Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 marca 2004, 14:17

autor: Piotr Deja

Neverwinter Nights: Hordes of the Underdark - recenzja gry - Strona 2

Neverwinter Nights: Hordes of the Underdark to drugi oficjalny dodatek do gry z gatunku cRPG Neverwinter Nights osadzonej w realiach dobrze znanego miłośnikom fantasy świata Forgotten Realms.

Drugi rozdział memu bohaterowi podobał się najbardziej. Było tu najwięcej do zrobienia, tutaj też nareszcie mógł ujrzeć nowe tereny. Razem jest pięć nowych scenerii, z czego cztery spotykamy w Podmroku. Przede wszystkim sam Podmrok – rozległe, brunatno brązowe pieczary ciągnące się bez końca, wraz Drowimi i gnomimi budynkami, wnętrza tychże budynków jako druga sceneria, oraz organiczne tunele Obserwatorów i takie... „obce” (jak z Aliena) pomieszczenia Łupieżców Umysłu. Niestety, mój heros rozczarowany był jedną kwestią – jakkolwiek tereny prezentują się wyśmienicie, to za mało jest ich w grze. Bohater odwiedził zaledwie jedną lokację tuneli obserwatorów i kilka pomieszczeń Łupieżców Umysłu. Spodziewał się także rozległego miasta Drowów, a znalazł się tylko w jakimś małym obozie uchodźców. Cóż, przynajmniej na towarzystwo nie można było narzekać i nie mowa tu o przeciwnikach. Jakkolwiek żaden najemnik, prócz Deekina, nie zdołał teleportować się do Podmroku, to nowi w pełni wynagrodzili tę stratę. Choć Valen, mistrz broni z domieszką demonicznej krwi mógł wydawać się odpowiednim wyborem, to heros zwrócił większa uwagę na Nathyrrę – Drowkę, tak samo piękną co niebezpieczną zabójczynię. Rozmowy z nią i jej komentarze umilały bardzo eksplorowanie mrocznego Podmroku. Wracając jednak do samej przygody – jak już wspomniałem, drugi rozdział memu herosowi najbardziej przypadł do gustu ze względu na mnogość różnych zadań oraz ich rozwiązań, ciekawych pomysłów, różnorodność przedmiotów i postaci – np. jako czarodziej, bohater mój stworzył nawet własnego golema! Koniec rozdziału drugiego jest też zaskakujący – chcąc, nie chcąc, bohater wziął udział w bitwie jako przywódca wyznawców Eilistree, ale to nie była jedyna niespodzianka...

Heros nie chce zdradzać tych niespodzianek, więc nie powie jak i dlaczego znalazł się w skutej lodem Canii – ósmym piekle Baator. W trzecim rozdziale zaprezentowany został piąty rodzaj terenu – mroźne pustkowia. Wiecznie zimno, wszechobecna, połyskująca biel lodu i śnieg towarzyszyły memu bohaterowi przez całą wędrówkę. Wędrówkę dość liniową, nawiasem mówiąc, jednak poprzetykaną naprawdę ciekawymi pomysłami – co powiecie na np. mimika (chodzącą skrzynię), który zdziera z was ubranie, tudzież pancerz i ucieka, zostawiając herosa nagiego i dygoczącego z zimna? Nie wiem, co powiecie, ale na pewno ja nie powiem tego, co rzekł wtedy mój bohater – nie nadaje się do druku. Dodatkowo niespodzianką będzie spotkanie starych znajomych z Neverwinter Nights, a już fenomenalna (jak stwierdził mój bohater) była walka finałowa, naprawdę trudna, naprawdę straszna, naprawdę ekscytująca. Do tego rozwinął się romans z Nathyrrą, który przerodził się w miłość – i to prawdziwą, udowodnioną przez istotę, która mylić się nie może, czyli Znającą Imiona. Bohater żałuje tylko, że nie sprawdził wszystkich możliwości, bo choć zabił głównego przeciwnika, to do dzisiaj zastanawia sie co by było, gdyby się do niego przyłączył? Szkoda, że to nie gra, gdzie można zapamiętać jakiś moment i wrócić do niego w razie potrzeby.