Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 lutego 2004, 12:50

autor: Borys Zajączkowski

Massive Assault - recenzja gry - Strona 4

Strategia turowa, rozgrywająca się odległej przyszłości. W roku 2365 ludzie odkryli w przestrzeni kosmicznej sześć planet bogatych w surowce potrzebne ziemskiej cywilizacji do dalszej egzystencji.

Obiecałem napiętnować polskiego wydawcę za poziom polonizacji „Massive Assaulta” i od zamiaru tego nie odstąpiłem, chociaż nie lubię rozpisywać się o niedociągnięciach, gdy mam do czynienia z grą generalnie dobrą. Cóż, jeśli tłumaczenie jest po prostu tragiczne. Pojawiają się w nim (ba! są nagminne!) błędy ortograficzne, gramatyczne, stylistyczne, słownikowe, składniowe oraz takie, dla których nikt jeszcze nazwy nie wymyślił – odkrywcze. Problem beznadziejnie wykonanej pracy mój przyjaciel ujmuje prosto: „panie, za te pieniądze mógłbym mieć dwóch studentów”. Rzecz w tym, że tu zdajemy się mieć przypadek opłacenia gimnazjalisty torbą cukierków. Wstyd i hańba, a jakby ich było mało, całość uzupełnia hasło reklamowe (?) na opakowaniu: „turowa, ale grywalnością przebija niejednego RTS’a”. Żenada. Błędne, czasem nawet nie brzmiące po polsku (czyli nie brzmiące po żadnemu), a często po prostu beznadziejne i irytujące teksty w dwójnasób rażą wypowiadane przez dziewuszkę-narratorkę, której skądinąd sympatyczny głosik nijak nie pasuje do atmosfery zbrojnego konfliktu. Szczęśliwie zdecydowana większość spędzanego przy grze czasu mija przy akompaniamencie strzałów, wybuchów tudzież zgrzytu gąsienic, a wypełnia go naprawdę dobra zabawa. Tylko dlatego wzdragam się przed obniżeniem finalnej oceny za rodzime (nazwijmy to) tłumaczenie.

Na koniec, po nieuniknionym narzekaniu, muszę się przyznać do jednej rzeczy, jakże na korzyść gry świadczącej: nie zamierzałem poświęcić na napisanie niniejszej recenzji więcej niż jednego dnia, a miałem nadzieję uwinąć się z nią jeszcze szybciej. Niestety (albo stety, choć czasu mi nie zbywa) nic z tego nie wyszło. Ilekroć zabierałem się do pisania kolejnego fragmentu tekstu, tylekroć nachodziła mnie nie dająca się odeprzeć ochota, by rozpocząć jeszcze jedną (naprawdę, naprawdę ostatnią) wirtualną wojnę. I tak zeszły mi dwa dni. Wszystko dlatego, że w zerteesowaciałym świecie współczesnych gier strategicznych „Massive Assault” stanowi niezwykle przyjemny prezent dla fanów klasycznych turówek.

Borys „Shuck” Zajączkowski