Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 stycznia 2001, 13:59

autor: Bolesław Wójtowicz

Vampire The Masquerade: Redemption - recenzja gry - Strona 2

Powstańcie dzieci nocy, albowiem znów nadeszła ta straszna chwila, że zagrożone zdradą są święte reguły Maskarady. Wszystkie wartości, którymi do tej pory kierowaliśmy się we współżyciu z ludźmi zostały narażone na zgubę i zatracenie.

Jednakże nadeszła ta chwila, a było to w roku 1141, że Christofa opuściła boska opieka i strzała, wypuszczona z pogańskiej ręki, przeszyła pierś młodego rycerza. Ale nie dane było mu przekroczyć bramy Raju. Bracia zakonni, przed wyruszeniem na następną wyprawę, powierzyli swojego, zdawałoby się umierającego, współtowarzysza, opiece sióstr z klasztoru Czerwonego Krzyża w pobliskiej Pradze. Gdybyż mogli przewidzieć czym to się skończy...

Pewnej nocy klasztorną ciszę rozdarły nieludzkie dźwięki. Przebudzony Christof, mimo osłabienia, zwlókł się z łoża i podpierając się mieczem, ruszył w kierunku miejsca z którego dochodziły straszne odgłosy. Gdy tam dotarł jego oczom ukazał się przerażający widok: w sali szalały dziwne bestie, atakujące zakonnice. Nie zastanawiając się wiele, nasz dzielny rycerz przy pomocy miecza uwolnił siostry od grożącego im niebezpieczeństwa. W zamian zakonnice, a zwłaszcza prześliczna, opiekująca się Christofem, siostra Anezka, opowiedziały mu o starej i nieczynnej kopalni srebra z której wychodziły co jakiś czas straszliwe maszkary, atakujące spokojnych mieszkańców.

Cóż w takiej sytuacji mógł zrobić biedny rycerz widząc strach w przepięknych, kochanych oczach Anezki? Chwycił miecz, i chociaż nie odzyskał jeszcze wszystkich sił, wyruszył do podziemi, by zmierzyć się z nieznanym.

Przeżył tam mnóstwo niebezpiecznych przygód, walcząc z poznanymi wcześniej potworami, zwanymi Szlachta, oraz wieloma innymi stworami, by na koniec móc zmierzyć się z będącym we władaniu klanu Tzimisce demonem o imieniu Azhra the Unliving.

Kiedy zwycięsko zakończył walkę i szczęśliwie powrócił do Pragi, pobiegł do klasztoru, by tę, jakże radosną, nowinę przekazać Anezce. Postanowił również wyznać jej miłość, tak długo skrywaną.

Myślicie pewnie, że dalej żyli długo i szczęśliwie? Nic z tego, gdyż inaczej, jak by mógł stać się jednym z nas?

Anezca, mimo iż młody rycerz nie był jej obojętnym, postanowiła, a na jej decyzję znaczny wpływ miała wola arcybiskupa Gezy, iż w dalszym ciągu pozostanie w służbie Boga. Odtrącony Christof, włóczył się po mieście, czujnie obserwowany przez członków klanu Brujah, których uznanie zdobył zwycięską walką z klanem Tzimisce. Aż nadeszła ta chwila, iż Ecaterina, przywódczyni Brujah, postanowiła uczynić dzielnego rycerza nieśmiertelnym i włączyć go w szeregi klanu, by pomógł im w dalszej walce z klanami Sabbatum. Aby sprawdzić jeszcze raz waleczność Christofa oraz to jak czuje się w swoim nowym wcieleniu, został on wraz z Wilhelmem, młodym członkiem klanu Brujah, wysłany do Petrin Hill, gdzie wspólnie, po wielu stoczonych bitwach, udało im się odnaleźć zaginiony fragment świętej księgi Nod.

Tak oto rozpoczęła się przygoda Christofa w Świecie Mroku. A jak się zakończyła? Co to za pytanie?! Jeśli w dalszym ciągu istnieje świat, świat w którym ludzie i dzieci nocy żyją wspólnie, to znaczy, że skończyła się szczęśliwie.

Chcecie wiedzieć jakie przygody później przeżywał Christof? Nie, ja wam tego nie opowiem, jestem uczciwym potomkiem Kaina, przestrzegającym zasad Maskarady. Aby je poznać będziecie musieli sami zasiąść przed monitorem i wędrować wraz z nim i pozostałą trójką Kainitów przez całe stulecia.

Nie męczcie mnie, nic wam nie powiem.

No dobra, w kilku słowach przekażę wam parę uwag o tym, jaką zdradziecką robotę wykonali tajemniczy panowie z “White Wolf” wraz z ich kolesiami z “Nihilistic Software”, udostępniając ludziom to, co miało pozostać im nieznane..