Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 lutego 2005, 12:40

autor: Borys Zajączkowski

Immortal Cities: Children of the Nile - recenzja gry - Strona 2

„Dzieci Nilu” są bardzo udaną grą. Precyzyjnie przemyślaną i z równym pietyzmem wykonaną. Gra się w nią bardzo przyjemnie. Niestety nie ma co liczyć na to, że zdołają one wyrwać z życiorysu większy kawał czasu.

Wszystko to funkcjonuje podobnie, jak to miało miejsce w kolejnych odsłonach Sim City z tą różnicą, że tutaj każdy domek ma swoich mieszkańców, rodziny swoje dzieci i nic nie stoi na przeszkodzie, by cały dzień spędzić na podglądaniu, jak małe ludziki dają sobie radę. Tutaj nie tylko można chodzić po ulicach wybudowanego przez siebie miasta, ale wręcz miło spędzać na nich czas. Od strony technicznej gra nie oszołamia, gdyż nie mamy tu do czynienia z żadnymi super-nowościami, lecz na nie najnowszym enginie autorom udało się stworzyć bardzo atrakcyjną całość, która na dodatek nieźle hula na nieco podstarzałym sprzęcie.

Bogactwo zależności pomiędzy przedstawicielami poszczególnych klas społecznych i zawodów może doprowadzić początkującego gracza do zawrotu głowy, szczególnie jeśli nie miał on wiele do czynienia z innego rodzaju tycoonami czy simami. Tu trzeba zadbać, żeby sklepikarze mieli co jeść, z czego produkować swoje towary, komu je sprzedawać, żeby nie mieli daleko do surowców, ani żeby ich klienci nie mieli daleko do ich sklepów i żeby przedstawicieli żadnego zawodu nie było zbyt wielu ani zbyt mało. Trzeba kształcić obywateli wyższych klas, aby zapewnić elicie dostęp do bardziej wyrafinowanych usług, a sobie stały przypływ jedzenia, które pełni w Dzieciach Nilu również funkcję gotówki. Należy się rozglądać za źródłami pozyskania niezbędnych surowców, które nie występują w okolicy, a w potrzebie zebrać stosowną armię i zdobyć je siłą. Chmura nad czołem się zbiera i dym idzie uszami, a przynajmniej tak byłoby, gdyby nie doskonały samouczek, który rączka za rączkę wprowadza precyzyjnie i niespiesznie we wszystkie tajniki. Przyznaję się bez bicia, że mając na koncie niejedną grę symulacyjną, zanim zajrzałem do samouczka, szybko się w dostępnych opcjach pogubiłem, a moje społeczeństwo potknęło się i zaryło zębami w glebę na długo, zanim pierwszą klepkę udało mi się pod piramidę położyć.

Hipopotam w Afryce!? Może uciekł z Zoo?

Podstawę każdego państwa stanowić musi rolnictwo, gdyż wszystko inne nie może istnieć bez stałego dostępu do żywności. Dlatego początki każdej potęgi są podobne: pałac faraona postawiony w dostojnej lokacji, domostwa rolników położone nad rzeką, sklepy w pobliżu domostw, rezydencje dostojników w bliskości pałaców, sklepy luksusowe niedaleko rezydencji. Wtedy można odetchnąć i przyjrzeć się na spokojnie, czy mechanizm dobrze działa, czy nie należy nanieść nań jakichś poprawek – przesunąć sklepy bliżej surowców lub bliżej klientów, postawić domy dla służby lub dodać kilka dróg ułatwiających mieszkańcom poruszanie się.

Następnie czas myśleć o bardziej zaawansowanych konstrukcjach, do których budowy potrzebne będą cegły. A jak cegły, to cegielnie i murarze. Oczywiście cegielnie stanąć muszą nieopodal pól gliny, by było te cegły z czego robić. Pierwszym zaś ceglanym budynkiem zapewne będzie piekarnia, gdyż co jak co, ale ile można przeżyć na jarzynach i owocach, a co ważniejsze: to chleb jest w Dzieciach Nilu jedynym środkiem płatniczym.