Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 grudnia 2004, 13:21

autor: Jacek Hałas

Medal of Honor: Wojna na Pacyfiku - recenzja gry - Strona 3

“Medal of Honor: Pacific Assault” jest udaną kontynuacją. Z pewnością nie jest to produkt przełomowy, lecz śmiało może podjąć równorzędną walkę z „Call of Duty” i innymi reprezentantami gatunku.

Pearl Harbor to jedynie wstęp dla dalszych działań, autorzy Wojny na Pacyfiku przygotowali bowiem trzy inne, równie ciekawe lokacje. Starcia na wyspie Makin prezentują zupełnie inny typ rozgrywki. Nie bierzemy już udziału w zrealizowanych z dużym rozmachem i niezwykle chaotycznych starciach. Lądujemy w dżungli. Pod wieloma względami poziomy te przypominają takie gry jak chociażby słynny Vietcong. Musimy wykonywać ostrożne posunięcia. Z racji ograniczonej widoczności należy często rozglądać się, a w niektórych miejscach zatrzymywać. Zdarza się bowiem, iż usłyszy się rozmawiających ze sobą przeciwników. Etapy związane z desantem na Guadalcanal są już nieco bardziej dynamiczne. W jednej z misji musimy na przykład bronić okupionego poważnymi stratami w ludziach i sprzęcie lotniska Henderson. Spory fragment tej części kampanii singleplayer rozgrywa się ponadto na pokładzie myśliwca, ale o tym powiem nieco później. Na koniec zaś wracamy do inwazji na Tarawę, która pojawiła się już we wstępie. Nie powinno dziwić to, iż ostatnie poziomy są wyjątkowo ciężkie. Przeciwnicy są świetnie wyposażeni, pojawiają się w hurtowych ilościach, dysponują systemem bunkrów a na dodatek ciężkim sprzętem. Tak jednak powinno być, ostateczne zwycięstwo jest równoznaczne z ogromną satysfakcją z pokonania wrogich sił.

Niespodzianka. ;-)

W MoH: Allied Assault zdarzało się, iż musieliśmy działać w grupie, aczkolwiek pozostałe osoby były najczęściej traktowane dość przedmiotowo. Są – dobrze, nie ma ich – żaden problem. Wojna na Pacyfiku prezentuje zupełnie odmienne podejście do sprawy. Po raz kolejny wypadałoby odwołać się do Vietcongu, podobnie jak w tej grze przez niemal całą zabawę poruszamy się niewielkim oddziałem, w skład którego wchodzą charakterystyczne i przede wszystkim obdarzone pewną osobowością postaci. Rozwiązanie to ma dwie zalety. Z pewnością pomaga to w budowaniu pozytywnego klimatu rozgrywki. Komentarze członków zespołu są adekwatne do rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Przykładowo, jeżeli ruszymy w stronę wroga, usłyszymy okrzyki wsparcia, w sytuacji wpadnięcia w pułapkę koledzy z ekipy będą próbowali nas z niej wydostać.

Druga zaleta to możliwość korzystania z aktywnej pomocy członków oddziału. Trzeba przyznać, iż w walkach radzą sobie nadzwyczaj dobrze. Warto przy okazji przybliżyć postać medyka, dzięki któremu można wyjść cało z niejednej opresji. W przypadku odniesienia poważniejszych ran można go do siebie zawołać. Są jednak dwa ograniczenia – medyk musi znajdować się niedaleko naszej postaci, tak aby mógł usłyszeć wołanie o pomoc, a oprócz tego dysponuje on jedynie ograniczoną ilością bandaży. Przeważnie jednak (szczególnie w początkowej fazie rozgrywki) ich ilość jest wystarczająca. Co ciekawe, w przypadku stracenia wszystkich punktów zdrowia nie musimy automatycznie ginąć. Tommy upada na ziemię, aczkolwiek jeżeli w pobliżu znajdzie się medyk, to może uratować mu jeszcze życie. Cała drużyna aktywnie ze sobą współpracuje. Dowódca ekipy wydaje różnorakie polecenia, a podlegli żołnierze nadzwyczaj dobrze je wykonują. W wielu sytuacjach my sami możemy pokusić się o wydanie paru rozkazów, aczkolwiek znacznie częściej wysłuchuje się poleceń innych osób.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej