Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 kwietnia 2005, 11:10

autor: Jacek Hałas

Tom Clancy's Splinter Cell: Chaos Theory - recenzja gry na PC - Strona 7

„Splinter Cell: Chaos Theory” to wyśmienita pozycja, na którą warto poświęcić co najmniej kilkadziesiąt godzin swojego czasu. To zdecydowanie najlepsza PeCetowa skradanka ostatnich miesięcy.

Udoskonalenia AI obejmują natomiast głównie stopień czujności napotykanych osób. Przeciwnicy dokładniej badają teraz nieoświetlone pomieszczenia, do których zostali zwabieni. W poprzednich odsłonach serii najczęściej stawali w jednym miejscu i po kilku sekundach wracali na wyznaczony posterunek. W Chaos Theory często wykonują niespodziewane ruchy, co może oczywiście doprowadzić do przedwczesnego odkrycia swojej pozycji. Wartownicy używają również latarek lub flar w celu oświetlenia okolicy. Korzystając z okazji warto jest również wspomnieć o zupełnie nowym wskaźniku poziomu hałasu, który jest widoczny przez cały czas na ekranie. Jest to świetne urządzenie, dzięki któremu o wiele łatwiej można ustalić poziom zagrożenia spowodowany odgłosami poruszania się czy korzystania z różnorakich typów broni.

Nie patrzę w dół... nie patrzę w dół...

Zdecydowanie najsłabszym punktem kampanii singleplayer jest jej stosunkowo niski poziom trudności. Ułatwienia były już zauważalne w Pandora Tomorrow, pod tym względem Chaos Theory prezentuje niestety zbliżony poziom. Obniżenie stopnia trudności spowodowane jest głównie całą masą nowych gadżetów i zachowań głównego bohatera, z których można w trakcie zabawy korzystać. Poza kilkoma wyjątkami (komandosi w końcowych misjach) przeciwnicy nie stanowią dużego zagrożenia. Co więcej, w większości misji można ich bez poniesienia żadnych konsekwencji zabijać. Ci z Was, którzy pamiętają etapy z pierwszej części Splinter Cella mogą czuć się nieco zawiedzeni. Gra w założeniach miała być nieliniowa. W rezultacie mamy do czynienia z niewiele większą swobodą od poprzednich odsłon serii. Do większości obiektów prowadzą dwie drogi. Jedna zakłada spotkania z wartownikami i różnorodnymi systemami bezpieczeństwa, druga wymaga czołgania się przez kolejne szyby wentylacyjne. Na tym różnorodność zazwyczaj się kończy. Co więcej, alternatywne ścieżki przeważnie dotyczą niewielkich wycinków plansz. Wszystkie ważniejsze czynności wykonuje się w ustalony przez producentów sposób.

Na koniec jeszcze kilka słów o multiplayerze. Miłośników sieciowych potyczek z pewnością najbardziej zainteresuje nowy tryb kooperacji. Niestety, autorzy Chaos Theory nie poszli w ślady twórców dodatku do Hidden & Dangerous 2 i nie udostępnili możliwości kończenia misji kampanii singleplayer w dwuoosobowym składzie. Zamiast tego przygotowano cztery zupełnie oddzielne poziomy (plus dość rozbudowany tutorial). Etapy są stosunkowo długie. Aby zaliczyć je na wyższych poziomach trudności i z możliwie jak najlepszą końcową notą wypadałoby poświęcić na każdy z nich co najmniej kilkadziesiąt minut. To całkiem sporo i obawiam się, że może to nieco zrazić sympatyków bardziej dynamicznych tytułów, w których pojedyncze rundy trwają o wiele krócej. Podstawowym atutem trybu kooperacji jest oczywiście współpraca pomiędzy dwoma członkami zespołu. Nie ogranicza się ona jedynie do pokonywania trudniejszych przeszkód (na przykład wysokich murków) co, niesłusznie zresztą, sugerowały niektóre materiały przedpremierowe. Szpiedzy mogą wykonywać skoordynowane ataki. W wielu sytuacjach muszą też ze sobą współpracować przy zaliczaniu bezpośrednich celów misji. Świetnym przykładem może być próba rozbrojenia bomby. Błędna współpraca zaowocuje w takim przypadku błyskawiczną śmiercią obu agentów.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej