Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 listopada 2003, 11:00

autor: Piotr Deja

Commandos 3: Kierunek Berlin - recenzja gry - Strona 2

Commandos 3 to kolejna odsłona taktycznej strategii osadzonej w realiach II Wojny Światowej. W ponad 20 misjach, w kilku kampaniach (Londyn – kampania treningowa, Normandia, Francja i Niemcy, Stalingrad) do wykonania czekają najróżniejsze misje...

Mocne uderzenie

W grze oddano nam do dyspozycji cztery kampanie (razem z treningową), co daje w sumie czternaście misji. O tym, czy to dużo, czy mało, powiem na końcu. Nawet doświadczonym komandosom radzę zacząć od treningu, który dokładnie omawia zastosowanie interfejsu i nowych umiejętności naszych podopiecznych. Opanowanie tego pierwszego może zająć kilkanaście minut, choć nie można mu nic zarzucić. Pierwsza, „właściwa” kampania zanosi nas do Stalingradu. I tu chciałbym o czymś wspomnieć – lubię, jak gra zaczyna się od tzw. „mocnego uderzenia”. Nie rozczarowałem się w przypadku komandosów. Pierwsza misja, która polega na zabiciu wyszkolonego wrogiego snajpera, od razu przykuwa do ekranu monitora. Rosyjski żołnierz informuje nas o sytuacji, o tym, że „wrogiem jest morderca, nie człowiek”... Już po rozpoczęciu co chwila giną jacyś sprzymierzeńcy, którzy nieostrożnie podnieśli głowę ponad niski murek lub stos worków z piaskiem. Nie jest dobrze... Trzeba się spieszyć! I to spieszyć się powoli, gdyż jeden pochopny ruch, jedno wychylenie się poza bezpieczne miejsce – i już zamiast twarzy naszego komandosa pojawia się urocza czaszeczka. Szybkie rozeznanie sytuacji, zasięg wzroku przeciwnika, popatrzenie na mapę w celu poznania możliwości, zapisanie gry... Stawiamy pierwszy krok, giniemy, load i kolejna próba. Cóż, nie ma sensu opisywać dalej, gdyż każdy woli własne doświadczenia. Powiem tylko jedno – Pyro Studios nadal wie, jak sprawić, by gra była diabelnie grywalna.

Kierunek: Berlin, ale nie tylko...

Wracając do kampanii – jak już wspomniałem, są cztery. Pierwsza, treningowa, rozgrywa się w Londynie. W drugiej, prócz Stalingradu zwiedzimy także Berlin. Trzecia rozgrywa się w Europie Środkowej, czwarta natomiast wykorzystuje motyw lądowania w Normandii. Nie zamierzam omawiać dokładnie fabuły tychże kampanii, gdyż zepsułoby wam to tylko zabawę. Najważniejsze, że nie będziemy się tu nudzić ani chwilę. Najciekawsza moim zdaniem jest kampania, w której za zadanie mamy wykraść dzieła sztuki z pędzącego pociągu. Pociąg sobie jedzie, wokół teren przesuwa się szybko, a my penetrujemy wagony oczyszczając je z Niemców... Wszystkie kampanie są dynamiczne – cele misji zmieniają się tu bardzo szybko, przyjaciele stają się wrogami, co chwila komandosi zostają złapani w ręce wroga, a pozostali przygotowują akcję ratunkową. Najbardziej byłem ciekaw, czy zapowiedzi twórców okażą się prawdą – wszak obiecywali, że w każdą misję będzie się grać inaczej (gdyż, jak mówili, w poprzednich wystarczył jeden sposób grania). I tak też jest w istocie. Niektóre misje wymagają sprytu i cichego podejścia. Trzeba naprawdę martwić się, gdzie zostawiać ciała wrogów i czy eliminując jednego strażnika nie zostanie się zauważonym przez drugiego. Wykalkulowane i chłodne podejście do sprawy to podstawa, nie można podejmować nieprzemyślanych działań. Inne zadania zrywają z tym zupełnie – w nich liczy się tylko siła ognia. W misji z udaremnieniem podłożenia bomby trzeba jak najszybciej zdobyć granaty i jakiś dobry karabin maszynowy, a potem po kolei eliminować Niemców, zapominając o czymś takim jak „niewywoływanie hałasu”. Jedna z misji polega na przygotowaniu zasadzki na wrogi konwój – prócz komandosów mamy także oddział alianckich żołnierzy, których umiejętne rozstawienie jest sprawą kluczową.