Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 marca 2005, 11:44

autor: Rafał Nowocień

Pacific Fighters - recenzja gry

Co nowego znajdziemy w „Pacific Fighters”? Przede wszystkim sprzęt. Jeśli dobrze rozejrzycie się po niebie i ziemi, znajdziecie tu aż 60 różnych maszyn. A wszystko w świetnej jakości grafiki i maniackim wręcz przywiązaniu autorów gry do szczegółów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Miłośnicy zaawansowanych symulatorów lotniczych nie mają ostatnio zbytnich powodów do narzekań. Niektórzy nie oblatali jeszcze dobrze Il-2 Forgotten Battles, a tymczasem na Zachodzie już ukazały się dwa kolejne dodatki do tej gry (The Last Days i Case Blue). Jakby tego mało, niedawno miała również premierę gra Pacific Fighters (PF), oparta na silniku Sturmovika, której akcja rozgrywa się na Dalekim Wschodzie. To spory krok naprzód w rozwoju tej zasłużonej serii, gdyż producenci gier nie rozpieszczali dotąd graczy, którzy pragnęli pilotować maszyny w barwach Kraju Kwitnącej Wiśni. Jeśli marzyłeś o tym, by wreszcie zasiąść za sterami śmigłego Zeke i w chmurze czarnego dymu spuścić do morza kilka tłustych amerykańskich bombowców B-17, to właśnie masz okazję. Miłą niespodzianką ze strony producenta PF jest możliwość zainstalowania programu jako osobnej aplikacji (jeśli nie posiadamy Il-2 Forgotten Battles) lub jako dodatku do Il-2 Forgotten Battles (w tym drugim przypadku wymagane jest posiadanie Aces Expansion Pack). Niestety, nie wygląda to zupełnie różowo: jeśli gra zostanie zainstalowana jako wersja standalone (samodzielna, nie jako dodatek), to w opcji multiplayer możemy grać tylko z osobami, które zrobiły tak samo. Z drugiej strony, PF potraktowany jako „nakładka” na Il-2 FB umożliwia graczowi dostęp do samolotów ze wszystkich teatrów działań. Cóż, wniosek jest prosty: jeśli nie masz jeszcze Il-2 FB, to czas najwyższy się w niego zaopatrzyć.

Co nowego znajdziemy w Pacific Fighters? Przede wszystkim sprzęt. Jeśli dobrze rozejrzysz się po niebie i ziemi, znajdziesz tu aż 60 różnych maszyn, choć tak naprawdę w większości są to odmiany 20 podstawowych typów. Jako Amerykanin możesz zasiąść za sterami takich samolotów (w kilku odmianach), jak F4U Corsair, F6F Hellcat czy F4 Wildcat. Oprócz tego dostępne są te znane już wcześniej, czyli różne wersje P-38, P-39, P-40 i P-51, a także bombowce A-20, B-25 i SBD Dauntless. Niestety, nie ma możliwości polatania bombowcami torpedowymi (np. TBF/TBM Avenger lub TBD Dewastator). Do tego dorzucono kilka maszyn brytyjskich, takich jak różne „wyspiarskie” warianty Corsair’a, dwusilnikowy Beaufighter oraz Hurricane, Seafire i Spitfire. Z drugiej strony, także Japończycy nie mają na co narzekać: do dyspozycji pilotów z Kraju Kwitnącej Wiśni postawiono takie maszyny, jak słynny A6M Zero (Zeke), Ki-43 Hayabusa (Oscar), Ki-61 Hien (Tony), Ki-84 Hayate (Frank) czy bombowiec nurkujący D3A1 Typer 99 (Val).

