Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 września 2004, 16:30

autor: Piotr Deja

Codename: Panzers - Faza Pierwsza - recenzja gry - Strona 2

Wydana przez Niemców (CDV Software) i wyprodukowana przez Węgrów (Stormregion) Codename Panzers: Faza Pierwsza to gra, która jak mało która, narobiła strasznie dużo zamieszania. Czas odpowiedzieć, czy gra sama w sobie jest warta uwagi graczy...

Otoczenie trzyma równie wysoki poziom. Jest nie tylko szczegółowe, lecz także różnorodne. Jedna misja może rozgrywać się w zaśnieżonym lesie z pobliską wioską, inna w betonowej dżungli na wpół zrujnowanego miasta, jeszcze inna – w pobliżu fabryki rakiet, ukrytej pośród zielonych drzew. Drzewa zaś poruszają się na wietrze, szeleszczą gałęziami i przewracają się, gdy metalowa bestia z działem nań wjeżdża. Często odwiedzimy wsie z domkami, wiatrakami i pobliskimi polami (gdzie znaleźć można nawet strachy na wróble), a także wielkie miasta, jak Berlin, Stalingrad czy Warszawa. Podczas wykonywania zadań pogoda też się będzie zmieniać – ładne słoneczko nie raz przysłonią chmury, które oberwą się w potokach deszczu na głowy naszych biednych żołnierzy. Niektóre misje wykonywać będziemy w nocy - najczęściej zadania dywersyjne, w których do dyspozycji mamy samą piechotę. Do tego wszystkiego dochodzą niesamowite wybuchy, zostawiające leje w ziemi i roznoszące ją wszędzie wokół razem z kurzem i pyłem. Woda też jest nieźle wykonana – czy to wielkie morze, jezioro, czy mała rzeczka. Czołgi zostawiają ślady na śniegu i piachu, martwi żołnierze plamią ziemię krwią, budynki obracają się w pył zostawiając mozaikę gruzu i resztek fundamentów. Słowem, to co widzieliście w demie to tylko przedsmak atrakcji pokazanych w pełnej wersji gry. Opcje graficzne (np. jakość tekstur, cienie, rozdzielczość) pozwalają dostosować program tak, aby sprawnie chodził na słabszych komputerach. Jednakże na minimalnych wymaganiach sprzętowych grać nie zalecam.

Palenie szkodzi zdrowiu...

 

Muzyki nie ma w grze dużo – jest ona tylko podczas odprawy i kupowania sprzętu, oraz w misjach, ale to też okazyjnie (zwykle kluczowe momenty, np. gdy gdzieś dotrzemy lub ktoś nas zaatakuje). Jednak nikt podczas wojny muzyki nie słuchał, więc nie doskwiera to w ogóle – ona sama natomiast jest naprawdę niezła (o ile ktoś lubi wojenne klimaty muzyczne). Dźwiękom nie mam nic do zarzucenia. Wszystko brzmi tak jak powinno: okrzyki piechoty, warkot czołgów, terkot karabinów, huk dział i świst nurkujących bombowców. Jednostki odzywają się w swoim ojczystym języku, tzn. Rosjanie po rosyjsku, Niemcy po niemiecku, a Alianci po angielsku. Bohaterowie natomiast mówią już w naszym ojczystym języku, tak samo brzmią dialogi podczas misji. Tutaj wdarło się jednak parę błędów w polskiej wersji – czasami tekst mówiony nie zgadza się z tekstem pisanym. Polskie głosy są niezłe – tak na szkolną czwórkę. Nie powalają, lecz nie trącą totalną amatorszczyzną. Czasami jednak chciałoby się usłyszeć większą emocjonalność, niektóre kwestie wypowiadane są trochę bezpłciowo. Mimo to, aktorzy mówią je z odpowiednim akcentem – francuskim, niemieckim lub rosyjskim – i to niewątpliwie podnosi ich atrakcyjność. Podsumowując – mogłoby być lepiej, ale i tak jest dobrze.

Czas napisać trochę o samym graniu. Dla tych, co nie czytali zapowiedzi przypomnę, że Codename Panzers to strategia przypominająca Mytha. Nic tu nie budujemy, nic nie wydobywamy – na początku misji mamy określony zestaw jednostek i musimy jak najlepiej go wykorzystać, by ukończyć misję. Choć częściej jednak możemy sami sobie kupić jednostki na misję – do tego wykorzystuje się prestiż. Prestiż natomiast zdobywany jest przez wykonywanie celów misji, gdyż są ich aż trzy rodzaje – główne (koniecznie trzeba go wykonać), opcjonalne i ukryte (twój wybór czy je wykonasz czy nie). Im więcej celów misji zostanie pomyślnie ukończonych, tym więcej prestiżu dostajesz, i tym więcej jednostek możesz kupić w następnej misji. Jeśli nie wykorzystasz prestiżu w jednej misji, możesz zrobić to w następnej.