Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 maja 2004, 11:24

autor: Maciej Hajnrich

Unreal Tournament 2004 - recenzja gry - Strona 3

Trzecia odsłona krwawego, wirtualnego sportu zapoczątkowanego w roku 1999 przez zespoły Epic Games Inc. i Digital Extremes. Unreal Tournament 2004 zawiera wszystko to, co znalazło się w Unreal Tournament 2003 oraz wiele więcej...

Podobnie jak pozostała część gry, także i pukawki tworzą zestaw zawierający stare modele: albo nie zmienione w ogóle, albo częściowo. Do pierwszej grupy zaliczyć można m.in. Flak Cannon, Shock Rifle, Rocket Launcher, Minigun, a do drugiej np. Assault Rifle (z granatnikiem, można dzierżyć dwa AR jednocześnie), Sniper Rifle (pozostawia smugę dymu), Wraz z Onslaught do naszej dyspozycji oddanych zostało kilka nowych pukawek, z AVRiL na czele. Ten model jest ratunkiem dla wszystkich tych, którzy nie zmieścili się w którymś wehikule i zdani są na tradycyjną walkę. AVRiL jest ręcznym działkiem przeciw czołgowym i świetnie nadaje się do niszczenia wszelakich pojazdów, poduszkowców itp. itd. Grenade Launcher wyrzuca przylepne granaty detonowane za pomocą alternatywnego strzału, a Mine Layer służy do wyłożenia małych ładunków wybuchowych, zamkniętych w skorupie cybernetycznego pająka. Ten będzie czekać, aż nieopodal pojawi się wróg (także w pojeździe), albo od razu podąży we wskazanym kierunku. Takie robactwo potrafi być niesamowicie uciążliwe, szczególnie w większych ilościach.

Do puli z największymi niszczycielami zalicza się jeszcze niesamowity Redeemer, Ion Painter oraz Target Painter. Dwa ostatnie wzywają posiłki z powietrza: ogromny wybuch, a drugi nalot. W ten sposób siły w Onslaught są bardziej wyrównane, podobnie zresztą jak w pozostałych trybach. Moc pukawek oraz pojazdów jest zrównoważona (zalety i wady można bardzo łatwo wykorzystać, w zależności, po której jest się stronie) - podobnie jak w poprzednich częściach UT.

Unreal Tournament 2004 po części może przypominać inne futurystyczne gry akcji, Halo czy Tribes – ale to tylko pozory. W nowym UT postacie nie są podzielone na klasy – każda z nich może nosić broń lekką, ciężką albo snajperską, i to w tym samym czasie, nie ma też określonej wagi (lekka, średnia, ciężka). Gracz nie stoi przed dylematem jaką postać wybrać, czy jaką taktykę gry obrać przed jej rozpoczęciem.

Podobnie jak wszystkie gry z Unreal w tytule, także i UT2004 ma świetny silnik graficzny. Nie ma się co dziwić, przecież cały czas powstają gry na licencji któregoś z jego silników. Być może nie powala na kolana, bo, jakby na to nie patrzeć, jest bardzo podobny do tego co widzieliśmy przy okazji UT2003, ale mapy, modele i tekstury łączą się w jedną bardzo spójną całość. Wykorzystując spore możliwości ustawienia gry do własnych potrzeb (czy raczej możliwości sprzętowych), da się wyciągnąć całkiem dużą ilość klatek na sekundę przy rozsądnej konfiguracji. Nowy Unreal nie powala efektami, chociaż wykorzystuje możliwości najnowszych kart graficznych. Co ciekawe, szczególnie dla posiadaczy laptopów – UT2004 uruchamia się w trybie programowego renderingu (software mode).

Dźwięki i muzyka nie odbiegają od całości: cały czas są to dobrej jakości odgłosy oraz całkiem niezły i całkiem elektroniczny podkład muzyczny. Do tego dochodzi możliwość rozmowy z innymi graczami, zarówno w trakcie gry, jak i na chatach, stąd też można rozważyć kupno zestawu z mikrofonem. Natomiast w menu znajduje się opcja włączająca lektora czytającego zdania wprowadzane przez graczy, jednak jego praktyczne zastosowanie jest mierne.

UT2004 powstał z myślą o grze w sieci, ale nie pomija graczy, którzy dostępu do sieci globalnej (albo lokalnej) nie mają lub zwyczajnie chcą poćwiczyć przed grą online. Dla tych graczy przygotowano turniej rozgrywany na kolejnych mapach, wg ustalonego schematu. Za wygraną otrzymuje się pieniądze potrzebne do uczestniczenia w innych rozgrywkach lub do zatrudnienia lepszego kompana (w grach zespołowych). Kompana, czyli sterowanego przez komputer bota „udającego” prawdziwych graczy. UT2004 zasługuje na dużą pochwałę, bowiem sztuczna inteligencja botów stoi na bardzo wysokim poziomie i gra z nimi ma naprawdę sens. Kilka poziomów trudności pozwoli dobrać sobie przeciwnika do własnych potrzeb i pewnie zagorzali weterani będą nieraz mile zaskoczeni zachowaniem wirtualnych przeciwników. Oczywiście nie da się z nimi porozmawiać w wolnej chwili, albo przedyskutować taktykę w kolejnym pojedynku, ale to już można im wybaczyć.

Maciek „valpurgius” Hajnrich