Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 stycznia 2004, 17:38

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Yager - recenzja gry - Strona 6

Yager to znakomity symulator o zręcznościowym charakterze, przenoszący nas w niezbyt odległą przyszłość, kiedy to ludzkość musi walczyć o wolność. Wszystkie misje wplecione są w niezwykle ciekawą fabułę, pełną przygód, niespodzianek, tajemnic i zdrady.

Gracz ma wrażenie, że jego myśliwiec przemieszcza się po żyjącej własnym życiem planecie. Często, w wolnych od walki chwilach, będziecie zataczać koła myśliwcem tylko po to, aby pozwiedzać to, co stworzyli dla nas autorzy Yagera. Na szczególną uwagę zasługują plaże i klify, które w połączeniu z taflą oceanu robią piorunujące wrażenie. Do tego wszystkiego warto dodać, że w momentach kryzysowych – czyli bitew – wszystko to miesza się z myśliwcami i okrętami bitewnymi wrogów, a także laserami i rakietami wystrzeliwanymi to przez wrogów, to przez sprzymierzeńców gracza. Chaos i ferwor walki, jaki towarzyszy takim potyczkom, jest niesamowity. Każdy poczuje się jak w prawdziwej strefie wojny, gdzie jeden błąd kosztuje życie własne lub któregoś z sojuszników. Efekty wizualne robią wrażenie. O ile same poziomy są bardzo bogate w szczegóły, o tyle w momencie pojawienia się wielkich okrętów bitewnych i wielu myśliwców wszystko nabiera jeszcze większych rumieńców. Zniszczenie małych stateczków nie jest może piorunujące, ale rozwalenie po ciężkich zmaganiach kilkanaście razy większego okrętu wojennego z pewnością przykuje graczy do monitorów. To już nie proste eksplozje znane z X-Wing vs Tie Fighter, to zaawansowane animacje, które są interaktywne z otoczeniem i jednostkami gracza i komputera. Eksplodujące okręty rozwalają się, a fale uderzeniowe i odłamki wpływają na fizykę lotu, a czasem na istnienie myśliwców znajdujących się w zasięgu ich rażenia. Zbyt bliska odległość może sprawić, że nasz myśliwiec zostanie po prostu zmieciony z powierzchni planety, a my będziemy musieli rozpocząć misję od ostatniego zapisanego stanu gry.

Mayday, Mayday

Yager został w Polsce wydany przez firmę LEM, oczywiście w wersji DVD. Cena wynosi 99 PLN. Biorąc pod uwagę jakość wykonania tej gry, a także wybór spośród dostępnych na rynku space-simów, z całą pewnością jest to tytuł, jaki każdy fan tego gatunku powinien mieć w swojej kolekcji. Szkoda, że tytuł pojawił się w angielskiej wersji językowej. Taka fabuła, sposób jej narracji i dosłownie godziny wypowiadanych dialogów, aż proszą się o chociażby kinową polonizację. Niestety, Yager dostępny jest wyłącznie w angielskiej wersji językowej, co ograniczy radość jego odbioru przez graczy, którzy nie radzą sobie zbyt dobrze z tym językiem. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z dynamiczną grą akcji, pełną jej zwrotów i mnóstwem bardzo ciekawych pomysłów na misje. Grywalność jest gigantyczna, aczkolwiek przy wielkich bitwach dosyć męcząca, chociażby przez swój bardzo wysoki poziom trudności. Chwilami zastanawiałem się, czy głównym celem twórców gry nie było wyprowadzenie gracza z równowagi, poprzez systematyczną i intensyfikującą się w jego ciele frustrację. Yager z całą pewnością jest wyzwaniem – i to zarówno dla fanów space-simów, jak i dla lubiących dynamiczną akcję graczy. Jest także wyzwaniem dla naszych komputerów, gdyż o ile gra „ruszy” już na P3 500 z 256MB Ram i GeForce 3, o tyle gigantyczne, epickie bitwy, których w grze jest sporo, dosłownie „pożerają” bebechy komputerów i wyciskają z ich procesorów i kart graficznych siódme poty. Ale za to jaki jest efekt wizualny, połączony z grywalnością i satysfakcją ukończenia kolejnej pasjonującej bitwy? Olbrzymi! 99PLN za tę grę to bardzo mało, a biorąc pod uwagę ilość godzin jaką się przy niej spędzi, to cena jest bardziej niż satysfakcjonująca. Pod tym kątem z pewnością o wiele bardziej opłaca się kupić Yagera, niż chociażby Maxa Payne’a 2. Dla fanów kosmicznych symulacji jest to pozycja obowiązkowa, reszta niech najpierw zagra w demo, które daje przedsmak tego, co nas czeka pod względem grywalności, a także fabuły. Na koniec dodam tylko, że Duke Nukem i Serious Sam zyskali nowego kolegę w swoim kółku wzajemnej adoracji – Magnus Tide, chociaż chwilami aspiruje do miana bohatera ambitnego, to często wykazuje się charakterystycznym dla powyższych herosów humorem oraz... impotencją intelektualną, która dodaje mu uroku.

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz