autor: Borys Zajączkowski
The Simpsons: Hit & Run - recenzja gry
The Simpsons: Hit & Run to wirtualna odsłona przygód zwariowanej żółtej rodzinki, znanej ludziom na całym świecie już od przeszło 14 lat. Stworzeniem scenariusza zajęli się ludzie odpowiedzialni za popularny serial telewizyjny...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Nie umiałem sobie odmówić przytoczenia tła społeczno-historycznego, na którym wyrósł serial o rodzinie Simpsonów – zbyt istotne mi się ono wydaje, by rozważania o grze pod tym samym tytułem ograniczyć li tylko do oceny jej grywalności. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, iż tym samym znacznie przekroczyłem ramy konwencjonalnej recenzji. Dlatego odsyłam tych spośród Was, drodzy czytelnicy – którzy albo o Simpsonach wiecie wszystko, albo wiedzieć więcej nie chcecie – od razu do szóstego akapitu. Programistów do piątego. ;-)
„The Simpsons: Hit & Run” na całym świecie spotkała się z bardzo przyjaznym odbiorem. Dlatego szykując się do ocenienia tej skądinąd sympatycznej gierki co najwyżej przychylnie, śpieszę wyznać, iż nie czynię tego z przekory. W każdym razie nie tylko z przekory. Jako gra zręcznościowa, będąca swego rodzaju kreskówkową adaptacją „Grand Theft Auto”, ma się ona wcale dobrze i poza podstarzałą technicznie grafiką trudno jej wiele zarzucić. Trzyma się konwencji. Uważam jednak, że nie wolno jej oceniać w oderwaniu od jej telewizyjnego pierwowzoru, serialu, który nie tylko stał się jednym z amerykańskich symboli oraz przetarł drogę dla licznego grona ambitnych filmów rysunkowych, lecz przede wszystkim zaistniał jako znaczące wydarzenie kulturalne i społeczne. Sukces, który odniósł, 12 otrzymanych nagród Emmy, czyli wysokie opinie krytyki oraz nie mniejsze zadowolenie przeciętnych zjadaczy chleba, były wynikiem wielopłaszczyznowej konstrukcji świata Simpsonów, dotykających ich problemów oraz wynikającego z nich humoru. W tym serialu każdy znalazł coś dla siebie, coś, co zrozumiał i co go rozbawiło do łez. Dobrze by więc było, gdyby komputerowa adaptacja telewizyjnych "The Simpsons" uwzględniała zauważalną część tego bogactwa, które spłodził umysł Matta Groeninga oraz jego współpracowników. Już bowiem od samego początku „The Simpsons” nieśli ze sobą spory ładunek humoru rozplanowanego na różnych poziomach abstrakcji.
W 1987 roku Tracey Ullman powołała do życia w ramach Fox Network cotygodniowy „The Tracey Ullman Show” - program odbijający w krzywym zwierciadle gro ludzkich archetypów drugiej połowy XX wieku. Piętnujący albo ośmieszający szczególnie się o to proszące osobowości lub osobistości. Ten właśnie show, arena aktorskich i prezenterskich popisów Tracey Ullman oraz źródło pierwszej nagrody Emmy przyznanej Fox Network, stał się pożywnym podłożem dla fenomenu rodziny Simpsonów. Zaproszony do współtworzenia programu Matt Groening zmuszony był poprzestać na krótkich, animowanych wstawkach-przerywnikach, w których ożyła karykatura amerykańskiej rodziny – przeciętnej, acz skrupulatnie obranej z powierzchownej normalności. Simpsonowie w swojej stricte użytkowej postaci funkcjonowali przez dwa lata, aż w grudniu 1989 roku zadebiutowali jako samodzielna kreskówka.