Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 kwietnia 2004, 13:23

autor: Jacek Hałas

Armed & Dangerous - recenzja gry - Strona 2

Armed & Dangerous to kolejny projekt pracowników firmy Planet Moon Studios, twórców nietuzinkowej gry Giants: Citizen Kabuto. Jest to pozycja łącząca mnóstwo dynamicznej akcji z elementami strategicznymi, zrealizowana w pełni trójwymiarowej grafice.

A jak przedstawia się właściwa gra? Toż to klasyczny „MDK”! Podobieństw do gry Shiny jest nadzwyczaj dużo. Widać to w zachowaniach przeciwników, ujęciach kamery, pojawiają się podobne giwery i dopałki. Ba! Pozostawiono nawet charakterystyczne tarcze, które w tej konkretnej grze oznaczają akurat chatki do wyburzenia. Akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Jako ciekawostkę należy uznać fakt, iż autorzy zastosowali efekt Widescreen. Pomimo tego, że wynik końcowy jest całkiem ciekawy, to powinno się pozostawić go jako opcję, a nie konieczność. Przypuszczam, że zwężony ekran wielu graczy (szczególnie tych, którzy grają na mniejszych monitorach), może doprowadzać do białej gorączki. Przebieg gry nie odbiega zbytnio od tego, co świetnie znamy z „Giants” i „MDK”. Gra jest wyjątkowo dynamiczna, przestoje są co najwyżej chwilowe. Cele kolejnych etapów są jasne, całość przypomina co prawda idiotyczną sieczkę pokroju „Serious Sama” czy „Will Rocka”, aczkolwiek rozgrywka jest bardziej urozmaicona. Duże brawa należą się twórcom poziomów. Przede wszystkim, cieszy spora interaktywność otoczenia. Wiele jego elementów można zniszczyć, pojawiają się również miejsca, w których chwila namysłu może ułatwić dalszą część levelu. Co zrobić z ogromnymi skałami „zawieszonymi” nad wrogą bazą? Tak, wywołać lawinę aby nie wdawać się w bezsensowną walkę. Jedynym minusem plansz są momentami wyjątkowo irytujące niewidzialne ściany. Ja rozumiem, że autorzy chcieli w ten sposób uchronić mniej ostrożnych graczy przed spadnięciem do wody czy w przepaść, ale to już lekka przesada. Zdecydowanie lepiej wypadają natomiast poziomy, na których przyjdzie skorzystać z odrzutowego plecaka. Momentami przypomina to co prawda „MDK” (szczególnie przy powolnym odpalaniu), ale zabawa i tak jest przednia, tym bardziej, że etapy, na których można sobie polatać są wyjątkowo starannie przygotowane. Jako nieporozumienie można natomiast potraktować poziomy, na których przyjdzie zasiąść za sterami ogromnego działa i bronić dostępu do kolejnych twierdz. Może i jest to ciekawe (szczególnie jeśli ma się w głowie sceny batalistyczne z drugiego „Władcy Pierścieni”), ale etapy te są wyjątkowo proste, nawet na wyższych poziomach trudności. Eliminowanie szturmujących oddziałów nie sprawia najmniejszych problemów. Na minus muszę też zaliczyć irytujące etapy czasowe oraz te, w których trzeba chronić niewinnych mieszkańców zwiedzanej krainy. Zdarza się, iż trzeba je powtarzać nawet po kilka razy. Istotnym atutem gry jest natomiast spora różnorodność miejsc, które przyjdzie ekipie Lionhearts odwiedzić. Zaczynamy na niezbyt fascynujących terenach arktycznych, ale w dalszej grze dana nam będzie możliwość zbadania przepięknie wykonanej puszczy, licznych kanionów, miasta a nawet, osadzonego u podnóża gór, domu spokojnej starości.

Arsenał, z którego przyjdzie Romanowi skorzystać, jest imponujący. Zacznijmy od tradycyjnych giwer. Na początku zabawy dysponuje on co prawda jednym marniutkim karabinem (na dodatek przypominającym wysłużonego M1 Garanda), ale bardzo szybko zaczynają pojawiać się znacznie lepsze sprzęty. Zdecydowanie najczęściej korzysta się z tradycyjnego karabinu maszynowego. Cechuje się wyjątkową celnością, nie ma też żadnych problemów z amunicją. Ciekawie ukazano działanie moździerza, z wyglądu przypominającego wykręconą armatę, a także wyrzutni rakiet, której podstawową zaletą są samonaprowadzalne pociski. Najciekawszą giwerą jest jednak Landshark Cannon. Wyobraźcie sobie, iż broń ta strzela... rekinami! Po oddaniu strzału „zanurzają się” one w ziemi.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej