Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 26 sierpnia 2021, 11:55

Recenzja King’s Bounty 2 - gry, która próbuje wejść do pierwszej ligi gier RPG - Strona 2

Dobrze znane graczom King’s Bounty stało się zupełnie inną, bardziej erpegową produkcją. Czy to wyszło jej na dobre? Nie jestem pewien.

Do boju, panowie

Poprzednie gry z serii kładły ogromny nacisk na walki z potworami i nowe King’s Bounty również tematu nie unika, choć trzeba sobie od razu powiedzieć, że liczba starć została drastycznie zmniejszona. Deweloperzy zapowiadali to zresztą dawno temu i słowa dotrzymali – wizyty na polach bitew faktycznie mogą stanowić zakładane 30% zawartości gry. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba nauczyć się bić, bo wrogie armie nie tylko bronią przejść do kolejnych fragmentów mapy, ale często mierzą się też z nami podczas wykonywania zadań. Niektórych starć co prawda można uniknąć, wybierając alternatywne sposoby na ukończenie misji, ale nie da się ich wymazać z naszej rozgrywki w całości.

Kupa przedmiotów do zbierania.

Na początku recenzji wspomniałem, że zmian w tym aspekcie zaszło mnóstwo – i tak jest w istocie. Poprzednio jednym limitem w rozbudowie armii był współczynnik dowodzenia – to on uzależniał, jak wiele istot danego typu mogliśmy kontrolować. W „dwójce” atrybut ten pełni identyczną rolę, ale liczba jednostek w slocie nie może przekroczyć dziesięciu. Wynika to bezpośrednio ze sposobu prezentacji wojsk na polu bitwy, bo teraz każdy żołnierz jest fizycznie obecny na heksie, a ten jest w stanie pomieścić ograniczoną ich liczbę.

Deweloperzy rozwiązali w ten sposób pewien problem, który charakteryzował wszystkie cztery odsłony serii, stworzone przez studio Katauri Interactive. W tamtych grach mogliśmy ukończyć zmagania, korzystając ciągle z tych samych jednostek, bo z czasem po prostu dorzucaliśmy ich coraz więcej. Tutaj tak zrobić się nie da. Prędzej czy później trzeba pomyśleć o korektach w składzie, gdyż niskolevelowi wojacy przestaną w końcu stanowić konkurencję dla mocniejszych oponentów.

Czasem trafiają się nawet cutscenki. Po ścianach tekstu w poprzednikach to duża zmiana.

W King’s Bounty 2 dobrze jest też trzymać alternatywne jednostki w odwodzie, bo często zdarza się, że w niektórych potyczkach sprawdzają się one lepiej niż te przez nas preferowane. Na szczęście garnizon w „dwójce” uległ znacznemu poszerzeniu i teraz możemy mieć przy sobie więcej niż dwie dodatkowe grupy stworów.

Sam system walki u podstaw korzysta z rozwiązań wypracowanych lata temu, więc w jednej turze mamy okazję zarówno przesuwać wojska, jak i dokonać ataku. Największe nowości to możliwość przejścia do obrony po zadaniu ciosu, a także wprowadzenie tzw. stref kontroli, które utrudniają odwrót żołnierzom, jeśli ci znajdą się w bezpośrednim sąsiedztwie jednostek przeciwnika. Karą za wycofanie się jest bowiem dodatkowy kontratak ze strony wroga bez opcji udzielenia odpowiedzi, a to jest równoznaczne z niepotrzebną stratą punktów życia. Z tego względu w King’s Bounty 2 generalnie trzeba wykazać się większą finezją w przesuwaniu armii niż wcześniej. Nieprzemyślane ruchy mogą pogrzebać nasze szanse na zwycięstwo, a przynajmniej mocno je zmniejszyć. Na dodatek perfekcyjna niegdyś taktyka wyczekiwania i ostrzału z bezpiecznych pozycji nie sprawdza się już tak dobrze. Jednostki atakujące z dystansu też muszą wykazać się mobilnością, bo na arenach zawsze znajdą się miejsca, w których można się ukryć przed strzałami łuczników. Tego wcześniej nie było.

Zdarzają się miejsca, nie tylko w śniegu, gdzie niewiele na polu bitwy widać.

Starcia w King’s Bounty 2 generalnie oceniam pozytywnie – jest to mój ulubiony aspekt tej gry. Ogólne wrażenie psuje tylko głupota przeciwników, którzy czasem wykonują zaskakująco dziwne akcje. Jednostki dystansowe pchają się do walki w zwarciu, mimo że z daleka sieją spustoszenie, lub panicznie próbują uciec ze strefy kontroli, co z reguły kończy się wybiciem ich co do nogi. Niektórzy przeciwnicy nie potrafią też dobrze poruszać się po polu bitwy, więc zdarza się, że otrzymujemy jedną lub dwie darmowe rundy na bezpieczny ostrzał „zagubionych” jednostek. Ten ostatni błąd dotyczy przede wszystkim tych aren, które nie są płaskie jak stół. Można mieć też pretensje do czytelności pola bitwy. Fatalne wrażenie robi pod tym względem prolog, gdzie cały czas walczymy w zimowej scenerii. Potem również zdarzają się z tym problemy, choć na dużo mniejszą skalę. Wydaje mi się, że pomogłoby lepsze wyróżnienie heksów, które nie są zaakcentowane wystarczająco mocno.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Podobają Ci się zmiany wprowadzone w Kings Bounty 2?

Tak
26,1%
Nie
73,9%
Zobacz inne ankiety