Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 stycznia 2005, 10:45

autor: Artur Dąbrowski

Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay - recenzja gry - Strona 4

Riddick jest brutalnym, zimnokrwistym, zobojętniałym mordercą. Poznajemy go w chwili, gdy zostaje schwytany przez galaktycznego łowcę nagród i leci w kierunku tytułowego Butcher Bay – najbardziej rygorystycznego zakładu karnego we wszechświecie.

Na dodatek możemy się wspomóc rozmaitymi narzędziami. Rozgrywkę rozpoczynamy z gołymi rękoma, ale już niebawem zdobywamy pierwszą, może niezbyt szlachetną i skuteczną, ale jednak broń – śrubokręt. Dzięki niemu rozprawianie się z przeciwnikami idzie dużo łatwiej, a co dopiero, gdy w nasze ręce trafi na przykład wielka pałka typu Peacemaker.

Prawdziwa zabawa zaczyna się w chwili znalezienia wolnej sztuki karabinu czy strzelby. Strzelaniny z nieprzyjaciółmi są naprawdę miodne i efektowne. Pociski tną powietrze, a rozbudowana i realistyczna SI przeciwników sprawia, że są oni sprytni i nieprzewidywalni. A już prawdziwą przyjemnością jest wykorzystanie dużego, opancerzonego, uzbrojonego po zęby mecha. Kiedy znajdziemy takiego, już żaden wróg nie będzie nam straszny. Nędzne karabinki przeciwników są niczym w porównaniu z gradem kul wystrzeliwanych z dział naszego pojazdu. Jeszcze ciekawiej jest, gdy spotkamy innego robota, i to z pilotem w środku.

Niestety, kiedy zostajemy złapani przez straż, tracimy zdobytą wcześniej broń i musimy radzić sobie od podstaw. Ale bezbronny Riddick jest i tak o wiele groźniejszy od elitarnego komandosa. Ciekawym ruchem jest chwycenie mierzącego w nas strażnika i wystrzelenie mu w głowę z jego własnej spluwy. Riddick potrafi też skręcać kark, a robi to albo w szybki i głośny sposób, albo w powolny i bezszelestny. Możemy jeszcze skoczyć strażnikowi na głowę, co też szybko kończy jego żywot. Bo z Riddicka byk jest...

Widok z oczu Riddicka tracimy tylko podczas wspinania się na różnego rodzaju kontenery czy drabinki.

Przy okazji trzeba wspomnieć jeszcze o goglach, które bohater Kronik Riddicka nosił niemal przez cały film (w oryginale – Eyeshine). W momencie rozpoczęcia przygody patrzy on na świat bez żadnych „wspomagaczy”, dopiero po pewnym czasie stajemy się świadkami przeprowadzonej na bohaterze operacji. Jednak nie będę mówił o szczegółach, aby nie popsuć Wam zabawy. W praktyce gogle dają nam możliwość widzenia w ciemności, a to bardzo często się przydaje.