Jednak nie tylko obecność nowych „maszynek” może wywołać żywsze bicie serca. Po uruchomieniu pierwszej z brzegu misji od razu rzuca się w oczy świetna jakość grafiki i maniackie wręcz przywiązanie autorów gry do szczegółów. Elementy kokpitu – od drążka sterowego, przez zegary, przełączniki, różne wajchy, aż po wytarte z farby miejsca pod pedałami – oddano z wielką dbałością o szczegóły; bez przesady można powiedzieć, że PF mógłby posłużyć jako program szkoleniowy dla ówczesnych pilotów. Oglądając swój samolot możemy bez problemu dojrzeć, że w niektórych miejscach farba odchodzi całymi płatami z kadłuba i skrzydeł, a jeśli masz wystarczająco mocny komputer, dostrzeżesz marynarzy obsługujących działka przeciwlotnicze na statkach! Równie starannie przygotowano olbrzymie tereny powietrznych bitew, obejmujących wielkie połacie Pacyfiku i jego wysp. Lecąc tuż nad wodą możemy patrzeć, jak zmienia się jej kolor lub podziwiać fale rozbijające się o brzeg. Niestety, gdy nasz samolot rozbija się w dżungli, efekt ten wygląda nieco gorzej – maszyna nurkuje pod płaszczyznę okrągłych placków imitujących korony drzew. Ale ten drobny szczegół nie psuje ogólnej dobrej opinii o oprawie graficznej PF.

Rozgrywka toczy się, jak już wspomniałem, nad rozległymi obszarami Pacyfiku. Wcielając się w pilota wybranej formacji (do wyboru jest japońskie lotnictwo myśliwskie i bombowe, lotnictwo australijskie lub brytyjskie czy wreszcie trzy formacje lotnicze armii amerykańskiej), możemy wziąć udział zarówno w dynamicznie generowanych kampaniach, jak i licznych misjach historycznych (np. atak/obrona Pearl Harbor, bitwa o Midway, operacja na Morzu Koralowym, itp.). Gra zapewnia bardzo elastyczne możliwości dostosowania stopnia trudności gry do umiejętności pilota. Jeśli chcemy, możemy darować sobie starty i lądowania, umożliwić korzystanie z wirtualnego kokpitu (widok „z czubka nosa” samolotu, z podstawowymi wskaźnikami w zasięgu wzroku), zapewnić sobie nieśmiertelność, nieskończoną amunicję itp. Przy skrajnych ustawieniach (maksymalnie łatwe i całkowicie realistyczne) są to po prostu dwie zupełnie różne gry. Jeśli odbyłeś kilkanaście misji przy włączonych ułatwieniach, to nie myśl pochopnie, że już jesteś mistrzem – w trybie realistycznym możesz mieć problemy nawet ze zwykłym startem z lotniska!

Jeszcze większy problem pojawia się w chwili, gdy pod kołami nie masz szerokiej nawierzchni pasa startowego, lecz króciutki, rozkołysany pokład lotniskowca! Jeśli jednak nawet wystartujesz i pomyślnie wykonasz swoje zadanie, prawdziwa próba Twoich umiejętności pilotażu zaczyna się w chwili, gdy musisz wylądować z powrotem. Nie bez powodu piloci operujący z lotniskowców cieszą się największym szacunkiem wśród lotniczej braci. PF realistycznie oddaje te trudne warunki; trzeba z wielkim wyczuciem kontrolować prędkość, wysokość i kat podchodzenia do lądowiska. Jeśli popełnisz błąd, samolot gruchnie ciężko o pokład i, podskakując, spadnie do morza lub nie zaczepi hakiem o rozciągniętą w poprzek pokładu linę hamownicy i również skończy za burtą.

Niestety, w pogoni za maksymalnym realizmem autorzy gry zapędzili się nieco za daleko. Po rozpoczęciu gry i włączeniu automatycznego pilota możesz spokojnie iść na herbatę albo nawet zjeść kolację, zanim na ekranie wydarzy się cokolwiek godnego uwagi. Przez te kilka-kilkanaście minut nasza maszyna pracowicie miele powietrze, zdążając na spotkanie z przeciwnikiem. Może takie rozwiązanie jest zgodne z historycznymi realiami, ale zupełnie nie sprawdza się w grze komputerowej – idea „pełnej akcji, dynamicznej kampanii” rozwiewa się niczym dym po zestrzelonym wrogu. Teoretycznie problem ten niweluje możliwość nawet ośmiokrotnego przyspieszenia czasu, ale nie lepiej było po prostu skrócić czas oczekiwania na kontakt z wrogiem do niezbędnego minimum? Z drugiej strony, istnieje też opcja spowolnienia upływu czasu (aż czterokrotnie), co stanowi bardzo istotne ułatwienie szczególnie przydatne dla początkujących graczy. Dzięki temu przeciwnik nie miota się w kole celownika jak pijana mucha, lecz z ospałym wdziękiem lokuje się na przecięciu krzyża. Co ciekawe, w trakcie niektórych misji możemy być nie tylko pilotem, lecz także zasiąść na stanowisku tylnego strzelca i poczęstować solidną porcją ołowiu natrętów próbujących zajść nas od tyłu.

Osobnym problemem jest niedopracowanie (pod kątem testowania) niektórych misji. Niniejszą recenzję opracowałem na podstawie niespatchowanej wersji gry, dlatego uwagi te nie muszą dotyczyć wszystkich aktualnie dostępnych wersji PF. W czym problem? Otóż zdarzało się, że po rozpoczęciu misji mój samolot usiłował wystartować... z powierzchni wody. Czasem zdarza się także, że samoloty wroga bez powodu rozbijają się o ziemię lub misja kończy się powodzeniem, mimo że przez cały jej przebieg nie widziałeś na oczy ani jednego przeciwnika. Innym problemem, z którym można się zetknąć, jest nierealistyczne opracowanie problemu przeciągnięcia, czyli nagłej utraty prędkości przy gwałtownych skrętach, związanej z wkraczaniem samolotu w krytyczne kąty natarcia.

Pod kątem dźwięku gra wypada dość blado. Nawet w trakcie najgorętszych bitew w eterze panuje cisza, od czasu do czasu przerywana suchym komunikatem czy zdawkowymi gratulacjami Twoich kompanów po zestrzeleniu wrogiej maszyny. To zdecydowanie za mało – tu przecież kilku(nastu) ludzi walczy o życie. Teoretycznie sprawę wyjaśnia fakt, że w początkowym okresie wojny Japończycy w ogóle nie używali radia do komunikacji między samolotami, ale mnie to wyjaśnienie jakoś nie przekonuje. Gang silników brzmi raczej przeciętnie, jedynie soczyste stacatto działek, gdy kule prują wrogie maszyny, brzmi miło dla ucha każdego prawdziwego pilota.

Podsumowując, trzeba powiedzieć, że PF to gra dobra, momentami wręcz bardzo dobra (grafika i realistyczne oddanie warunków pracy pilota), ale ma też wiele słabszych elementów (niedopracowany model fizyki lotu niektórych maszyn, długie oczekiwanie na kontakt bojowy z wrogiem). Cóż, komu można polecić ten tytuł? Jeśli jesteś zdeklarowanym fanem serii, warto sprawdzić „jak to było naprawdę” na Pacyfiku, jeśli jednak należysz do grona „niedzielnych pilotów”, swoją przygodę z podniebną sławą zacznij raczej od Il-2 Forgotten Battles.

Rafał „Yossa” Nowocień

PLUSY:

  • grafika;
  • realizm.

MINUSY:

  • niedopracowany model lotu niektórych maszyn;
  • długi czas oczekiwania na walkę.
Pacific Fighters - recenzja gry
Pacific Fighters - recenzja gry

Recenzja gry

Co nowego znajdziemy w „Pacific Fighters”? Przede wszystkim sprzęt. Jeśli dobrze rozejrzycie się po niebie i ziemi, znajdziecie tu aż 60 różnych maszyn. A wszystko w świetnej jakości grafiki i maniackim wręcz przywiązaniu autorów gry do szczegółów.

Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE
Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE

Recenzja gry

Expeditions: A MudRunner Game to powolna jazda w terenie dla cierpliwych kierowców. Świetną mechanikę jazdy ze SnowRunnera opakowano tu jednak w nudną otoczkę ekspedycji naukowych, które głównie irytują prymitywnymi minigrami.

Recenzja gry House Flipper 2 - kreatywna przygoda z duszą
Recenzja gry House Flipper 2 - kreatywna przygoda z duszą

Recenzja gry

Tytułowe "flippowanie" domów to tylko część atrakcji oferowanych przez najnowszą grę studia Frozen District, część wcale nie najważniejsza. House Flipper 2 zaskoczył mnie bowiem osobistym podejściem do tematu.