Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 grudnia 2004, 12:12

Sid Meier's Pirates! (2004) - recenzja gry - Strona 3

Sid Meier nie byłby sobą, gdyby w znanej od lat konwencji nie upchnął czegoś nowego. Zmian jest sporo, ale nie dotyczą one podstawowych zasad rozgrywki. Wręcz przeciwnie, są to delikatne usprawnienia, które mają za zadanie urozmaicić zabawę.

Oczywiście, to nie jedyne bolączki, z jakimi będziemy musieli poradzić sobie na Karaibach. Okoliczne wody upodobało sobie wielu parających się podobnym fachem jak Ty zawadiaków, którzy pod czarną banderą będą pustoszyć miasta, atakować konwoje i przede wszystkim Ciebie. Oprócz całej masy korsarzy, w grze pojawia się również dziewięciu znanych z imienia i nazwiska piratów, którzy staną z Tobą do walki o miano najlepszego rozrabiaki. Aby znaleźć się na szczycie rankingu, wskazane będzie zatopienie wszystkich konkurentów i odnalezienie ukrytych przez nich skarbów. To, jak dobrze poradzimy sobie z tym zadaniem, będzie miało również wpływ na końcowy wynik punktowy.

Jak widać, dzięki takiemu a nie innemu podejściu do kwestii korsarskiego życia, program wydaje się być niezwykle rozbudowany. Aby jeszcze bardziej podkreślić złożoność zmagań, należy wspomnieć o ostatnim istotnym elemencie gry. Jak nietrudno się domyślić, opanowanie kilkuset żądnych krwi zabijaków może być o wiele trudniejsze niż faktyczna potyczka z przeciwnikiem. Dlatego też jednym z podstawowych zadań w Pirates! jest obserwowanie nastawienia załogi do naszych poczynań. Kamraci zniechęcają się w trakcie długich i nudnych rejsów, natomiast znacznie ożywiają się w trakcie konkretnych działań. Nic tak nie podnosi morale załogi jak walka z wrogimi okrętami, łupienie miast czy pokonanie sławnego pirata. Kiedy sytuacja jest już naprawdę krytyczna, należy dokonać podziału łupów i szukać nowych śmiałków do dalszych zmagań. W tym też momencie można definitywnie zakończyć rozgrywkę i sprawdzić, jak program ocenił nasze działania. W trakcie podziału łupów istnieje również opcja zwiększenia poziomu trudności – przewidziana dla tych, którym dotychczasowe życie pirata wydawało się zbyt proste.

Pojedynek na statku wroga.

Co nowego?

Sid Meier nie byłby sobą, gdyby w znanej od lat konwencji nie upchnął czegoś nowego. Zmian jest sporo, ale nie dotyczą one podstawowych zasad rozgrywki. Wręcz przeciwnie, są to delikatne usprawnienia, które mają za zadanie urozmaicić zabawę. Pierwszym i bodaj najważniejszym novum jest ilość statków, którymi w Pirates! można przemierzać Karaiby. Dwadzieścia trzy okręty to imponujący wynik, a biorąc pod uwagę, że każdy z nich różni się zwrotnością, szybkością, tonażem, liczbą marynarzy i dział, wybór tego jedynego jest naprawdę trudny. Jakby tego było mało, wszystkie statki możemy zmodyfikować w portach, aplikując im różne udogodnienia (nie jest to sprawa tania, ale z pewnością konieczna), np. armaty z brązu, strzelające dalej i celniej czy specjalne nakładki na kadłub, wzmacniające go i umożliwiające szybsze zwroty podczas walki.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej