy w „wolnej chwili” przesłuchać, korzystając z czterech standardowych metod (szybko stają się nuuuudne), takich jak duszenie czy klasyczna „piącha w ryj”, a także spotykanych raz na jakiś czas specjalnych, perwersyjnie brutalnych chwytów sytuacyjnych. Wrzucenie przeciwnika do pieca krematoryjnego w domu pogrzebowym i kręcenie gałką temperatury, zanurzenie jego nóg w wodzie, w której pływa rekin – takie klimaty. Manhunt wysiada, a obrońcy moralności i strapione matki płaczą.

The Punisher - recenzja gry na PC
The Punisher - recenzja gry na PC

Recenzja gry

„The Punisher” oczywiście znajdzie swoich amatorów bez większego problemu. Nie będą to tylko fani brutalnych strzelanin, ale przede wszystkim entuzjaści komiksowych przygód Franka Castle’a.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.