Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 19 marca 2001, 10:19

autor: Maciej Krakowiak

NBA Live 2001 - recenzja gry

Po kilku miesiącach oczekiwań w końcu w nasze ręce trafiła najnowsza, oznaczona numerem 2001 wersja tworzonej przez Electronic Arts komputerowej koszykówki - NBA Live. Czy warto było czekać? Odpowiedzi na to pytanie udzieli wam autor niniejszej recenzji.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od sześciu sezonów mogliśmy cieszyć się z coraz to lepszych wersji NBA Live. Ta opatrzona numerkiem 2001 miała być jak zwykle o klasę lepsza od swojej poprzedniczki. Z szumnych zapowiedzi producenta wnioskowaliśmy wiele nowości i udogodnień, na które już od dłuższego ostrzyliśmy sobie zęby. Zapowiadano pojawienie się trzech arbitrów co było już w produkcie konkurencji NBA Inside Drive 2000, trenera przy ławce rezerwowych żywo reagującego na przebieg gry i decyzje sędziów, trójwymiarową publiczność, możliwość grania pięcioma zawodnikami w trybie treningowym czy też konkurs wsadów. Za oceanem liga już dawno minęła półmetek, odbył się mecz gwiazd a nowej wersji gry wciąż nie było. Co chwilę zmieniano datę premiery finalnej wersji, aż w końcu po blisko czterech miesiącach oczekiwania gra ujrzała światło dzienne. Czy warto było tyle czekać?. Czy nowy Live znacząco różni się od swego poprzednika? Moim zdaniem w tym roku twórcy z EA Sports po prostu nie popisali się.

Jako weteran koszykówki komputerowej, gdyż grałem nie tylko w serię Live, ale praktycznie we wszystkie gry o tej tematyce wydane na PC (TV Sport Basketball, Michael Jordan in Flight, Jammit, PC Basket, NBA Hangtime, NBA Jam, Slam & Jam, ESPN Air Borne NBA, czy ostatnio NBA Inside Drive 2000) mogę być zbyt krytyczny, oraz patrzeć na nowy tytuł z innej perspektywy niż młodzi adepci koszykówki komputerowej. Odnoszę wrażenie, że dzisiejszy NBA Live zatrzymał się w miejscu a nawet troszkę cofnął się w tył. Nie takiego produktu oczekiwałem, więc w związku z tym czuję się zawiedzony i lekko zdegustowany. Stwierdzenie to nie dotyczy spraw związanych z grafiką zawartą w grze, gdyż co roku musi być ona zdecydowanie lepsza. Nie inaczej jest i teraz. Grafika jak zwykle zapiera dech w piersiach i na dzień dzisiejszy nie ma sobie równej. Jednak na udany produkt wpływ ma nie tylko grafika, ale cała otoczka i detale programu. Przyjrzyjmy się grze bliżej. Na początek intro. Zawsze było świetnie zrobione i zmontowane z urywków prawdziwych meczów ligi. Dynamiczne akcje, wsady, rzuty, bloki oraz świetnie dobrana muzyka sprawiały, że ten krótki film miało się ochotę oglądać wiele razy. Tymczasem w wersji 2001 otrzymujemy klip przedstawiający możliwości zagrań z samej gry, oraz Kevina Garnetta naszpikowanego czujnikami w czasie pracy nad motion capture. Może tylko muzyka w stylu hip-hop ratuje ten początek. Poza tym jest to jedyny! przerywnik występujący w całej grze. Nie ma nawet filmu prezentującego celebrowanie zwycięstwa w finałach, nie mówiąc już o cheerleaders w Half Time Show. A nie tak dawno, bo w NBA’98 każdy zespół miał swój własny klip prezentujący umiejętności najlepszych zawodników. Przeszliśmy przez intro pora teraz na menu główne. Zaraz, zaraz coś tu nie gra. A gdzie konkurs rzutów za 3 punkty i co się stało z opcją treningu? Nie ma ich, a co jest w zamian – NIC. Być może trójki nie wnosiły wiele, ale zawsze można było się dzięki nim trochę zrelaksować. Ich brak można by było jeszcze jakoś przeboleć, ale wywalenie treningu to moim zdaniem lekka przesada. Przejdźmy teraz do samego meczu. Od razu rzuca się w oczy znaczący postęp w grafice. Modele graczy są dokładniejsze, zbudowane z większej ilości poligonów. Wyglądają przez to bardzo realistycznie. Można powiedzieć, że są już bliskie ideałowi. Oprócz dopieszczenia szczegółów twarzy poszczególnych zawodników, przyłożono się tym razem do ich sylwetek. Graczy rozróżniamy nie tylko po wzroście ale mamy oddaną dokładną budowę ich ciała, a na dodatek widzimy zarys mięśni. Nasi zawodnicy poruszają się niezwykle płynnie i naturalnie. Szczególnie dobrze widać to, gdy schylamy się na parkiet po bezpańską piłkę. Nie ma co mówić technologia motion-capture z roku na rok jest coraz doskonalsza.

Następna rzecz to prezentacja zawodników. Niestety jest już dużo słabsza niż poprzednio, gdzieś zapodziały się stroboskopy i punktowe reflektory. Patrząc dalej na widownię spostrzeżemy, że uległa ona znacznej poprawie. Nie doczekaliśmy się jeszcze pełnego 3D, jednak i tak wygląda lepiej niż poprzednio. Osiągnięto to dzięki podwyższeniu rozdzielczości tekstur.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę

Recenzja gry

Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.