Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 lipca 2021, 17:16

Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - Strona 2

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin kontynuuje i rozwija pomysły zapoczątkowane przez pierwszą odsłonę podserii. Daje możliwość przeżycia wielkiej przygody i nadaje kolorów światu, który do tej pory był raczej dość mroczny.

Walka turowa, to dobry kierunek

Animacje ciosów są śliczne i dają sporo satysfakcji. - Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - dokument - 2021-07-26
Animacje ciosów są śliczne i dają sporo satysfakcji.

Dynamiczny, oparty o umiejętności i odpowiednie rozeznanie we właściwościach broni system walki jest cechą charakterystyczną większości Monster Hunterów. Prawdopodobnie mało kto słysząc zwrot „walka turowa” pomyślał, że może mieć do czynienia z czymś równie emocjonującym i wciągającym. Na szczęście twórcom udało się stworzyć wciągający, wymagający myślenia, taktyki, ale też refleksu system walki. Ze względu na stosunkowo niski próg wejścia (trzeba tylko kliknąć odpowiedni guzik, a resztą zajmie się gra) tytuł przemówi także do graczy, których odrzucał względnie wysoki poziom trudności większości gier z serii. Nie oznacza to, że walka jest łatwa, albo brakuje jej głębi – wręcz przeciwnie z czasem kolejne starcia stają się coraz cięższe, ale dzieje się to w bardzo naturalny sposób i nie mamy wrażenia, że tytuł rzuca nam kłody pod nogi. Turowe rozgrywki dają też więcej miejsca do taktyki i planowania – każdy cios można dokładnie przemyśleć i osiągnąć pożądane rezultaty.

Walka w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin przypomina nieco połączenie rozwiązań z serii Pokemon, zmiksowanych z Final Fantasy czy Fire Emblem z dodatkiem własnego, Capcomowego sosu. U podstaw leży tu wydawanie komend odpowiadających za ataki, wykorzystywanie mikstur i specjalnych umiejętności, ale dodatki takie jak ataki łączone czy tryb jazdy doskonale urozmaicają doświadczenie. Całość oparto o konwencję znaną z gry w kamień, papier i nożyce – mamy tu trzy rodzaje ataków, z których każdy ma swoje mocne i słabe strony (mocny cios bije techniczny, szybki pokonuje techniczny itd.). Kluczem do zwycięstwa jest więc umiejętne połączenie taktyki i znajomości repertuaru ruchów wroga z wykorzystaniem broni oraz potworków. Cios zadawane podczas walki powodują, że zapełnia się pasek więzi z naszym towarzyszem. Po naładowaniu go do pełna możemy skorzystać ze specjalnej zdolności jazdy, która powoduje zadawanie potężnych obrażeń. Wszystkie te elementy dobrze tłumaczy wbudowany samouczek i w sposób intuicyjny można używać ich w trakcie walki.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić w kwestii systemu starć w Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin, to chciałbym zobaczyć nieco lepsze wykorzystanie potworków, które raczej tylko nam asystują oraz więcej umiejętności specjalnych, bo właściwie całą grę można przejść korzystając wyłącznie z mikstur leczniczych i ulepszonych ataków. Wzorem Pokemonów przydałoby się dodać kilkanaście eliksirów wzmacniających lub osłabiających wrogów.

Rozbudowane RPG, w które zagra każdy

Spotkacie tu wiele znajomych twarzy. Jedną z nich będzie z pewnością plujący jadem Pukei-Pukei. - Recenzja gry Monster Hunter Stories 2 - łowca potworów spotyka Pokemony - dokument - 2021-07-26
Spotkacie tu wiele znajomych twarzy. Jedną z nich będzie z pewnością plujący jadem Pukei-Pukei.

„Klasycznych” Monster Hunterów nie poleciłbym każdemu. Trzeba lubić ten klimat (wielkie miecze i jeszcze większe potwory), mieć refleks i samozaparcie, by nawet po porażkach podchodzić znowu do walki i do pewnego stopnia lubić grind (mocarne wyposażenie jest tam nieco ważniejsze niż w spin-offie). Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin to jednak inna para kaloszy – jeśli chcecie od czegoś zacząć swoją przygodę z serią, to można zacząć od tego miejsca.

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin oferuje świetnie zbalansowany miks głębi i przystępności. Z każdą godziną nowicjusze uczą się coraz więcej, a wbudowane samouczki naprawdę dają radę. Z kolei weterani od razu odnajdą się w pozornie skomplikowanym systemie ulepszania broni i wyposażenia. Podobnie jak w głównych odsłonach cyklu, także i tutaj możecie spędzić wiele godzin po prostu planując karkołomne ulepszenia sprzętu, obliczając, ile razy trzeba będzie zatłuc tą przeklętą Legianę czy upiornego Diablosa.

Same walki także dobrze balansują pomiędzy przystępnością dla nowych graczy i przystępnością dla weteranów. Ci pierwsi nauczą się rozpoznawać poszczególne potwory i ich ataki, a ci drudzy od razu skojarzą, że aby rozbić kamień Kulu-Ya-Ku trzeba będzie użyć młota. Takich elementów, w których znajomość serii się przydaje, ale nie jest absolutnie wymagana jest tu całe mnóstwo i sprawiają one, że rozbudowanie oraz głębia nie przytłaczają amatorów jednocześnie stanowiąc gratkę dla fanów cyklu.

Mikołaj Łaszkiewicz

Mikołaj Łaszkiewicz

W GRYOnline.pl pracuje od maja 2020 roku. Najpierw był newsmanem w dziale technologii, z czasem zaczął udzielać się w grach i publicystyce, a także redagować oraz nadzorować działanie newsroomu technologicznego. Obecnie jest redaktorem naczelnym serwisu Futurebeat.pl. Wcześniej swoimi przemyśleniami na temat gier wideo dzielił się m.in. na różnych grupach tematycznych. Z wykształcenia prawnik. Gra na wszystkim i we wszystko, co widać czasem w recenzjach. Jego ulubioną konsolą jest Nintendo 3DS, co roku gra w nową część serii FIFA i stara się poszerzać gamingowe horyzonty. Uwielbia szeroko pojęty sprzęt komputerowy i rozkręca wszystko, co wpadnie mu w ręce.

więcej