Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 stycznia 2004, 12:24

autor: Włodarczak Adam

NHL 2004 - recenzja gry - Strona 2

NHL 2004 jest kolejną wersją rozwojową słynnej hokejowej serii zapoczątkowanej przez korporację Electronic Arts Inc. w roku 1994. Tradycyjnie już autorzy dołożyli wszelkich starań, by gra jak najwierniej odpowiadała rzeczywistości...

Karierowicz od siedmiu boleści

Każda ekipa w lidze NHL posiada swoje indywidualne parametry, które autorzy skrupulatnie opisali i umieścili w bazie. W przypadku trybów takich jak zwykły Sezon czy Play off, te atrybuty pozostają niezmienne. W Karierze natomiast, wraz z rozpoczęciem gry, wszystko u wszystkich spada do zera – od tej chwili rozpoczyna się budowa nowych potęg. Każdy klub scharakteryzowany jest jedenastoma głównymi wyróżnikami. Wszystkie te cechy można, a wręcz trzeba, rozwijać na dziesięciu poziomach (o tym jednak za chwil parę). Wybór klubu na początku nie jest więc zbyt ważną decyzją – bez względu na to, czy zaopiekujemy się słabeuszem czy też krezusem, efekt końcowy będzie tożsamy.

Po ówczesnym wyborze klubu przechodzimy do menu głównego menedżera (tzw. GM’s Options). W tymże biurze załatwiamy praktycznie wszystko, co związane jest z klubem od strony organizacyjnej. To właśnie tutaj mamy możliwość wymiany zawodników, podpisywania kontraktów z młodzikami (najpierw jednak warto zajrzeć do zakładki „scouting reports”, gdzie nasi szperacze wyszukują nowe talenty), bądź też przedłużania lub rezygnowania z umów ze starymi wyjadaczami. Dostępny jest także ranking menedżerów (wyjaśniać tego rzecz jasna nie muszę) oraz ekran z postępami naszych podopiecznych. W tym drugim oknie widzimy w jakich aktualnie nastrojach są hokeiści, a także możemy podziwiać ich postępy na treningach. Zmiany na lepsze są jednak bezpośrednio uzależnione od struktury klubowej, a ta z kolei - jak wiemy z powyższego - na początku jest zrównana do zera. Efekty te są więc początkowo nienajlepsze. Trzeba ten stan rzeczy szybko zmienić...

Wszelakich usprawnień dokonujemy w miejscu zwanym potocznie „upgrades”. Tak jak wspomniałem wcześniej, naszym oczom ukazuje się jedenaście „struktur”, które aż proszą się o modernizację. Zakładka „Staff” dotyczy klubowych skautów (wyszukiwanie talentów), lekarzy (szybszy powrót do zdrowia w razie kontuzji), szkoleniowców (zwiększają potencjał zawodników), speców od marketingu (więcej widzów) oraz agentów transferowych (dobre zakupy za mniejszą cenę). Druga podgrupa odpowiedzialna jest bezpośrednio za wzrost parametrów naszych podopiecznych. Przykładowo, rozbudowując klubową siłownię sprawiasz, iż hokeistom od razu podnoszą się atrybuty „siłowe”. Natomiast jeśli np. zainwestujemy w „practice rink”, to zawodnikom będzie lepiej grało się na własnym lodowisku. No dobrze, wszystko jasne, ale skąd brać na to kasę? Ano właśnie, tutaj jest haczyk - modernizacji nie dokonujemy poprzez wydawanie pieniążków, tylko specjalnych punktów. Te z kolei zarabiamy wygrywając kolejne mecze, kupując nowych wartościowych zawodników, etc. Reasumując – gdy np. maksymalnie rozwiniemy wymienione już siłownie, to każdy zawodnik, który znajdzie się w naszej kadrze, automatycznie notuje wzrost parametru „strenght” o 10 punktów (1 poziom x 1 „punkt), etc. Czyli, jeśli Kowalski z siłą 51 zasili nasz klub, to atrybut ten wzrośnie momentalnie do 61. W sumie rozwiązanie dość oryginalne, ale zarazem kontrowersyjne. Po prostu dobry, rozwinięty klub oddala się coraz bardziej od reszty kwasowej. Ci maluczcy natomiast pogrążają się w biedzie i nędzy. Chyba, że trafi im się odpowiedni menedżer, a wtedy to już inna bajka.