Trackmania Sunrise - recenzja gry - Strona 3
Trackmania Sunrise to sequel rozbudowanej gry wyścigowej, której premiera miała miejsce w listopadzie 2003 roku. W niniejszej recenzji szukamy odpowiedzi, czy jest to nowa jakość, czy też stary produkt w nowym opakowaniu.
Kolejny tryb to znany miłośnikom podstawowej wersji Puzzle. Przeglądając fora dyskusyjne poświęcone grze odniosłem wrażenie, iż cieszył się on największą popularnością. Nic więc dziwnego, iż dodano go w omawianej kontynuacji. Tryb ten łączy w sobie elementy klasycznego wyścigu z zabawą w składanie oddanych do dyspozycji gracza elementów. Podobnie jak w przypadku normalnych zawodów, należy osiągnąć linię mety mieszcząc się w wyznaczonym wcześniej limicie czasowym. Podstawowy problem związany jest z tym, iż rozpoczynając zabawę dysponujemy odpowiednimi elementami toru, które należy złożyć w logiczną całość. W przypadku większości plansz do celu prowadzi wiele różnych dróg, tak więc w miarę rozwoju rozgrywki można poprawiać swoje poprzednie projekty. Podobnie jak w pozostałych trybach, poziom zabawy rośnie i to w dość dużym tempie. Początkowe etapy można rozgryźć w przeciągu kilkunastu sekund. Kolejne poziomy są już jednak znacznie bardziej skomplikowane.
Korzystając z okazji dobrze byłoby wspomnieć o systemie punktacji. Każdy przejazd (niezależnie od wybranego trybu) nagradzany jest jednym z trzech medali. O ile zdobywanie brązowych i srebrnych trofeów nie sprawia większych problemów i w wielu przypadkach wymaga jedynie wielokrotnego powtarzania tej samej trasy, o tyle pozyskanie najcenniejszej nagrody wymaga już PERFEKCYJNEGO poznania danego poziomu. Odniosłem wrażenie, iż zdecydowanie najtrudniejszy jest pod tym względem tryb wyścigu. Skala trudności zabawy prezentuje w tym przypadku zbliżony poziom do słynnych licencji znanych z konsolowej serii Gran Turismo. Nie dość, że nie można popełnić żadnych błędów, to na dodatek wszystkie zakręty należy pokonywać w perfekcyjny sposób. Po zaliczeniu danych zawodów (w dowolnym trybie) można, a w wielu przypadkach należy, podjąć próbę zdobycia pucharu. W tej sytuacji dodatkowym utrudnieniem jest to, iż każdą planszę należy „zaliczyć” przy pierwszym podejściu. W nagrodę za wygrywanie kolejnych imprez gracz otrzymuje miedziaki, które może przeznaczyć na zakup nowych elementów używanych w edytorze tras. Do tego elementu zabawy wrócę jednak nieco później.
Ostatni z dostępnych dla pojedynczego gracza trybów w polskiej wersji nazwano zakręconym. :-) Osobiście nie przypadł mi on do gustu. Pomijam już nawet fakt, iż odblokowanie pierwszych zawodów wymaga zdobycia kilku trofeów we wspomnianych już wcześniej imprezach. Przygotowane przez producentów typy wyścigów nie są zbyt przekonujące. W większości przypadków chodzi o to, aby wyeliminować drużynę przeciwnika wykonując ściśle określone czynności (najczęściej przejechanie pewnej ilości okrążeń) mieszcząc się jednocześnie w ustalonym przedziale czasowym. Całość sprawia wrażenie niezbyt przemyślanej kombinacji. Obecność tego trybu w żadnym stopniu nie wpływa jednak na pogorszenie komfortu rozgrywki a to dlatego, iż pozostałe typy zawodów potrafią zapewnić co najmniej kilkadziesiąt godzin zabawy na dobrym poziomie.