autor: Bolesław Wójtowicz
Vampire The Masquerade: Redemption - recenzja gry
Powstańcie dzieci nocy, albowiem znów nadeszła ta straszna chwila, że zagrożone zdradą są święte reguły Maskarady. Wszystkie wartości, którymi do tej pory kierowaliśmy się we współżyciu z ludźmi zostały narażone na zgubę i zatracenie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Świat Mroku od zawsze okryty był tajemnicą. Nikt nie wiedział jakie reguły tam rządzą ani jakie wewnętrzne walki nim wstrząsają. Ale oto nadszedł czas, że pewni ludzie, ukrywający się pod nieco dziwną nazwą “White Wolf”, spowodowali, że cały nieodgadniony świat dzieci nocy został pozbawiony tej aury tajemniczości. A wszystko to za sprawą pewnego dziełka pod tytułem, który u każdego Kainity wywołuje szybsze krążenie krwi, “Vampire The Masquerade”. W ten oto sposób zwykli ludzie mogli dowiedzieć się, co ukrywa w swoich mrokach noc. Czy była im potrzebna ta wiedza, skoro, na szczęście, nigdy w nią nie uwierzyli?
Kiedy wydawało się, że po kilku latach nikt już nie pamięta o tym, że wśród ludzi żyją wzajemnie zwalczające się klany potomków Kaina, na rynku, tym razem gier komputerowych, ukazał się produkt pod znaczącym tytułem “Vampire The Masquerade: Redemption”. Tym razem zdrajcy spod znaku Białego Wilka ukryci pod szyldem firmy “Nihilistic Software” postanowili ponownie wyjawić tajemnice Maskarady, wykorzystując do tego celu najpopularniejsze obecnie medium, a mianowicie komputer.
I chociaż to, co teraz powiem, mówię z olbrzymim bólem serca, swoje zbrodnicze dzieło wykonali po prostu rewelacyjnie.
Aby przybliżyć ludziom Świat Mroku i by opowieść o dzieciach nocy wydała się im ciekawsza, wykorzystali autentyczną, tragiczną historię młodego członka klanu Brujah, Christofa, który wsławił się tym, że to dzięki niemu udało się przywrócić szlachetne reguły Maskarady i pod ich sztandarem zjednoczyć wszystkie klany potomków Kaina.
Nikt nie wie skąd ci niewierni z “White Wolf” znali jego historię, ale zdołali opowiedzieć ją z najdrobniejszymi, znanymi tylko niektórym spośród Kainitów, szczegółami.
Wy też chcecie wiedzieć jaka to historia?
Więc zbliżcie się i posłuchajcie opowieści o tym jak Christof został wybrany do spełnienia tej dziejowej misji. A było to tak.
Pewnej nocy....
Witajcie, o córki mroku i synowie nocy, i wy wszyscy potomkowie Kaina, których życiem kierują reguły Maskarady. Nadszedł czas by zjednoczyć wszystkie siedem klanów Camarilli i zniszczyć klany Tzimisce i Lasombre, byśmy już na zawsze bezpiecznie mogli żyć pomiędzy ludźmi. By już nigdy żaden z przedstawicieli Sabbatum swoimi bestialskimi czynami nie zagroził pokojowej egzystencji człowieka i wampira.
Oto przed wami staje wybraniec, dawniej człowiek, a obecnie jeden spośród nas, członek wspaniałego klanu Brujah. On to, wraz z trójką innych Kainitów, wyruszy na wyprawę, która zapewne trwać będzie setki lat, by na jej koniec mógł szczęśliwie zapobiec Gehennie.
Zapytacie kim on jest i cóż takiego szczególnego posiada, że stał się tym jedynym, który ma ocalić zarówno ludzi jak i dzieci mroku oraz przywrócić szczęśliwe lata Kartaginy? Słuchajcie więc dalej historii jego życia, historii pełnej poświęcenia i miłości, historii wielkiej wiary i tragicznej zguby.
Christof Romuald, bo tak brzmi jego imię, od dziecka marzył by w przyszłości zostać rycerzem i z mieczem w dłoni, wraz z setkami podobnych mu zbrojnych mężów, walczyć z niewiernymi. Kiedy dorósł, jego dziecięce marzenie spełniło się i mógł wyruszyć, jako członek przesławnego Zakonu Kawalerów Mieczowych, w dzikie ostępy, by szerzyć jedynie słuszną wiarę. Przez całe lata, w imię boże, palił, gwałcił i mordował tych wszystkich, którzy trwali w ciemnej wierze swoich przodków i nie chcieli przejść na właściwą stronę.