Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 lipca 2021, 17:16

Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - Strona 3

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin kontynuuje i rozwija pomysły zapoczątkowane przez pierwszą odsłonę podserii. Daje możliwość przeżycia wielkiej przygody i nadaje kolorów światu, który do tej pory był raczej dość mroczny.

Nie zawsze jest tak kolorowo

Podwójne ataki są widowiskowe, ale lepiej nie sprawdzać wtedy liczby klatek na sekundę. - Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - dokument - 2021-07-26
Podwójne ataki są widowiskowe, ale lepiej nie sprawdzać wtedy liczby klatek na sekundę.

Niestety pomimo wszystkich wymienionych wyżej zalet nie można przejść obojętnie obok stanu technicznego Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin. Po znakomicie działającym i jeszcze lepiej wyglądającym Monster Hunter: Rise nie ukrywam, że miałem wysokie oczekiwania, co do nowej odsłony. Niestety srogo się rozczarowałem pod tym względem. Gra na Switchu działa po prostu kiepsko. Podczas eksploracji zamkniętego, podzielonego na areny świata wydajność stoi na niezłym poziomie, gra utrzymuje nieco ponad 30 klatek na sekundę (z niewiadomych powodów Capcom nie zablokował liczby fps-ów na 30), ale widać, że rozdzielczość spada i obiekty w oddali wyraźnie się ząbkują.

W trakcie walk i przerywników filmowych sytuacja wygląda odwrotnie – konsolka dostarcza niesamowicie czysty i ostry obraz, ale robi to kosztem wydajności. Liczba klatek na sekundę w cutscenkach i intensywnych bitwach potrafi zejść w okolice 20. Kilka aktualizacji nieco poprawiło ten stan rzeczy i obecnie nie mamy do czynienia z festiwalem lagów, ale nawet mało wprawne oko dostrzeże wyraźne spowolnienia. Jest to naprawdę zadziwiające, biorąc pod uwagę, że mówimy o grze podzielonej na strefy, gęsto przeszytej ekranami ładowania.

Z drugiej strony wydaje się, że był to swojego rodzaju kompromis – wyższa płynność w trakcie przemieszczania się i niższa przy statycznych scenach walk i przerywnikach filmowych. Myślę, że jest tu też miejsce na poprawki, bo nieznaczne zmniejszenie rozdzielczości (albo innych zasobożernych efektów) może przynieść znaczny wzrost wydajności. Zobaczymy, co deweloperzy zrobią w tej kwestii, ale biorąc pod uwagę długą listę planowanych aktualizacji jestem dobrej myśli.

Z opinii dotyczących wersji pecetowej można wyczytać, że tam na odpowiednio wydajnym sprzęcie nie ma takich problemów. Widząc taki stan rzeczy trudno mi jest nie oprzeć się wrażeniu, że tworzenie gry na dwie platformy jednocześnie zaszkodziło wersji switchowej, która przy pecetowym wydaniu wygląda jak średnio udany port.

Łowcy potworów mówią po polsku (z napisami)

Podobnie jak w wydanym niedawno Monster Hunter: Rise, znajdziemy tu język Polski. To bardzo istotna rzecz szczególnie dla młodszego odbiorcy oraz osób, które nie radzą sobie zbyt dobrze z obcą mową. Niestety odnoszę wrażenie, że rozmiar produkcji i ilość tekstu potrzebna do przetłumaczenia przerosła nieco ekipę odpowiedzialną za spolszczenie. Wiele elementów tłumaczonych jest zbyt dosłownie, przez co brakuje im polotu widocznego w angielskim odpowiedniku. Żarty sytuacyjne również wypadają blado i czasem trzeba się zastanowić, o co w nich właściwie chodzi. Jeśli tylko znacie angielski w dostatecznym stopniu by zrozumieć większość zdań wypowiedzianych w grze, to nie wahajcie się na niego przełączyć – nie pożałujecie. Warto to zrobić chociażby dla kocich żartów Navirou.

Nie podobały mi się też sztuczne ograniczenia i ściany – po zabawie w Monster Hunter: Rise miałem poczucie, że gra pozbawia mnie możliwości wejścia tam, gdzie chcę. Ponadto, żeby zmusić naszego potworka do przeskoczenia jakiejś przepaści, albo szczeliny musimy wejść na specjalną kupkę kamieni i wcisnąć „B”, żeby zobaczyć animację skoku. Trochę to niedzisiejsze i utwierdza mnie w przekonaniu, że w silniku napędzającym Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin jest dużo 3DS-owych naleciałości i uproszczeń.

Potworki przejmują władzę

Witaj smoczku - przemierzymy razem świat i zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi. - Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - dokument - 2021-07-26
Witaj smoczku - przemierzymy razem świat i zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi.

Czy pomimo tych wszystkich problemów technicznych warto dać szansę Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin? Pewnie, że tak! To jeden z najciekawszych turowych RPG-ów od lat ze świeżym systemem walki, dość dobrze klejącą się historią i śliczną oprawą graficzną. Dzięki tej grze w polowaniu na potwory mogą wziąć udział doświadczeni gracze oraz nowicjusze. Pamiętajcie tylko, że na Switchu mogą zdarzyć się przycięcia, a jeśli to Wam przeszkadza, to zainwestujcie w wersję pecetową.

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin jest jedną z lepszych produkcji, które trafiły na Switcha w 2021 roku i znajduje się w czołówce mojego prywatnego rankingu gier turowych na tą konsolkę (zaraz za Fire Emblem: Three Houses i Mario + Rabbids: Kingdom Battle).

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zagrać w żadną produkcję z serii Monster Hunter, to nawet się nie zastanawiajcie – „Skrzydła Ruiny” oczarują Was i wciągną do tego wielkiego uniwersum, sprawiając, że od razu zapragniecie więcej. Z kolei wyjadaczom polowań polecam poboczną odsłonę jako okazję do rozszerzenia swoich horyzontów i spędzenia kilkudziesięciu godzin w otoczeniu ulubionych bestii.

O AUTORZE

Seria Monster Hunter towarzyszy mi od dawna, grałem w wiele poprzednich części (głównie na 3DS-ie), ale najbardziej podobało mi się Monster Hunter: Rise. Spędziłem tam dziesiątki godzin i zapewne po kolejnych aktualizacjach wrócę tam jeszcze nie raz. Z kolei Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin na nowo obudziło we mnie miłość do turowych RPG-ów.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy za darmo od firmy Conquest.

Mikołaj Łaszkiewicz | GRYOnline.pl

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej