Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 23 lipca 2004, 12:11

autor: Jacek Hałas

Fenimore Fillmore: The Westerner - recenzja gry - Strona 2

Sequel „Trzech Czaszek Tolteków” zapowiadał się bardzo smakowicie. Nie bez znaczenia był główny bohater – możliwość wcielenia się w tytułowego Fenimore’a, fajtłapowatego rewolwerowca, dawała nadzieję na wspaniały tytuł...

Miejsca, które musimy w trakcie gry odwiedzać zostały dość dobrze przygotowane. Mamy tu farmy, typowe westernowe miasteczko a nawet szkołę. Gdybym miał je oceniać wyłącznie na podstawie ich wyglądu, to musiałbym wystawić najwyższe noty. Niestety, podstawowy minus, który jest z nimi związany to znikoma ilość interaktywnych obiektów. W początkowej fazie gry wszystko przebiega jeszcze dobrze, należy dokładnie badać lokacje albowiem wiele ciekawych rzeczy można ze sobą zabrać. Dalsze lokacje są już znacznie mniej dopracowane, dochodzi w końcu do tego, iż jedyne przydatne przedmioty odnajduje się w szafkach a cała reszta pełni rolę tła. Znacznie lepiej wypadła pod tym względem kwestia rozmów z postaciami zamieszkującymi świat gry. Nie dość, że jest ich dużo, to są one mocno zróżnicowane. Mamy tu dentystę z bolącym zębem, speca od elektroniki, leniwego szeryfa czy pyskatą dziewczynkę. Szkoda tylko, że rozmowy są bardzo liniowe. Teoretycznie można wybrać jedną z kilku kwestii dialogowych, w praktyce jednak wygląda to tak, że aby móc awansować dalej należy wypytać rozmówcę o wszystko. Ilość zbieranych przedmiotów jest wystarczająca. Zauważyłem, że początkowe lokacje pełnią funkcję dość nietypowego tutoriala, zagadki są bardzo oczywiste a gdyby tego było jeszcze mało gracz nieustannie zarzucany jest licznymi wskazówkami, czy to ze strony innych postaci czy samego Fillmore’a. Im dalej jednak zagłębiamy się w świat gry, tym trudniejsze zadania należy rozwiązywać. Niektóre „kombinacje” przedmiotów mogą wydawać się dość dziwne, aczkolwiek po chwili zastanowienia dochodzi się do wniosku, iż wszystko jest zgodne z prawami logiki. Mnie osobiście przeszkadzała tylko obecność elektroniki w świecie gry, być może niektórych rozbawi widok kamery w banku czy telefonu komórkowego u sklepikarza, ja jestem zagorzałym przeciwnikiem takich irracjonalnych rozwiązań. Jako ciekawostki należy natomiast potraktować dwie inne kwestie. Bohater musi zbierać gotówkę, która jest wykorzystywana przede wszystkim do kupowania niezbędnych przedmiotów aczkolwiek zdarzają się wyjątki, jak chociażby wzięcie udziału w konkursie piwnym czy wysłanie telegramu. Druga kwestia to konieczność posiadania marchewek niezbędnych do karmienia konia, bez tego podróżowanie pomiędzy kluczowymi lokacjami jest niemożliwe.

„Westerner” nie byłby tak złą grą, gdyby nie to, że przepełniony jest wręcz błędami i to takimi, które niejednokrotnie poważnie utrudniają dalszy kontakt z tytułem. Nie skłamię chyba mówiąc, iż jest to jedna z najbardziej zabugowanych przygodówek ostatnich lat. Pod tym względem przebijają ją tylko dwa inne „hity” – „Case Closed” i sławetny „Traitor’s Gate”. Na początek kilka słów o problemach wynikających z niedbalstwa hiszpańskich twórców „Westernera”. Gra dość często potrafi się zawieszać, co więcej, zapisanie stanu gry w nieodpowiednim miejscu (np. po wykonaniu czynności, które nie zostały przewidziane przez twórców) zaowocuje automatycznym zakończeniem zabawy. Gdyby tego było jeszcze mało, save jest wtedy uszkadzany i należy skorzystać z innych (oczywiście jeśli takowe się posiada). W kilku miejscach bohater miał spore problemy z wejściem do danej lokacji, np. na strychu jednej z farm. W konsekwencji doprowadzało to do tego, iż trzeba było wczytywać poprzedni stan gry.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej