Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 27 lipca 2004, 12:39

autor: Bolesław Wójtowicz

Joint Operations: Typhoon Rising - recenzja gry - Strona 2

Wieloosobowa taktyczna gra akcji z widokiem z perspektywy pierwszej osoby o nazwie Joint Operations przygotowana przez ekipę developerską z firmy NovaLogic (autorzy m.in. Delta Force: Black Hawk Down).

Ze strony sił sprzymierzonych wygląda to tak: Terroryści zaatakowali Indonezję. Prezydent tego kraju, który sam cudem uszedł z życiem z zamachu bombowego, oskarżył o przeprowadzenie tych ataków nielojalne wobec niego kręgi wojskowe i wezwał na pomoc siły ONZ. Ponieważ organizacja ta nie pozwala na to, by żołnierze w niebieskich hełmach nudzili się zbytnio, od razu powołała specjalną uchwałą międzynarodowy oddział sprzymierzony, który otrzymał zadanie wzięcia udziału w operacji „Nadciągający Tajfun”. Przy okazji, oprócz zaprowadzania ładu i porządku, żołnierze sił sprzymierzonych powinni również wyjaśnić, co się dzieje w fortecy w prowincji Kalimantan i do czego rozłamowcom tyle broni...

Jak łatwo domyślić się, rebelianci na te wydarzenia patrzą nieco inaczej: to imperialiści sprawili, że nasz naród został podporządkowany Jawie, a dziedzictwo naszych ojców i dziadów zaprzepaszczone. My nie jesteśmy Indonezyjczykami, nie damy się zniszczyć. Chwyciliśmy za broń i będziemy walczyć, aż nasz kraj odzyska całkowitą suwerenność. Przyłącz się do nas, a wspólnie przywrócimy wolność. Będziemy walczyć za nasz kraj, za mnie i za ciebie, za każdego, kto wierzy w niepodległość...

Trzeba przyznać, że zwłaszcza ten drugi tekst, napisany w instrukcji w formie komunistycznej odezwy do narodu, brzmi przerażająco aktualnie...

Wypadałoby teraz poświęcić parę słów na opisanie jednostek biorących udział w walkach w indonezyjskiej dżungli. Wiem, ktoś powie, że uczyniłem już to w beta-teście, na diabła więc powtarzać to wszystko. Jednakże zapewne nie wszyscy mieli okazję, bądź też ochotę, by czytać ten wcześniejszy tekst, więc pokrótce powiedzmy, że dane nam będzie wcielić się w jedną z poniższych formacji.

Ze strony sił sprzymierzonych występują: amerykańskie oddziały Delta Force, Seals i Green Berets, brytyjskie Special Air Service (SAS), niemieckie Kommando Spezialkraefte (KSK), elitarna francuska Groupe de Securite et d’Intervention de la Gendarmerie Nationale (GIGN), rosyjski Specnaz, australijski Special Air Service Regiment (SASR), i na koniec indonezyjski Kopassus.

Siły rebelianckie składają się jedynie z oddziałów separatystów i byłych żołnierzy indonezyjskich, jednakże ich znajomość terenu i wyszkolenie sprawia, że z powodzeniem mogą stawić czoła „imperialistycznym najeźdźcom”.

Kontynuując wątek znany już uważnym czytelnikom beta-testu, przyjrzyjmy się teraz w miarę dokładnie uzbrojeniu i wyposażeniu, jakimi posługiwać się będą przedstawiciele każdej ze stron. Zwłaszcza, że w niektórych elementach zaszły pewne zmiany. Jeśli opowiesz się po stronie rebeliantów, siły Joint Ops skierują w twoją stronę: karabiny ciężkie i lekkie, takie jak M-4 wraz z jego odmianą wyposażoną w granatnik M203, M-16, M-60, M-240, M-249 SAW, snajperki M-82 Barrett, M-24 i SR-25, wyrzutnię rakiet AT-4, pistolet Colt 1911, będą na twojej drodze stawiać miny Claymore’a, używać materiałów wybuchowych i rzucać granaty, a gdy to nie pomoże, sięgną po nóż M9 Bayonet. Na szczęście separatyści nie pozostawią cię bezbronnym i oddadzą do twojego użytku: ciężki karabin PKM, AK-47, AK-74 i jego modyfikację RPK-74, znakomitą snajperkę Dragunov i półautomatyczny M-21, wyrzutnię RPG-7, pistolet Smith&Wesson .357, miny, materiały wybuchowe, granaty i bardzo poręczną maczetę... Czy to już wszystko? Nie. Wszak nie wolno zapomnieć nam o pewnej grupie śmiercionośnego oprzyrządowania, które dostępne będzie zarówno dla jednej, jak i drugiej strony konfliktu.