Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 lutego 2021, 16:00

Recenzja Little Nightmares 2 - małe koszmarki powróciły - Strona 2

Jeden z najlepszych miksów platformówki z horrorem powraca i raz jeszcze udowadnia, że dziecięce koszmary potrafią być przerażająco wspaniałe i urokliwie obrzydliwe.

Dwa małe terrorki

Tym razem nie sterujemy znaną z pierwszego Little Nightmares Six, tylko skrywającym twarz pod papierową torbą (albo którąś z dodatkowych masek, funkcjonujących w grze jako znajdźki) chłopcem o imieniu Mono. Opuszczamy również dobrze już poznaną Paszczę, szybko przekonując się, że reszta wykreowanego przez Tarsier Studios świata bynajmniej nie jest bezpieczniejsza i ładniejsza od podwodnego resortu dla elit.

Podczas trwającej mniej więcej pięć i pół godziny podróży Mono zwiedza pięć różnorodnych poziomów, trafiając m.in. do bagnistej dziczy, szkoły pełnej znęcających się nad słabszymi uczniów oraz szpitala. Każdą lokację cechuje nie tylko odmienny styl wizualny, ale również unikatowi przeciwnicy i często także mechaniki, które pojawiają się tylko tam – gra cały czas pozostaje świeża, regularnie raczy nas czymś nowym i do samego końca ani przez moment się nie nudzi.

Nie jesteśmy już bezbronni i mniejszych przeciwników możemy wyeliminować.

Mono szybko przestaje być sam, bowiem spotyka Six, z którą zaczyna współpracować. Para stara się wspólnie radzić sobie w przerażającym świecie, ratując się z opresji i rozwiązując zagadki środowiskowe, którym w pojedynkę nie sposób byłoby sprostać. Sterowana przez sztuczną inteligencję dziewczynka zachowuje się całkiem sensownie i nie zdarzyły mi się momenty, by zablokowała się gdzieś bądź przeszkadzała w działaniach – przeciwnie, czasem przejmowała inicjatywę i wskazywała, co powinienem zrobić, zanim sam zdążyłem na to wpaść. Pomijając jednak aspekt fabularny, wprowadzenie drugiej postaci nie wpłynęło jakoś znacząco na rozgrywkę – to, że przykładowo do odsunięcia niektórych kratek wentylacyjnych potrzebujemy czworga rąk, nie zmienia faktu, że wciąż otwieramy je w ten sam sposób.

Obecność dwóch postaci ma więc znaczenie głównie dla historii opowiadanej w Little Nightmares II. Ta nie wymaga znajomości poprzedniej części i raz jeszcze przedstawiana jest bez jakichkolwiek słów, wyłącznie za pomocą oglądanych na ekranie wydarzeń. Taki styl narracji dodatkowo potęguje tajemniczą atmosferę i sprawdza się znakomicie. W opowieści raz jeszcze błyszczy Six, udowadniając, że jest (anty)bohaterką znacznie bardziej intrygującą od Mono, odmawiającą redukcji do roli drugoplanowej i kradnącą show.

Mimo oszczędnych środków wyrazu scenariusz zawiera kilka mocnych scen i prowadzi do satysfakcjonującego finału... choć niestety całość nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jak poprzednio. Być może to kwestia tego, że siłą tamtej opowieści były odważne sceny, tutaj zaś z grubsza wiedziałem, czego się spodziewać, i w efekcie szokujące sytuacje, które nadal się zdarzają, tym razem nie zaskoczyły mnie aż tak. Dość szybko i bez większych problemów rozgryzłem też pewne kwestie fabularne, które – wydaje mi się – miały być sporymi niespodziankami. Niemniej to nadal solidna opowieść, wciągająca i rozszerzająca świat Little Nightmares poza granice Paszczy. Nie zachwyciła mnie aż tak jak historia z „jedynki”, ale i nie sprawiła też zawodu.

Mocnych momentów w grze nie brakuje.

Skakania jest tu sporo, ale jest przy tym lepiej zaprojektowane niż w pierwszym Little Nightmares.

Przerażająco ładna gra

Pierwsze Little Nightmares wyglądało i brzmiało fenomenalnie, wizualnie nie ustępując najładniejszym grom z segmentu wysokobudżetowego – a pod względem ścieżki dźwiękowej wiele z nich przewyższając. Stąd fakt, że druga odsłona cyklu prezentuje zasadniczo ten sam poziom wykonania, nie jest najmniejszym problemem – nawet po czterech latach to wciąż straszliwie dobrze wyglądający i piekielnie klimatycznie brzmiący tytuł.

