Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 stycznia 2004, 13:44

autor: Bolesław Wójtowicz

Broken Sword: The Sleeping Dragon - recenzja gry - Strona 2

Trzecia część przygodowej serii Broken Sword. Ponownie wcielamy się w rolę George’a i Nico (bohaterów znanych z poprzednich części) i podążamy śladem tajemniczej historii sięgającej czasów średniowiecza.

Trzasnęło, błysnęło, a ja oczami wyobraźni ujrzałem nagłówki: “Prokurator niespełna rozumu”..., “Niewinność w okowach”..., “Szalony prokurator oskarża”...

- Halo, pobudka redaktorku, to nie to, o czym pan myśli – uśmiechnął się przebiegle – Sprawa jest dość prosta...

- To o co w końcu chodzi?!

- Mówiąc, że prokuratorowi odbiło, miałem na myśli fakt, że jak do tej pory nikt nie odważył się, by oskarżać grę komputerową...

- CO?! GRĘ?!

- Niech pan tak nie krzyczy! Bo widzisz, przyjacielu, jest tak...

W tym momencie otworzyły się drzwi z sali sądowej i woźny wrzasnął:

- Do sprawy numer BS3/12/03...

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że te tłumy wypełniające korytarze sądu czekają na tę jedną rozprawę. Prawdziwe pospolite ruszenie naparło na drzwi sali sądowej próbując zająć jak najlepsze miejsca. Cóż było robić, wykorzystując łokcie, kolana i wszystko inne, co w danej chwili mogło być przydatne, udało mi się wywalczyć miejsce w pierwszym rzędzie. Zyskałem dzięki temu sposobność, by uczciwie i w miarę rzetelnie zrelacjonować tę, przyznacie dość nietypową, sprawę.

Po kilkunastu minutach na salę wtoczył się sędzia oraz ława przysięgłych. Błyskawicznie potraktowano całą procedurę wstępną, dzięki czemu stosunkowo szybko dane mi było usłyszeć, co tak naprawdę stanowi sedno sprawy.

Usłyszałem coś takiego:

Naród przeciwko twórcom gry zatytułowanej Broken Sword – The Sleeping Dragon. Za to, że...”. Musiałem mieć niezłą minę, kiedy usłyszałem cały akt oskarżenia. Litości, rzeczywiście komuś tu nieźle odbiło. Oskarżać grę komputerową, a właściwie jej twórców, o to, że stworzono ją w pełnym 3D (cokolwiek to znaczy) i nie tak, jak oczekiwali niektórzy?! Rety, dokąd zmierza ten świat?! Co za bzdura... Zaraz, kto tu jest oskarżycielem posiłkowym? Związek Przyjaciół Klasycznych Gier Przygodowych... Cóż to za twór?! Oj, chyba muszę uważniej przyjrzeć się temu całemu bałaganowi...

Ale cisza, bo oto o zabranie głosu sąd prosi oskarżyciela.

Oskarżyciel: Wysoki Sądzie! Szanowni przysięgli! Staję oto przed Wami w imieniu setek tysięcy, a być może nawet milionów, miłośników gier przygodowych. Tych zwykłych, szarych użytkowników gier komputerowych, których jedynym marzeniem jest, by nikt nie odważył się naruszyć tego, co w ich rozumieniu jest dobre, wspaniałe, doskonałe... Aby nikt nie zmieniał ich gier... Czy to aż takie nadzwyczajne wymagania? Nie. Wystarczy uszanować ich wolę, nie ruszać tego, co wcale nie wymaga udoskonaleń, by wszyscy miłośnicy gier komputerowych, a w szczególności ich najszlachetniejszej odmiany, czyli gier przygodowych, żyli w pokoju i pełnej symbiozie. Niestety, firma Revolution Software musiała wsadzić kij w mrowisko i poróżnić graczy... I z tego też powodu znaleźliśmy się w tej oto sali...