Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 grudnia 2004, 12:12

Sid Meier's Pirates! (2004) - recenzja gry - Strona 2

Sid Meier nie byłby sobą, gdyby w znanej od lat konwencji nie upchnął czegoś nowego. Zmian jest sporo, ale nie dotyczą one podstawowych zasad rozgrywki. Wręcz przeciwnie, są to delikatne usprawnienia, które mają za zadanie urozmaicić zabawę.

Żadnych barier

Mimo, że introdukcja wyraźnie wskazuje cel rozgrywki (odnalezienie członków rodziny porwanych przez złego markiza), Sid Meier i spółka dali graczom całkowicie wolną rękę w decydowaniu o przebiegu pirackiej kariery. Prawdę mówiąc, to, czy w ogóle zainteresujemy się losem krewnych, ma nikłe znaczenie – można spędzić trzydzieści lat na morzu i nie zdobyć ani jednego kawałka mapy świadczącego o miejscu pobytu ciotki czy też dziadka. Oczywiście, wypełnienie zadania znacząco wpłynie na końcowy wynik punktowy, ale Pirates! nie ciągnie nas za rączkę i nie wymaga podporządkowania się głównemu wątkowi fabuły.

Na dobrą sprawę w grze można zająć się nie tylko łupieniem miast i okrętów, ale także zwykłym handlem. Po zdobyciu kilku statków o dużym tonażu i odkryciu interesujących szlaków handlowych (w ramach polityki: kupić taniej, sprzedać drożej), udało mi się osiągnąć całkiem niezłe dochody, porównywalne z tradycyjnym niszczeniem wszystkiego co pływa. Co prawda, Pirates! bardzo daleko do konkurencyjnych i nastawionych tylko na ekonomię gier marynistycznych, ale cieszy fakt, że i taka opcja została w tym programie wzięta pod uwagę (a właściwie rozwinięta w stosunku do pierwowzoru, gdyż przede wszystkim – pojawia się tu więcej towarów).

Bitwa na lądzie.

To, co jednak najbardziej w Pirates! cieszy, to nieustanne budowanie swojego autorytetu na eliminowaniu wrogich naszej sprawie jednostek pływających. Nieważne czy będą to transporty ziarna, konwoje przewożące kosztowności czy okręty wojenne – zaatakować można dosłownie wszystko, tak samo zresztą jak złupić lub posłać na dno. Gdy nasza wątpliwa „renoma” odpowiednio urośnie, rozpoczyna się kolejny etap zmagań, związany z nagrodą, jaką oferuje rząd kraju, któremu zaleźliśmy za skórę, w zamian za naszą głowę. Bo nowi Pirates!, podobnie jak pierwowzór, posiada silny wątek polityczny. Już na początku rozgrywki decydujemy, jaki kraj chcemy reprezentować (Francja, Anglia, Hiszpania lub Holandia). Dzięki listom kaperskim otrzymujemy pozwolenie na anihilację statków wroga i stale pobieramy za to wynagrodzenie, bądź to w postaci kolejnych awansów bądź kawałka ziemi w Nowym Świecie. Dzięki jasnym i przejrzystym ocenom naszej działalności, szybko zaskarbimy sobie względy jednych monarchów i nienawiść drugich. Zniszczenie statku w okolicach wrogiego portu powoduje, że gubernator niemal natychmiast wysyła w naszym kierunku komitet powitalny, złożony z okrętu pełnego żądnych pieniędzy śmiałków. Na niższych poziomach trudności zagrożenie jest znikome, ale jeśli wyżej ustawimy sobie poprzeczkę, takie walki mogą być naprawdę mordercze.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej