Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 grudnia 2000, 15:11

autor: Bolesław Wójtowicz

Deus Ex - recenzja gry - Strona 5

Jeśli oglądałeś “Matrixa” więcej niż jeden raz, nie możesz wyzwolić się z mroków miasta podczas wykonywania misji w “Thiefie” oraz zarwałeś kilka nocy w trakcie wędrówki po olbrzymim statku kosmicznym w “System Shock 2”, to ta gra jest dla Ciebie.

Trzeba przyznać, że w trakcie wykonywania zadań jest po czym połazić. Wszelkie mapy dopracowane są wręcz idealnie. Nowy Jork, Paryż czy Hong Kong to, owszem najładniejsze i najbardziej rozległe, ale nie jedyne miejsca na naszym globie po których będziemy wędrować w trakcie wypełniania powierzonych nam zadań. Będzie również coś dla miłośników przybyszy z kosmosu i “Archiwum X”, ale niech to pozostanie dla was niespodzianką.

Każda misja połączona jest świetnie wykonaną, wykorzystującą engine gry, scenką. Wówczas następuje przeniesienie naszego bohatera do nowego środowiska. W tej grze po osiągnięciu wyznaczonego celu nie pojawia się napis “Level complete” i na tym koniec. Tutaj musisz jeszcze wrócić do swojego środka transportu, a najczęściej jest nim śmigłowiec lub łódź motorowa. I niestety nie zawsze te powroty są miłe i przyjemne.

Teraz, skoro wspomniałem o engine gry, kilka słów na temat grafiki.

Każdy, kto miał możliwość i przyjemność zagrać chociaż raz w “Unreala” przyzna, że pomimo upływu kilku już lat, grafika w tej grze zachwyca. Bogactwo detali, gra świateł i cieni, odbicia w podłodze, to niektóre tylko elementy zachwycające po dziś dzień. I to właśnie ten wspaniały silnik graficzny postanowili wykorzystać twórcy “Deus Exa”. Uzyskano dzięki temu znakomite odwzorowanie środowiska w którym rozgrywają się aktualne wydarzenia. Przepięknie wykonane są zarówno wszelkiego rodzaju wnętrza, jak i plenery. Żyjący swym życiem ulice w Hong Kongu, refleksy światła i odbicia sylwetek na posadzce w siedzibie UNATCO, rewelacyjny wręcz wygląd wszystkich postaci występujących w grze, to tylko niektóre z tych powalających elementów graficznych. Jeśli dodać do tego pełną interaktywność środowiska (krany z których płynie woda, przenoszenie skrzyń i ludzi, możliwość zniszczenia prawie wszystkiego na co mamy ochotę), to pozwoli wam mniej więcej zrozumieć z czym się spotkacie po uruchomieniu gry.

Ale niestety w tej beczce miodu jest również łyżka dziegciu. Mowa tu oczywiście o wymaganiach sprzętowych. Nie dosyć, że “Deus Ex” nie lubi się z kartami typu GeForce (o czym miałem okazję przekonać się naocznie), to na dodatek bez PIII i 128 RAM nie ma co się zabierać do gry, gdyż oglądamy wówczas slide-show.

Jakością grafice dorównuje warstwa muzyczna gry. Już sam motyw muzyczny pojawiający się na początku gry sprawił, że miałem wrażenie, iż będę miał do czynienia raczej ze świetnym filmem akcji niż grą komputerową. A im dalej w grę tym było tylko lepiej. Ktoś może nie lubić tego rodzaju muzyki, ale i tak przyzna, że wykonana została znakomicie, rewelacyjnie podkreślając klimat i wydarzenia aktualnie rozgrywające się na ekranie. Dodać do tego należy świetną oprawę dźwiękową.

“Deus Ex” to gra rewelacyjna i pewnie długo jeszcze mógłbym się rozpisywać nad poszczególnymi jej detalami. Ale, po pierwsze sam pewnie jeszcze, ze względu na jej bogactwo i skomplikowanie fabuły, nie wszystko zdołałem odkryć, a po drugie coś przecież musi pozostać dla was niespodzianką.

Podsumujmy więc, co udało nam się ustalić.

Znakomita fabuła, cyberpunkowy klimat, elementy rozwoju postaci rodem z RPG, bogactwo wyposażenia i uzbrojenia, poręczny interfejs, pełna swoboda przy wykonywaniu zadań, rewelacyjna grafika i oprawa dźwiękowa, pełna interaktywność środowiska, a z drugiej strony kiepska sztuczna inteligencja przeciwników i ogromne wymagania sprzętowe.

Więc jak? Grać? Też pytanie... Grać i jeszcze raz grać! Ja osobiście oceniam grę na 95%, a dałbym i więcej, gdyby nie to nieszczęsne AI postaci.

Tylko na koniec jedno ostrzeżenie, by potem nikt nie mówił, że nie ostrzegałem. Ta gra wciąga tak niesamowicie, że można zapomnieć o całym otaczającym świecie. Więc lepiej uważaj nim przeniesiesz się w rok 2052, gdyż później możesz mieć problemy z powrotem.

Bolesław „Void” Wójtowicz