Tony Hawk's Underground 2: World Destruction Tour - recenzja gry
„Tony Hawk’s Underground 2” to dość udana kontynuacja, która jednak niczym szczególnym nie zaskakuje. Autorzy przygotowali co prawda kilka nowych rozwiązań, ale o żadnym przełomie nie może być mowy.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Miłośników jazdy na deskorolce zarówno w naszym kraju, jak i na całym świecie zdecydowanie nie brakuje. Śmiem twierdzić, iż wszystkim tym osobom wydawana przez Activision i sygnowana nazwiskiem najsłynniejszego skatera wszechczasów gra komputerowa powinna być dobrze znana. Posiadacze pecetów do tej pory mieli okazję zagrać w trzy pozycje z serii Tony Hawk’s Pro Skater, konsolowcy są pod tym względem w znacznie lepszej sytuacji, albowiem w ich ręce trafiły dwa dodatkowe tytuły. Na szczęście opisywany Tony Hawk’s Underground 2 ukazał się już równolegle na wszystkie platformy. Zobaczmy, jakich zmian dokonano od czasu premiery THPS4 (pierwszy Underground nie ukazał się na PC), a czego postanowiono zbytnio nie modyfikować...
Podtytuł recenzowanej gry – World Destruction Tour – słusznie sugeruje, iż w najnowszej odsłonie serii będziemy mieli do czynienia z turniejem o ogólnoświatowym zasięgu. Fabuła w przypadku takiej pozycji nie odgrywa oczywiście zbyt dużej roli, aczkolwiek należy zaznaczyć jej obecność. Dwaj słynni skaterzy – Tony Hawk i Bam Margera – wystawiają do pojedynku drużyny, które walczą o punkty w najciekawszych zakątkach naszego globu. Ta ekipa, która przegra cały turniej, będzie musiała ponieść koszty, które były z nim związane. W przeciwieństwie do poprzednich tytułów serii, które zezwalały na sterowanie jednym ze słynnych skaterów praktycznie od samego początku, w Underground 2 musimy stworzyć własnego zawodnika. W dalszej części zabawy przejmujemy oczywiście kontrolę nad kilkoma innymi postaciami, ale w pierwszej fazie gry sterujemy swoim skaterem.
Trzeba przyznać, iż sam moduł kreacji nowej postaci jest wyjątkowo rozbudowany i niewiele ustępuje swojemu odpowiednikowi z drugiej części The Sims (fajne porównanie, nieprawdaż? :-)). Na szczególną uwagę zasługuje liczba dostępnych gadżetów. Utworzony przez nas skater może nałożyć przyciemniane okulary, wybrać jeden z kilku plecaczków czy też markowe ciuchy. Śmiem twierdzić, iż mało kto będzie miał w tym przypadku powody do narzekań. Prowadzony przez nas zawodnik na samym początku zabawy trafia do drużyny Hawka, aczkolwiek w dalszej części gry ulega to zmianie. Same poziomy poprzedzielane są scenkami przerywnikowymi. Sympatyków serii może to nieco zaskoczyć, nie ma się jednak czego obawiać, nie są to jakieś ważne rozmowy. Pozostali skaterzy zazwyczaj wygłupiają się i trzeba przyznać, iż stosunkowo nieźle im to wychodzi. Sympatycy „JackAssa” i zbliżonych programów będą mieli szczególne powody do zadowolenia. :-)
Tak jak już wspomniałem, obie drużyny trafiają do kolejnych miast (o planszach powiem nieco później), gdzie próbują zdobyć punkty, dzięki którym mogą przybliżyć się do zwycięstwa. Tych, którzy liczą na bezpośrednią walkę, muszę niestety zmartwić. Aby wygrać należy jedynie uzbierać określoną ilość punktów, gra w żaden sposób nas nie pośpiesza. W przeciwieństwie do poprzednich tytułów serii, nie musimy jeździć po mieście i zagadywać napotykanych osób. W momencie rozpoczynania etapu wyświetlane są wszystkie cele, którym należy sprostać. Na tym jednak zabawa się nie kończy.