autor: Artur Dąbrowski
UEFA Champions League 2004-2005 - recenzja gry na PC
„Champions League 2004-2005” jest czymś więcej, niż kalką FIFY 2005 opatrzoną kolejną licencją. Jest kalką FIFY 2005 z dodaną kolejną licencją i kilkoma ciekawymi, ubarwiającymi rozgrywkę pomysłami.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Przyznam szczerze, że gdy dowiedziałem się, iż EA Sports wykupiło licencję rozgrywek Ligi Mistrzów i rozpoczęło prace nad kolejną (po FIFIE, EURO i World Cup) serię gier piłkarskich – to miałem ochotę pojechać do Kanady i rzucić mięsem w stronę szefów tej firmy. Jak można w ten sposób wyłudzać pieniądze od graczy? Zamiast wydać jeden rewelacyjny i kompletny tytuł, EA Sports zaczęło rozmieniać się na jeszcze drobniejsze. Na szczęście Champions League 2004-2005 jest czymś więcej, niż się spodziewałem. A spodziewałem się kalki FIFY 2005 opatrzonej kolejną licencją. Co dostaliśmy? Kalkę FIFY 2005 z dodaną kolejną licencją i kilkoma ciekawymi, ubarwiającymi rozgrywkę pomysłami.
Pierwsze wrażenie
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy po dwukrotnym kliknięciu na ikonce gry, było intro. Zdaje się, że ostatnie wprowadzenie oglądaliśmy w FIFIE 2003, a później ten element był pomijany przez twórców, stąd też niespodzianka jest spora. Oczywiście owo intro wprowadza nas w klimat Ligi Mistrzów – oglądamy fragmenty transmisji telewizyjnych i słuchamy oficjalnego hymnu rozgrywek. Jak jest później? Czytajcie dalej...
Nowy podział
Champions League 2004-2005 oferuje nam tradycyjnie kilka trybów (mecz towarzyski, turniej, trening), ale głównym daniem jest sezon. Nie kariera, lecz sezon. Nie startujemy bowiem w kilku kolejnych wydaniach rozgrywek ligowych, tylko skupiamy się na jednym. Ale za to jakim! Wyobraźcie sobie, że tenże sezon został podzielony na rozdziały. Tak, najzwyczajniejsze w świecie rozdziały składające się z szeregu scenariuszy. Ba, rozwój wydarzeń jest nawet nieliniowy!