Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 maja 2005, 10:28

autor: Krzysztof Mielnik

Freedom Force vs the 3rd Reich - recenzja gry - Strona 3

FF okazała się grą jedyną w swoim rodzaju. Połączenie taktyki, elementów cRPG, na wskroś komiksowej oprawy graficznej i niesamowitego klimatu – to wszystko było czymś wcześniej niespotykanym. Co nowego niesie ze sobą jej kontynuacja? Ano sporo.

Postaci mogą być kierowane bezpośrednio przez nas, lub też przez SI. Warto powiedzieć, że inteligencja komputera, poza sporadycznymi przypadkami, spisuje się dobrze. Z pewnością jednak rasowych graczy i tak niewiele to przejmie, a poczynania całej gromadki wezmą pod swą wyłączność. Po szczęśliwym zakończeniu danej misji przenosimy się do menu, w którym możemy wzmocnić naszych podopiecznych, bądź też dokonać ewentualnej zmiany w kadrze.

Jedną z przynoszących mnóstwo radości cech oryginalnej Freedom Force była możliwość stworzenia swojego własnego (tyś, tyś, tylko mój! ;P) herosa i dopasowania doń odpowiadających nam wariantów „supermocy”. Naturalnie opcji tej nie zabrakło także w kontynuacji gry. Edytor tworzenia postaci ponownie stawia na maksymalną satysfakcję przy równoczesnym maksymalnym uproszczeniu. Rzeczą znamienną jest jednak, że gra oferuje tak bogaty wachlarz podopiecznych, iż bawienie się w tworzenie jeszcze wymyślniejszych indywiduów możemy śmiało odłożyć na późniejszy okres zabawy.

„Późniejszy okres to znaczy kiedy?” – zapytacie. Trudno dokładnie sprecyzować, gdyż rzecz zależy od indywidualnych predyspozycji i chęci do wgłębiania się w rozgrywkę. Przyjmijmy jednak, że staje się to po ok. 20 godzinach przetoczonych bojów. Gra prócz bezpośrednio związanego z fabułą trybu singleplayer oferuje także rozgrywkę po sieci dla czterech graczy równocześnie oraz tryb, w którym zmagamy się z dowolnym, wybranym przez nas oponentem. Rzecz to dobra przede wszystkim w początkowej fazie, gdyż umożliwia graczowi w pozbawiony stresów sposób zapoznać się z właściwościami wrogów.

W odniesieniu do pierwowzoru nowy FF zdecydowanie zyskał pod względem graficznym. Trzy lata w pędzącym na złamanie karku świecie komputerów to niemal era, co widać nawet mimo tego, że „jedynka” wciąż może cieszyć oko swym wykonaniem. Co się zmieniło? Poczynając od wymagań sprzętowych (poniżej optymalnej konfiguracji z pudełka nawet nie podchodź) a na światłocieniach kończąc – mniej więcej wszystko! Dzięki zastosowaniu ulepszonego silnika graficznego zwanego Gamebryo, miasto wygląda fantastycznie, ciesząc oko obfitością elementów składowych. Każda uliczka, budynek... Ba! Każda poszczególna cegła, czy pęknięcie w ścianie prezentuje się niezwykle efektownie! Największe różnice widać jednak dopiero wtedy, kiedy rozpoczyna się starcie. Budynki trzęsą się w posadach, gruz sypie się na ziemię, a podłoże pęka pod co mocniejszymi uderzeniami walczących stron, ukazując nam niesamowite wyrwy. Dopracowanie efektów ataków zakrawa o szczyty pietyzmu, a przyrównywanie ich do tego, co widzieliśmy trzy sezony temu nie ma najmniejszego sensu, bo różnica klas w tym przypadku bije po oczach co najmniej siłą ciosu MinuteMana!

Sam MinuteMan, jak i jego koledzy po fachu przeszli zresztą równie solidny lifting. Płynniejsza animacja, śliczniej skrojone ubranka i efektowniejsze ruchy budzą wyłącznie podziw.

Nie mam obiekcji także co do pracy kamery. Rzecz to z pewnością niełatwa, by optymalnie ukazać teren, na którym sytuacja ulega ciągłym przemianom, a i wypadałoby objąć wszystkich naszych ziomków naraz. Z zadania wywiązano się jednak naprawdę dobrze. Do pomniejszych zgrzytów dochodzi rzadko, a kiedy nawet wystąpią, nie utrudniają gry na tyle, by stało się to bezpośrednią przyczyną naszych niepowodzeń.

Co można zarzucić kontynuatorce jednej z bardziej innowacyjnych pozycji 2002 roku? Z pewnością to niełatwe pytanie. Może być to fakt, że gra jest jedynie rozwinięciem podjętych podówczas wątków i że bez wątpienia nie niesie ze sobą tak świeżego powiewu, jak tamta pozycja... Może to być fakt, że nie wszystkim pewnie przypadnie do gustu groteskowy, niezwykle specyficzny klimat amerykańskiego komiksu lat 60... Ale czy obiektywnie rzecz biorąc, za któryś z tych „faktów” gra odpowiada osobiście? Tutaj śmiem powątpiewająco kiwnąć głową i wrócić przed ekran komputera, by raz jeszcze zaspokoić swój głód ratowania świata.

Krzysztof „Bakterria” Mielnik

PLUSY:

  • oryginalna tematyka;
  • specyficzny, komiksowy klimat;
  • oprawa graficzna;
  • postęp technologiczny względem prekursorki.

MINUSY:

  • biorąc pod uwagę upływ 3 lat od premiery Freedom Force, zbyt mało innowacji w sposobie rozgrywki.