Świat gry pełen jest szczegółów i obiektów zniekształconych tak, że wyglądają jak wyjęte wprost z dziecięcych koszmarów. Zamieszkujące go istoty to groteskowe karykatury ludzi, cudownie odpychające i piękne w swojej obrzydliwości. Niezwykłe projekty jeszcze bardziej podkreśla dobrana ze smakiem kolorystyka oraz fantastyczne oświetlenie sprawiające, że praktycznie każda odwiedzana lokacja to małe dzieło sztuki. Wysoki poziom wizualny utrzymywany jest przez całą grę niezależnie od tego, czy jesteśmy akurat w kluczowym dla rozgrywki pomieszczeniu, czy w mijanym po drodze pokoju, w którym nawet nie musimy się zatrzymać. Czasem aż trudno było mi uwierzyć, że te klimatyczne i pełne detali pomieszczenia nie odgrywają żadnej konkretnej roli i w zasadzie można przez nie przebiec, nie zwracając najmniejszej uwagi na wykonane z tak wielkim pietyzmem otoczenie.

Ścieżka dźwiękowa utrzymana została w podobnym tonie co poprzednio, z zadowoleniem mogę też donieść, że wpadający w uszy motyw przewodni z pierwszej gry pojawia się i tutaj. Tarsier Studios w ogóle odważniej użyło dźwięku w „dwójce”, wykorzystując go w kilku zagadkach środowiskowych i czyniąc integralną częścią rozgrywki.

Telewizory odgrywają bardzo dużą rolę w fabule Little Nightmares II.

Strasznie udany sequel

Little Nightmares II to sequel bardzo świadomy, w którym widać, że twórcy mocno wzięli sobie do serca opinie graczy na temat pierwszej części. Choć produkcja ta nie przynosi rewolucyjnych zmian, eliminuje najbardziej doskwierające wady pierwowzoru, silniej akcentuje jego najmocniejsze zalety, oferuje też więcej zawartości (aczkolwiek pięć i pół godziny potrzebne do jednorazowego ukończenia przygody to wciąż nie jest astronomicznie długi czas).

Wprawdzie fabuła nie robi tak wielkiego wrażenia jak w „jedynce”, jednak to nie tyle wina gry, co po prostu niemożności uzyskania dwa razy tego samego efektu „wow” w obrębie raz obranej konwencji. Rozgrywka za to wypada bardzo dobrze i różnorodnie, a oprawa audiowizualna ponownie udowadnia, że z odpowiednim talentem oraz rozsądnymi założeniami projektowymi można stworzyć grę średniobudżetową, która wygląda jak produkt AAA. Little Nightmares II to bardzo dobra hybryda horroru i platformówki – zainteresować się nią powinni nie tylko fani pierwszej odsłony cyklu, ale również osoby, które się z nim dotąd nie zetknęły.

O AUTORZE

Podczas pisania tego tekstu z półki spoglądała na mnie figurka Six z edycji kolekcjonerskiej Little Nightmares, którą kupiłem od razu po zrecenzowaniu pierwowzoru, porwany przez jego świetny klimat. Grę przeszedłem dwa razy – drugie podejście miało miejsce w grudniu 2020 roku i było przy okazji pierwszym spotkaniem z dodatkiem Secrets of the Maw. Ponowne zaliczanie znanych już poziomów okazało się równie przyjemnie makabrycznym doświadczeniem jak za pierwszym razem. Do Little Nightmares II zapewne także z chęcią jeszcze w przyszłości wrócę. Jeśli chcesz porozmawiać ze mną o tym, dlaczego Six jest super, albo na inne popkulturowe tematy, zapraszam na mojego Twittera.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej polskiego dystrybutora, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Co jest najważniejsze w dobrym horrorze?

Oprawa graficzna
1,7%
Atmosfera (muzyka, klimat miejscówki, poczucie zagrożenia)
83,1%
Fabuła
9,5%
Straszne jump scare'y
4,2%
Elementy gameplayowe (np. strzelanie czy rozwój postaci)
1,5%
Zobacz inne ankiety