Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 lipca 2004, 13:15

autor: Piotr Szczerbowski

Thief: Deadly Shadows - recenzja gry

Seria „Thief” jest jedną z najbardziej kultowych gier. Pierwsza część, „Thief: The Dark Project”, ujrzała światło dzienne w 1998 roku, zdobywając wielką popularność. „The Metal Age” osiągnęła podobny sukces. „Thief III” również jest grą ponadprzeciętną.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Seria „Thief” dla wielu zapalonych graczy jest jedną z najbardziej kultowych pozycji. Swój sukces zawdzięcza przede wszystkim rewolucyjnym zasadom gry: pozostań w cieniu i nie daj się złapać. Pierwsza część, znana jako „Thief: The Dark Project”, ujrzała światło dzienne w 1998 roku, zdobywając wielką popularność. Wydana niespełna dwa lata później druga część o podtytule „The Metal Age” osiągnęła podobny sukces i do dzisiaj dziesiątki tysięcy fanów tej gry skupiają się na forach dyskusyjnych i stronach z nią związanych. Ciągle jeszcze powstają nowe mapy, modyfikowana jest sama gra i jej graficzny wygląd. Niestety, po wydaniu dwóch wspomnianych części, ich autorzy – Looking Glass Studios odeszli do krainy upadłych grup developerskich. Zainteresowanie tytułem „Thief” wykazało jednak inne studio - Ion Storm. Po ich ostatnim projekcie („Deus Ex: Invisible War”) nie miałem żadnych złudzeń co do losów „Thief: Deadly Shadows”. Jednak moje obawy rozwiały już pierwsze chwile spędzone z grą. W skrócie – Garrett wraca do łask!

Szczypta informacji

Gracze, nie mający styczności z poprzednimi częściami, mogą mieć pewne problemy ze zrozumieniem panujących w grze zasad. Nie jest to kolejna prosta strzelanka, w której podpinając do klawiatury urządzenie przypominające system „auto-fire” z antycznych joysticków przechodzimy kolejne, czasami coraz trudniejsze misje. To gra dla ludzi o stalowych nerwach i ogromnej dawce stoickiego spokoju.

Przekonanie się do panujących zasad – pozostań niezauważony oraz niesłyszalny – jest trudne do opanowania dla początkujących złodziejaszków. „Thief” to taki rodzynek w wielkim cieście gier FPP. Jeśli kiedyś go spróbowałeś i wiesz jak smakuje, zawsze sięgniesz po niego przy jedzeniu. Ale jeśli boisz się zaryzykować lub zrazisz konsekwencjami wyciagnięcia go i skonsumowania, ominie Cię wielka frajda. Niewiele jest gier z taka dawką grywalności, tak wciągających i z tak mrocznym klimatem wielkiego, tętniącego życiem miasta.

Ale jeśli tytuł ten jest Ci skądinąd znany, to na pewno zdajesz sobie sprawę, że kupując najnowszą część wyrwiesz z życiorysu kilkadziesiąt godzin, zaśpisz do pracy (uczniowie mogą tę opcję skreślić) lub znowu będziesz słyszał komentarze innych domowników narzekających na zbyt długi czas spędzony przy „pudle”. Takie życie.

Fabuła ponad wszystko

Garret, jak już (prawie) każdy gracz wie, jest złodziejaszkiem. Ale nie byle jakim, gdyż jest złodziejem walczącym w dobrej sprawie. Swojej sprawie.

Jeśli zajdzie potrzeba, od czasu do czasu pomoże przyjaciołom uporać się z ich problemami. Szczególnie, jeśli ta pomoc może uchronić miasto przed nadejściem Ery Ciemności, proroctwa które niebawem ma się spełnić. Nikt tak naprawdę nie wie, co owa Era Ciemności oznacza i jakie niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Keeperzy, ludzie mający największe wpływy w mieście, sami nie mają pojęcia, co się święci. A jeśli ci najmądrzejsi i najlepiej zorganizowani badacze starożytnych zapisków nie są w stanie poradzić sobie z jakimś problemem, zazwyczaj proszą o pomoc właśnie Garretta. Nie inaczej będzie i tym razem.

Przedstawiona opowieść jest bardzo ciekawa. Mimo psującego nieco nastrój wprowadzenia, które ma za zadanie pomóc początkującym w zrozumieniu mechanizmów rozgrywki, dalej jest już tylko lepiej i ciekawiej. Jak tylko ukończysz i ukradniesz kilka cennych przedmiotów z zamku pewnego Lorda, zostaniesz od razu wrzucony na ulicę średniowiecznej metropolii. Zapowiadana od dłuższego czasu nowość – swobodne poruszanie się po mieście, ujrzała w końcu światło dzienne. I nie rozwodząc się długo nad słusznością tego pomysłu, trzeba jasno stwierdzić, że był to strzał w dziesiątkę.

Miejskie klimaty

W mieście, pełnym wszelkiego rodzaju kosztowności, rządzą, lub raczej starają się przejąć rządy, dwa główne zgromadzenia. Poganie są w swej wierze wyznawcami teorii powrotu do korzeni i wykorzystują prastare zaklęcia do używania wszelkiej maści roślinności, co nasz bohater poznał aż nazbyt dobrze. Hammeryci to zupełne ich przeciwieństwo. Są bardzo zdyscyplinowani i wierzą w swojego bożka Budowniczego, który, jak sami mówią, „dał im wspaniały młot, narzędzie do pracy oraz powalania przeciwników”. Mimo to obie rasy w zwalczaniu niepohamowanych zapędów Garretta w odszukiwaniu wszystkiego, co ma jakąś wartość, używają zarówno broni białej, jak i czarów działających na odległość. Na szczęście obie grupy można w pewnym sensie oswoić, przez co ich członkowie nie będą atakować bogu ducha winnego Garretta.

Trzecią i najbardziej szanowaną grupą, odmienną od dwóch poprzednich są Keeperzy. Ci badacze, trzymający się stosunkowo z dala od walk i preferujący raczej opcję „góra przyjdzie do Mahometa”, nie podejmują ryzykownych akcji i właśnie dlatego wolą do czarnej roboty zatrudnić kogoś z zewnątrz. Na co dzień pilnują porządku w swojej wielkiej bibliotece, czytając niezliczone ilości mądrych ksiąg, które jak sami twierdzą, pozwalają im lepiej poznać świat i zrozumieć zachodzące w nim zmiany.

W mieście gracz natknie się na strażników, pilnujących porządku i przestrzegania przepisów. Ci, niestety, zawsze są niezbyt przychylnie nastawieni, więc będzie trzeba unikać kontaktu z nimi za wszelką cenę.

Każde z ugrupowań ma w mieście swoje siedziby, lub też zajmowane struktury. Wszystkie, oczywiście, zwiedzisz, po drodze ogałacając z niepotrzebnych i wartych kilka złotych monet przedmiotów. Samo miasto dzieli się na dzielnice, w których skład wchodzą: domostwa, doki, targ i rejon dla zamożnych mieszkańców. Dodając do tego system podziemnych tuneli oraz 10 rozbudowanych misji, mamy już wizję wielkiego świata, którego poznanie zajmie wiele godzin.

Przemieszczanie się przez kolejne części metropolii jest realizowane dzięki specjalnym przejściom z charakterystyczną niebieską mgłą. Kiedy się w nią wejdzie, można zadecydować, czy chcemy udać się do odpowiedniej dzielnicy, czy też pozostać dalej w tej samej. Jest to rozwiązanie narzucone z technologicznego punktu widzenia – do stworzenia mapy wielkości całego miasta potrzebny byłby bardzo potężny komputer. Mimo iż na pierwszy rzut oka takie podejście do sprawy nie rokuje najlepiej, jest jednak bardzo użyteczne i spełnia swoje zadanie, odciążając nasze i tak zapracowane maszyny.

Sposób rozgrywki

Na szczęście nawet po przesiadce na silnik od panów z Epiku (ci od Unreal Tournament) sama rozgrywka nic nie ucierpiała. Autorzy spisali się na tyle dobrze, że po kosmetycznych poprawkach naniesionych przez specjalne programy (o nich dalej), można poczuć się ponownie jak za starych, dobrych czasów.

Zadania stawiane przed graczem tylko lekko odbiegają od utartego schematu: ukradnij dany przedmiot wykonując po drodze szereg czynności umożliwiających pozytywne zakończenie tego zlecenia. Oczywiście okazyjnie można zabierać napotkane po drodze kosztowności, by potem sprzedać je w mieście i kupić za zarobione w ten sposób pieniądze potrzebne elementy ekwipunku.

Ponownie więc będzie można używać strzał z wodą do gaszenia pochodni, oświetlających patrolowane trasy przez strażników, czy zwykłych strzał do ich zabijania. Strzały z mchem poza standardowym działaniem, jakim jest wyciszanie posadzki po której stąpamy, mogą wystrzelone w twarz oponenta na chwilę go unieruchomić, gdy ten zakrztusi się ich składnikami. Pozostała również ognista strzała, wybuchająca przy zetknięciu się z celem i zadająca mu sporo obrażeń. Niestety zrezygnowano ze strzały z liną, proponując w jej miejsce nowy przedmiot – oryginalne rękawice.

Rękawice należą do specjalnego ekwipunku Garreta. Po ich kupnie w odpowiednim sklepie, można będzie wspinać się po ścianach zbudowanych z cegieł (tych mniejszych lub większych). W ten sposób można dostać się na dachy domostw czy też w inne, trudno dostępne miejsca.

Do umiejętności należy też możliwość używania wytrycha, przez co praktycznie każde drzwi staną przed Tobą otworem, bez konieczności posiadania odpowiedniego klucza. Później będzie można skorzystać z wielu atrakcji, jak otwieranie specjalnych przejść stworzonych przez Keeperów oraz wykonywać zadania, by przypodobać się Poganom lub Hammerytom.

Poziom trudności nie ogranicza już ruchów gracza, jak miało to miejsce w poprzednich częściach. Dla przypomnienia, wybranie poziomu Expert wymagało ogłuszenia każdego napotkanego osobnika. Wyłączało to z użycia wszelką broń. Teraz takiego ograniczenia nie ma, nie wolno tylko zabijać w analogicznym przypadku cywilów. Podstawowa wersja gry (1.0) miała problemy z utrzymaniem poziomu trudności po załadowaniu zapisanej wcześniej gry. Jeżeli grałeś wcześniej na poziomie Expert i załadowałeś w owej wersji stan, poziom trudności przełączał się na Easy (Łatwy). Na szczęście ten uciążliwy błąd został usunięty w łatce 1.1.

Czas wykonać zlecenie!

Pałętając się po mieście przeważnie będziesz przygotowywał się do wejścia na poszczególne misje. To ich przechodzenie ruszy fabułę do przodu oraz umożliwi eksplorację coraz to nowszych terenów miasta. Gra została podzielona na 9 dni, będących ciągłym okresem z życia głównego bohatera. Dzień zmienia się po wykonaniu misji, te zaś można wykonać przeważnie w wybranej przez siebie kolejności. Ograniczona nieliniowość fabuły daje graczowi poczucie pełnej swobody. Dokładając do tego wielkich rozmiarów miasto oraz pałętających się po nim ludzi, otrzymujemy grę bliską doskonałości.

Misje są bardzo różnorodne i przy tym rozbudowane. Pojedyncza składa się standardowo z dwóch map, a przejście z jednej do drugiej odbywa się na tej samej zasadzie, co podróżowanie po mieście.

Przed przystąpieniem do wykonania zleconych zadań należy dobrze się zaopatrzyć w niezbędny ekwipunek. Można to zrobić w mieście, gdzie każdego dnia część przedmiotów pojawia się na nowo. Również w sklepach można nabyć potrzebny towar. Niestety, sklepy mają różny asortyment, zależnie od dzielnicy i by kupić kilka wodnych strzał i na przykład gazowych, trzeba będzie udać się na drugi koniec miasta.

Podczas rozgrywania kolejnych misji można skorzystać z posiadanych umiejętności i przedmiotów. Dlatego dla przykładu warto jak najwcześniej wykupić specjalne rękawice, które umożliwią zebranie wartościowych przedmiotów, normalnie niedostępnych.

