Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 grudnia 2004, 09:03

autor: Krzysztof Gonciarz

Vampire The Masquerade: Bloodlines - recenzja gry - Strona 6

Świat Mroku. Alternatywna rzeczywistość, w której nadprzyrodzone stworzenia żyją w społeczeństwach ludzi i zachowują swoją obecność w całkowitej tajemnicy. Maskarada jest to podstawowa zasada, do której dostosować muszą się wszystkie wampiry.

Co gra

Muzyka z Bloodlines warta jest osobnego akapitu. Soundtrack zestawiony został pod nadzorem Ala Jorgensena z Ministry, guru od spraw industrialu. Klimaty serwowane nam przez tę grę nie są jednak tak jednoznaczne. Znajdziemy tu utwory utrzymane oczywiście w mrocznej konwencji, jednak gatunkowo krążące przez trip-hop, nowoczesny progresywny rock, a także metal. Mamy tu Tiamat, Lacuna Coil, samo Ministry oraz kilkoro innych wykonawców. Tracków jest niestety nieco mało, po pewnym czasie stają się nużące. Miłą niespodzianką jest, że w czasie podróży przez statystyki, kartę postaci i inne menusy towarzyszyć nam będzie zremiksowany Angel Massive Attack. Ten chętnie wykorzystywany w filmach (Snatch, Pi) utwór bardzo dobrze współgra z serwowanym nam wampirycznym klimatem.

Co nie gra

Nachwaliłem się, naopisywałem, wydawałoby się – cud, miód, orzeszki. Niestety, panowie z Troiki podłożyli nam dość brzydko pachnącą świnię. Gra, przy całej swej niezaprzeczalnej jakości merytorycznej, jest tragicznie niedopracowana technicznie. Bugi, bugi, bugi. Mrugające tekstury, zwieszki systemu, wpadki w pracy kamery, możliwość „zacięcia” się postaci w miejscu (tragedia), długie czasy doczytywania się obszarów, wreszcie koszmarna wydajność. Strona techniczna, oparta na znanym wszystkim enginie Half-Life’a 2, okazuje się być największą słabością gry. Momentami odnieść wręcz można wrażenie, że mamy do czynienia z jakąś wersją beta. Grafika jest naprawdę bardzo ładna. Bump mapping daje czadu, postacie wyglądają fenomenalnie (ah, ta VV... dłuuugo ją modelowano), jednak taki poziom zapluskwienia jest nie do zaakceptowania. Nie chcę przywoływać tu porównania z niesławnym Daggerfallem, najbardziej zabugowanej gry w historii, ale cóż zrobić. W pewnym momencie zabawy doszedłem do momentu, w którym po 2-3 minutach bezczynności komputera moim oczom ukazywał się radośnie pulpit. I nie było na to rady. Wszedłem na stosowne forum dyskusyjne i okazało się, że nie tylko ja miałem ten problem. Na szczęście ktoś już wymyślił, jak obejść to miejsce, teleportując się dalej za pomocą konsoli. Póki co, czekamy na patcha. Dużego patcha.

Dobrej nocy

Vampire Bloodlines to solidna porcja dobrej rozrywki, ciepły posiłek dla wygłodniałych wielbicieli cRPG. Liczne bugi techniczne psują ogólne wrażenie, jednak ta sprawa jest wciąż otwarta, być może już wkrótce dostaniemy w ręce stosowne łatki. Tytuł jest to wart polecenia, nie mam wątpliwości. Połączenie wspaniałego Świata Mroku z klimatycznymi audiowizualiami i dopracowanymi mechanizmami rządzącymi grą tworzy naprawdę smakowity kąsek. Kąsek, który aż prosi się o wyssanie z jego żył tych wszystkich pięciu zakończeń.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • nieliniowość;
  • różnorodność klanów i umiejętności;
  • wciągająca fabuła i klimat.

MINUSY:

  • bugi;
  • bugi;
  • bugi, naprawdę nic poza tym.