Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 18 grudnia 2000, 17:13

autor: Mikołaj Kociorski

Ultima IX: Ascension - recenzja gry - Strona 2

Fani serii Ultima czekali na tę grę wiele lat. Czy efekt końcowy był tego wart?

Dźwięk nie ustępuje grafice, ani na krok. Gra wykorzystuje możliwości kart generujących dźwięk przestrzenny. Dzięki temu podróż po lasach dźwiękowo przypomina udział w seansie relaksacyjnym. Spokojna muzyka, głosy zwierząt dochodzące ze wszystkich stron. Świerszcz co pewien czas daje znać o sobie zza naszych pleców. Jednak, gdy spotkamy się oko w oko z przeciwnikiem muzyka zmienia się na bardziej dynamiczną, a z dźwięków słyszymy tylko odgłosy walki, po której z powrotem pogrążamy się w dźwiękowym w spokojnym rytmie lasu. Głosy postaci także stoją na najwyższym poziomie, a w szczególności głosy patronów poszczególnych świątyń – to trzeba usłyszeć.

Jednak nie wszystko złoto co się świeci, aby móc w pełni rozkoszować się grą trzeba posiadać bardzo nowoczesny sprzęt i to dobrze. W przeciwnym wypadku cały urok gry pryśnie jak bańka mydlana. Skoro już mówimy o urokach gry to wypada powiedzieć co do nich nie należy, mianowicie:

  • wybór profesji Avatara nie ma żadnego wpływu na przebieg akcji,
  • przedstawiciel każdej profesji potrafi władać magią,
  • druidzi mogą biegać w pełnej zbroi płytowej wymachując mieczem – magowie tak samo,
  • pełne uzbrojenie w ogóle nie przeszkadza Avatarowi pływać,
  • gra jest liniowa, aż do bólu.

Dodatkowo czekają na ciebie poukrywane przyciski w najmniej oczekiwanych miejscach, konieczność znajdywania właściwych kombinacji przełączników umieszczonych po całych podziemiach, noszenie ze sobą masy przedmiotów, które kiedyś mogą być przydatne. Jest także wiele momentów w grze, gdzie można się zawiesić – lepiej więc skorzystać z solucji niźli zniechęcić się do gry na stałe. Jeżeli jednak dysponujesz odpowiednim sprzętem, a powyższe niedociągnięcia nie zniechęcają cię, nie pozostaje ci nic innego jak po raz dziewiąty uratować Britanię przed złym Guardianem i potwierdzić niezawodność Avatara w ratowaniu świata.

Mikołaj „Yauokim” Kociorski