Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 kwietnia 2004, 11:43

autor: Borys Zajączkowski

Painkiller - recenzja gry - Strona 3

Painkiller to gra akcji FPS stworzona przez rodzimy zespół People Can Fly, wzorująca się na klasycznych shooterach, jak QuakeWorld czy Unreal Tournament. Painkiller to pseudonim najemnika zajmującego się zabijaniem nieumarłych istot...

Podobnie jak i poziomy, dopracowane zostały ich poszczególne elementy (i podobnie, rzadko bo rzadko, zdarza się, że któryś z nich zauważalnie od pozostałych jakością odstaje). Przepiękne, rozległe, wielopoziomowe budowle uatrakcyjniają precyzyjne detale architektoniczne. Ich wnętrza wypełniają obiekty, które nie tylko można podziwiać, lecz nader często da się je przesuwać i niszczyć. Lampę można zerwać z sufitu, ławkę połamać, gablotę rozbić, a strzaskane szkło nie rozpryśnie się, lecz po kawałku osypie na podłogę. Tak połechtany gracz chciałby móc zniszczyć absolutnie wszystko, co mu wpadnie w oko – niestety tego zrobić się nie da. Na każdy poziom bowiem przewidziana jest określona ilość przedmiotów, które zniszczyć można, a ich destrukcja jest premiowana w statystykach końcowych.

Niemniej jednak wszystko, co nie stanowi litego tła zachowuje się z doskonałym wyczuciem praw fizyki – odpowiada za to popularny Havok. Czasem radość zepchnąć to lub owo z wysokości, by zobaczyć, jak się na dole rozbija na kawałki. Sporo zabawy potrafi również dostarczyć ostrzeliwanie większych przedmiotów z różnych stron i uderzanie ich w różne miejsca oraz obserwacja ich naturalnego zachowania. Nie brzydziej zachowują się sami przeciwnicy trafieni strzałem, gdyż jeśli ten nie będzie nadto potężny i nie rozerwie ich z miejsca na strzępy, rzuci nimi w zgodzie z oczekiwaniami. Przy czym nie zachowują się oni jak szmaciane lalki – czuć ich ciężar.

Ale przyjemność walki i strzelania to także dobór broni, a i na tym polu autorzy „Painkillera” spisali się znakomicie. Poza tak standardowymi zabawkami jak: dubeltówka czy minigun otrzymujemy możliwość zamrażania przeciwników, przyciągania ich ku sobie lub przebijania kołkami zapewne osikowymi. Szczególnie ostatnia broń – kołkownica – potrafi dostarczyć ubawu, tym bardziej że jest potężna i stosunkowo celna, a przybijanie demonów do ścian za pomocą metrowej długości kołków nie chce się znudzić. :-)