autor: Adrian Napieralski
Lock On: Modern Air Combat - recenzja gry
Lock On: Modern Air Combat to następca słynnego symulatora rosyjskich myśliwców – Flanker 2.0. Tym razem autorzy zdecydowali się umożliwić graczom wypróbowanie również i kilku dzieł amerykańskiej myśli konstrukcyjnej.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Lock On: Modern Air Combat, nowy symulator wojskowych samolotów, dzięki szumowi medialnemu jaki zgromadził wokół siebie z pewnością stał się jedną z gier, które dla niektórych stają się klasyką bądź legendą, jeszcze zanim trafią na półki sklepowe. Wielbiciele symulacji lotniczych regularnie karmieni byli licznymi kilkuminutowymi filmami wypływającymi z Ubi Softu, przedstawiającymi krótkie, bardzo efektowne sceny z samej gry, co tylko podgrzewało atmosferę wokół produkcji i rodziło dziesiątki pytań w głowach przyszłych nabywców. Tego typu działania marketingowe są jednak bronią o dwóch ostrzach – wprawdzie doskonale pobudzają apetyt czekających na premierę fanów, ale jednocześnie powoduje to, że oczekiwania stają się wyższe, a kupujący stawiają produktowi barierę, której czasami nie może on przeskoczyć. Jak wyglądało to w przypadku Lock On?
Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie polityka Ubi Softu, wydawcy gry. Chcąc zdążyć z premierą na święta, niejako zmusił on twórców do szybszego zakończenia prac, przez co na rynek trafił produkt – nie bez przesady – pełen niedoróbek. Oczywiście nie były to jakieś rażące błędy uniemożliwiające zabawę, większość z nich była jednak zauważalna na pierwszy rzut oka przez doświadczonych graczy, a o ich skali świadczy patch, którego lista poprawek po wydrukowaniu zajmuje ponad trzy strony. Czy Lock On spełnił oczekiwania nabywców? Mimo wszystko myślę, że tak. Na nowy symulator Ubi Softu czekali przede wszystkim fani poprzedniego, bardzo realistycznego symulatora – Flanker 2 (i kolejnych jego modyfikacji). O ile jednak Flanker 2 umożliwiał latanie wyłącznie tytułowym samolotem (oraz w późniejszej odsłonie – MiG-iem 29), o tyle Lock On zwiększa liczbę dostępnych maszyn do ośmiu i nie ogranicza nas jednocześnie do samolotów produkowanych w Rosji. Tym razem w hangarze stoją zarówno samoloty amerykańskiej produkcji, czyli F-15C Eagle oraz A-10A Warthog, jak również rosyjskie Su-27 Flanker, Su-33 Flanker D, który startuje z lotniskowca Kuźniecow, Su-25 Frogfoot oraz trzy MiGi 29 – dwie wersje rosyjskie oraz niemiecka.
Po uruchomieniu program wita nas typowym menu (swoją drogą, chyba minęły już czasy, kiedy symulatory witały nas efektownym intro), umożliwiającym natychmiastowy lot wybranym samolotem (w konfiguracji bojowej), trening, pojedyncze misje, kampanie oraz dwa edytory misji (pierwszy, to edytor typowego dogfightu, drugi pozwala szczegółowo opracować misję). Kiedy już przeczekamy te kilkadziesiąt sekund ładowania się gry, oczom naszym ukazuje się jeden z najbardziej plastycznych sposobów przedstawienia terenu, z jakim mieliśmy do czynienia w symulacjach lotniczych. Jako że akcja gry umiejscowiona jest nad Krymem i Kaukazem, zobaczymy zarówno pięknie wymodelowane góry jak i niezwykłą wodę, w której odbijają się promienie słońca. Jest to dokładnie ten sam teren nad którym było nam dane latać we Flankerze, różnica w wykonaniu jest jednak porażająca. Podejrzewam, że podobnie jak ja, większość wirtualnych lotników rozpoczyna swoją przygodę z nowym symulatorem od wyskoczenia z kabiny i obejrzenia maszyny z zewnątrz. Dostępne w grze samoloty prezentują się wprost fantastycznie i nie dotyczy to tylko samolotów którymi możemy latać – pozostałe obiekty dopracowane są z równie zadziwiającą precyzją. Co więcej, od razu zauważamy, że świat wokół nas żyje własnym życiem – na lotnisku jeżdżą pojazdy, startują i lądują samoloty, szkoda tylko, że wszystko to jest zaskryptowane, wygląda zawsze tak samo i nie wynika z zapowiadanej wcześniej dynamicznej kampanii, w której losy walczących sił mogą zmieniać się na różne sposoby.