Space Colony - recenzja gry
Space Colony to kolejna gra zespołu Firefly Studios, znanego chociażby ze stworzenia cieszącej się bardzo dużą popularnością Twierdzy (Stronghold)...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Tylko nie to, kolejny tycoon. Zlitujcie się, proszę! Ile razy można powielać te same pomysły? Ale chwila, przecież ta gra nie ma słowa Tycoon w tytule. O, i nawet sprawia wrażenie ciekawej! No no, co to się porobiło... Tak właśnie zareagowałem na najnowsze dzieło Firefly Studios. Osoba, która zakupi i zainstaluje „Space Colony”, najprawdopodobniej potraktuje ją jako kolejną nudną strategię, która powstała przy niskim nakładzie kosztów, a jej producenci liczą na to, iż znajdzie się odpowiednio duża grupa frajerów. To jednak nieprawda. „Space Colony” może i nie jest świetnym tytułem, ale zapewnia co najmniej 15 godzin zabawy. Dopiero po tym czasie przeciętny gracz zacznie się solidnie nudzić. Do tego momentu ma jednak zapewnioną zabawę na zadziwiająco wysokim poziomie.
„Space Colony” to tytuł, który wręcz prosi się o wymyślenie kilku chwytliwych haseł marketingowych. Dzieje się tak za sprawą mechaniki rozgrywki. Można chyba spokojnie powiedzieć, iż jest to połączenie tradycyjnych humorystycznych tycoonów z serią „The Sims”. Co za tym przemawia? Ano niezwykle rozbudowane zarządzanie personelem, który na dodatek może wchodzić w różnorakie interakcje. W tytule tym coś dla siebie znajdą więc zarówno ci, których interesuje zaprezentowana tematyka, jak i osoby znudzone produkowanym przez EA tasiemcem. No dobrze, ale o czym właściwie jest ta gra? Zgodnie z tym, na co wskazuje tytuł, będziemy musieli zarządzać jedną z kosmicznych kolonii. Niestety, autorzy gry nie obdarzyli swego produktu żadną sensowną fabułą. Teoretycznie mamy rozbudowaną kampanię (o dostępnych trybach szerzej powiem już za chwilkę), ale kolejne etapy nie są ze sobą zbytnio powiązane. Większą uwagę przywiązuje się do rozbudowy kolonii niż tego, co dzieje się w galaktyce. Na szczęście reszcie elementów „Space Colony” nie można już nic konkretnego zarzucić. Ba! Niektóre z nich, dzięki swemu skomplikowaniu, mogą nawet zainteresować paru wytrawnych strategów.
Pierwszy kontakt z recenzowaną strategią nie należy jednak do miłych. Jako wielki miłośnik filmików FMV tworzonych na potrzeby gier, byłem zawiedziony brakiem jakiegokolwiek intra. Na szczęście w trakcie rozgrywania misji takowe filmiki już się pojawiają. Są nagrane w bardzo przyzwoitej jakości (niestety, kosztem rozmiaru okna, w którym są wyświetlane). Nie można im też nic zarzucić od strony technicznej. Kolejny zawód to menu główne. Okazuje się, iż autorzy nie przygotowali trybu multiplayer. Jest to tym bardziej dziwne, iż można rozgrywać tradycyjne misje skirmishowe. Ano właśnie, autorzy przygotowali trzy dość zróżnicowane tryby. Najciekawiej prezentuje się rozbudowana kampania. Tradycyjnie już warto ją rozpocząć od odbycia dość krótkiego, ale za to treściwego tutoriala. Gracz zaznajamiany jest w nim z podstawami odnośnie prowadzenia kolonii i zaspokajania potrzeb jej mieszkańców. Mimo iż interfejs nie jest przesadnie rozbudowany, warto skończyć tutorial. Wbrew temu, co można by sądzić samouczek oferuje wiele ciekawych podpowiedzi. Sama kampania, jak już powiedziałem, jest dość złożona. Została podzielona na kilka etapów (1 etap = 1 planeta), każdy z nich został z kolei rozdzielony na szereg misji. Wykonuje się je na tej samej planszy. W miarę postępów, kolonia musi być rozbudowywana. W końcu nie chcielibyśmy, aby jej mieszkańcy czuli się jak w kosmicznej sardynce.