Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 stycznia 2001, 13:59

autor: Bolesław Wójtowicz

Vampire The Masquerade: Redemption - recenzja gry

Powstańcie dzieci nocy, albowiem znów nadeszła ta straszna chwila, że zagrożone zdradą są święte reguły Maskarady. Wszystkie wartości, którymi do tej pory kierowaliśmy się we współżyciu z ludźmi zostały narażone na zgubę i zatracenie.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Świat Mroku od zawsze okryty był tajemnicą. Nikt nie wiedział jakie reguły tam rządzą ani jakie wewnętrzne walki nim wstrząsają. Ale oto nadszedł czas, że pewni ludzie, ukrywający się pod nieco dziwną nazwą “White Wolf”, spowodowali, że cały nieodgadniony świat dzieci nocy został pozbawiony tej aury tajemniczości. A wszystko to za sprawą pewnego dziełka pod tytułem, który u każdego Kainity wywołuje szybsze krążenie krwi, “Vampire The Masquerade”. W ten oto sposób zwykli ludzie mogli dowiedzieć się, co ukrywa w swoich mrokach noc. Czy była im potrzebna ta wiedza, skoro, na szczęście, nigdy w nią nie uwierzyli?

Kiedy wydawało się, że po kilku latach nikt już nie pamięta o tym, że wśród ludzi żyją wzajemnie zwalczające się klany potomków Kaina, na rynku, tym razem gier komputerowych, ukazał się produkt pod znaczącym tytułem “Vampire The Masquerade: Redemption”. Tym razem zdrajcy spod znaku Białego Wilka ukryci pod szyldem firmy “Nihilistic Software” postanowili ponownie wyjawić tajemnice Maskarady, wykorzystując do tego celu najpopularniejsze obecnie medium, a mianowicie komputer.

I chociaż to, co teraz powiem, mówię z olbrzymim bólem serca, swoje zbrodnicze dzieło wykonali po prostu rewelacyjnie.

Aby przybliżyć ludziom Świat Mroku i by opowieść o dzieciach nocy wydała się im ciekawsza, wykorzystali autentyczną, tragiczną historię młodego członka klanu Brujah, Christofa, który wsławił się tym, że to dzięki niemu udało się przywrócić szlachetne reguły Maskarady i pod ich sztandarem zjednoczyć wszystkie klany potomków Kaina.

Nikt nie wie skąd ci niewierni z “White Wolf” znali jego historię, ale zdołali opowiedzieć ją z najdrobniejszymi, znanymi tylko niektórym spośród Kainitów, szczegółami.

Wy też chcecie wiedzieć jaka to historia?

Więc zbliżcie się i posłuchajcie opowieści o tym jak Christof został wybrany do spełnienia tej dziejowej misji. A było to tak.

Pewnej nocy....

Witajcie, o córki mroku i synowie nocy, i wy wszyscy potomkowie Kaina, których życiem kierują reguły Maskarady. Nadszedł czas by zjednoczyć wszystkie siedem klanów Camarilli i zniszczyć klany Tzimisce i Lasombre, byśmy już na zawsze bezpiecznie mogli żyć pomiędzy ludźmi. By już nigdy żaden z przedstawicieli Sabbatum swoimi bestialskimi czynami nie zagroził pokojowej egzystencji człowieka i wampira.

Oto przed wami staje wybraniec, dawniej człowiek, a obecnie jeden spośród nas, członek wspaniałego klanu Brujah. On to, wraz z trójką innych Kainitów, wyruszy na wyprawę, która zapewne trwać będzie setki lat, by na jej koniec mógł szczęśliwie zapobiec Gehennie.

Zapytacie kim on jest i cóż takiego szczególnego posiada, że stał się tym jedynym, który ma ocalić zarówno ludzi jak i dzieci mroku oraz przywrócić szczęśliwe lata Kartaginy? Słuchajcie więc dalej historii jego życia, historii pełnej poświęcenia i miłości, historii wielkiej wiary i tragicznej zguby.

Christof Romuald, bo tak brzmi jego imię, od dziecka marzył by w przyszłości zostać rycerzem i z mieczem w dłoni, wraz z setkami podobnych mu zbrojnych mężów, walczyć z niewiernymi. Kiedy dorósł, jego dziecięce marzenie spełniło się i mógł wyruszyć, jako członek przesławnego Zakonu Kawalerów Mieczowych, w dzikie ostępy, by szerzyć jedynie słuszną wiarę. Przez całe lata, w imię boże, palił, gwałcił i mordował tych wszystkich, którzy trwali w ciemnej wierze swoich przodków i nie chcieli przejść na właściwą stronę.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]