Co widać i słychać

Graficznie „Thief: Deadly Shadows” prezentuje się znakomicie. Mimo tworzenia gry również na platformę X-Box, a co się z tym wiążę użycia tekstur w niskiej rozdzielczości, gra wygląda znakomicie. Głównie za sprawą użycia silnika UT, który na bieżąco generuje oświetlenie i cienie, korzystając z możliwości oferowanych przez najnowsze akceleratory graficzne. Używających najnowszych technologii gra nabiera blasku i emanuje specyficznym klimatem. Można wymienić choćby płomienie oświetlające przedmioty i rzucane przez nie, dynamicznie przemieszczające się światło. Tego się nie da zobaczyć na obrazkach, to trzeba widzieć na żywo! Niestety wymaga to stosunkowo mocnego sprzętu. Najlepsze efekty daje granie na nowych kartach graficznych. Ja sam testowałem produkt na Radeonie 9800 PRO, AMD 3200+ z 1GB ramu i granie w rozdzielczości większej niż 1024x768 nie było możliwe. Przy maksymalnych detalach w tej rozdzielczości ilość klatek na sekundę była zadowalająca i oscylowała w granicach 20-25.

Nie znam innej gry, w której dźwięk odgrywałby tak ważną rolę. W „Thiefie” musisz uważać na wydawane odgłosy. Stąpanie na przykład po metalowych posadzkach będzie bardziej słyszalne niż chodzenie po dywanie, przez co strażnicy zaczną węszyć w poszukiwaniu źródła dźwięku. Dzięki najnowszej karcie dźwiękowej, z obsługą systemu dźwięku przestrzennego EAX, będziesz w stanie określić położenie zbliżającego się strażnika, a nawet jego odległość od Ciebie! Najlepsze efekty daje użycie głośników w systemach co najmniej 5.1 oraz karty dźwiękowej Audity 2. Na modelu ZS oraz głośnikach T7700 (7.1) efekt był piorunujący – słysząc dookoła różnego rodzaju dźwięki miasta zwiedzanego nocą, czułem się jednym z jego mieszkańców.

Werdykt

Szerzej o nowościach w grze napiszę przy okazji w poradnikach. Jest ich tak wiele, że starczyłoby tego na kolejną recenzję. Zetknąłem się podczas grania w „Thief: Deadly Shadows” z opiniami wielu ludzi i ich opinie były różne. Części gra średnio się podobała, było też parę osób, które zaprzestały grania po misji treningowej. Mój werdykt jest jednak jednoznaczny.

Najnowszy produkt ludzi z Ion Strom spełnił moje oczekiwania. Rzadko zdarza mi się to mówić, ale jestem pod wrażeniem gry i po jej ukończeniu chcę więcej! Zaskoczyła mnie część wizualna, jak również sama rozgrywka. Przypomniała starego dobrego „Thiefa”, jednak wprowadzając cały szereg usprawnień i nowości wciągnęła mnie jeszcze bardziej. Nowości, niestety, nie zawsze najlepszych w swoim rodzaju, ale na tyle jednak dobrych, by jako całość gra stanowiła klasę sama w sobie. A już na pewno warta jest ona stosunkowo sporych pieniędzy (cena gry nie jest niska!). Ale kupując ją mamy gwarancję, że zaprocentują one wieloma godzinami niezapomnianych wrażeń z życia złodziejaszka, egzystującego w wielkiej metropolii, pełnej niebezpieczeństw. Jedynych i niepowtarzalnych. Żadna inna gra Ci tego, Drogi Czytelniku, nie da.

Piotr „Zodiac” Szczerbowski

PLUSY:

  • jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i wciągający klimat;
  • stary „Thief’ w nowej oprawie;
  • bardzo dobra grafika i dźwięk.

MINUSY:

  • niektóre rozwiązania, np. niebieskie podświetlanie drzwi i ciał;
  • nierealistyczne zachowanie się ogłuszonych postaci;
  • wysokie wymagania sprzętowe;
  • wysoka cena.
Thief: Deadly Shadows - recenzja gry
Thief: Deadly Shadows - recenzja gry

Recenzja gry

Seria „Thief” jest jedną z najbardziej kultowych gier. Pierwsza część, „Thief: The Dark Project”, ujrzała światło dzienne w 1998 roku, zdobywając wielką popularność. „The Metal Age” osiągnęła podobny sukces. „Thief III” również jest grą ponadprzeciętną.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.