Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 sierpnia 2021, 20:09

Recenzja gry No More Heroes 3 - na świecie nie ma już bohaterów - Strona 2

No More Heroes 3 to ostatnia część pokręconych przygód Travisa Touchdowna. Goichi Suda opowiedział tu niebywale krwawą historię miksującą gatunki, style i nawiązania do popkultury. Całość tworzy swojego rodzaju bałagan, ale taki, który może się podobać.

Krwawa jatka w wielu smakach

Takie widoki to codzienność w No More Heroes III.

Rozgrywka w No More Heroes III wymyka się ramom gatunkowym. Na początku wydaje się, że mamy do czynienia z klasycznym slasherem, w którym musimy wysiec sobie drogę przez kolejnych rywali. Później okazuje się, że twórcy w swojej zabawie gameplayem poszli bardzo, bardzo daleko. Przez większość czasu w No More Heroes III faktycznie operujemy energetyczną kataną, a rozgrywka bazuje na refleksie i umiejętności robienia uników. Podczas walk z bossami sytuacja potrafi się jednak diametralnie zmienić.

W takich momentach produkcja ta staje się np. rytmiczną grą muzyczną albo też twórcy zmuszają nas do zabawy na zasadach jRPG (turowa walka w stylu serii Pokemon). Kompletnym odlotem jest sekcja zmieniająca No More Heroes III w pierwszoosobowy survival horror w stylu Outlasta, gdzie wyposażeni jedynie w latarkę eksplorujemy kolejne korytarze. Wyznam, że w takich chwilach zbierałem szczękę z podłogi, bo wydawało mi się, że już nic mnie nie zaskoczy, tymczasem Goichi Suda z każdą godziną dostarczał mi coraz więcej atrakcji.

W środku No More Heroes III znajdziecie kilka innych gier.

Jednak przez znakomitą większość czasu No More Heroes III faktycznie jest slasherem, i to naprawdę dobrym. Sama walka sprawia dużo satysfakcji – ciosy są mięsiste, a świetne wykorzystanie funkcji HD Rumble w Joy-Conach (odpowiedzialnej za system wibracji) sprawia, że czuć ich wagę. Z przeciwników regularnie wylewa się wielokolorowa maź, a dobrze wykonane kombosy prowadzą do cudownie brutalnych ciosów kończących. Te z kolei gwarantują efektowne rozczłonkowywanie kosmicznych przeciwników, a czasem bardzo interesujące ruchy wyjęte żywcem z amerykańskiego wrestlingu.

Walka energetyczną kataną nie należy do najłatwiejszych – sprzęt nieustannie trzeba ładować, unikając przy tym gradu ciosów wyprowadzanych przez wrogów. Ponadto niektórzy przeciwnicy są na tyle potężni, że lepiej nie zbliżać się do nich bez naładowanych umiejętności specjalnych. Te ostatnie przypisane są do rękawicy Death Glove, którą ulepszamy w podziemiach motelu Travisa. Za jej pomocą możemy spowalniać czas, używać telekinezy i atakować specjalnymi kopniakami mocy. Po naładowaniu rękawicy do pełna otrzymujemy dostęp do specjalnego stroju robota pozwalającego na zadawanie gigantycznych obrażeń. Generalnie trudno mieć większe zastrzeżenia do jakości kolejnych starć – jest tak agresywnie, widowiskowo i efektownie, że czasem nie sposób oderwać się od konsoli.

Przepychanie toalet i zbieranie śmieci

Ach, tak, klasyczne udrażnianie kanalizacji w celu zarobienia na wpisowe do walki z bossem.

Fani serii No More Heroes doskonale to wiedzą, ale wszystkim innym należy wyjaśnić, że do walki z kolejnym bossem nie można podejść tutaj ot tak. Nie wystarczy wykonanie jakiegoś zadania, by magicznie odblokował nam się dostęp do starcia. Tu trzeba sobie na to zapracować. Dużą część gry poświęcamy więc na poszukiwanie specjalnych potyczek, oznaczonych kolorami czerwonym i niebieskim, a nazywanych „designated matches”. Przed każdym pojedynkiem z bossem trzeba odbyć trzy walki z pomniejszymi przeciwnikami. Bywają one jednak dość trudne i w żadnym wypadku nie można traktować ich jako kolejnych przystanków na drodze do celu. Wymagają bowiem dużych umiejętności i pełnego skupienia.

Kiedy uda nam się już uporać z trzema kolejnymi wyzwaniami, gra stawia przed nami jeszcze jedną barierę – finansową. Do walki z bossem można przystąpić wyłącznie po uzbieraniu odpowiedniej ilości utopia coins Sposobów na ich pozyskanie jest całkiem sporo, ale nie wszystkie są oczywiste.

Wirtualną walutę otrzymujemy, rzecz jasna, za wygrywanie kolejnych potyczek, ale także za aktywności poboczne, takie jak starcia z kolejnymi falami przeciwników, likwidowanie latających potworów oraz... zbieranie śmieci z plaży, przepychanie toalet czy strzelanie z czołgu do ogromnych aligatorów chodzących na dwóch łapach. Te absurdalne wyzwania stanowią integralną część cyklu i na początku nawet bawią, ale grindowanie monet poprzez udrażnianie zapchanych muszli klozetowych dość szybko staje się monotonne.

Pamiętajcie, żeby ładować baterię w swoich energetycznych katanach.

Po tej dużej porcji słodyczy przyszła więc pora na łyżkę dziegciu. Zabawa w No More Heroes III jest przednia, dopóki zajmujemy się chodzeniem od jednej walki do drugiej. Wspomniane wcześniej aktywności poboczne są ciekawą odskocznią, ale raczej tylko za pierwszym razem i pod koniec gry mamy ich już serdecznie dość. Ponadto konstrukcja świata z podziałem na połowicznie otwarte lokacje powoduje, że ekrany ładowania oglądamy zdecydowanie zbyt często. Miasto Santa Destroy i jego okolice możemy zwiedzać pieszo lub na motorze, ale raczej nie ma co nastawiać się na eksplorację – świat gry jest wręcz przytłaczająco pusty.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej