Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 października 2003, 14:51

autor: Marcin Cisowski

Spy Hunter - recenzja gry

SpyHunter to remake przeboju z czasów, gdy szczytem marzeń było własne 8-bitowe Atari 800XL. W Spy Hunter zadaniem gracza jest powstrzymanie tajemniczej korporacji NOSTRA, której celem jest „spustoszenie” naszej cywilizacji.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

„Dragon’s Lair”, „Doom”, „Mario”, „Contra”, „Asteroids”, „Defender of the Crown” „Top Secret” – to tylko kilka tytułów przychodzących mi w tej chwili do głowy. Z pozoru nic je nie łączy. Myli się jednak ten, kto będzie próbował forsować taką opinię. Wszystkie one doczekały się w ostatnim czasie, bądź też doczekają się już wkrótce, swoich nowych wersji. Od zwykłych sequeli odróżnia je jednak przepaść czasowa – te pozycje były (bądź będą) przypominane graczom po długiej, czasem sięgającej nawet dwudziestu lat przerwie. To piękna idea, jeśli tylko nie stoją za nią względy czysto finansowe. Rozróżnić możemy dwa rodzaje remake’ów. W jednych, jak np. „Contra” czy „Defender of the Crown”, producenci stawiają na zachowanie specyficznego klimatu i grywalności wersji pierwotnych, odrestaurowując grafikę, dodając nowe poziomy, opcje, nie zmieniając jednocześnie w żaden sposób przedstawienia akcji i ogólnych założeń. Drugi rodzaj remake’ów lub sequeli wydawanych po latach reprezentowany jest przez takie pozycje jak „Dragon’s Lair”, „Mario” czy też nadchodzący wielkimi krokami „Doom III”. Wszystkie one posiadają jedną podstawową cechę: ich oprawa graficzna jest dostosowana do współczesnych standardów, a niekiedy nawet wykracza poza nie. Oczywiście założenia rozgrywki pozostają takie same, występuje dużo nawiązań do wiekowych poprzedników, następuje przeniesienie fenomenu słynnych, historycznych wręcz pozycji na grunt współczesny. I teraz najważniejsze. Niekiedy taka adaptacja jest przedsięwzięciem udanym. Starsza publika jest zachwycona, że może jeszcze raz przeżyć przygody bohaterów z okresu swojego apogeum rozrywki elektronicznej, młoda kadra może poznać idoli swoich rodziców lub starszego rodzeństwa, a dystrybutorzy liczą wpływy do kasy i zastanawiają się, jaki kolejny przebój sprzed lat wziąć na warsztat. Gorzej jednak, jeśli konwencja zaproponowana przez twórców się nie przyjmie. Prasa i media elektroniczne zaczną psioczyć, że nie można budzić zmarłego, że przez respekt dla historycznej pozycji nie powinno się nawet dotykać tych ikon rozrywki masowej XX w. i pozwolić pamiętać je graczom takimi, jakimi były pierwotnie. Jestem daleki od formułowania aż tak drastycznych wniosków (oczywiście w stosunku do gier). Może to dlatego, że z żadną grą z tamtego okresu nie zżyłem się tak naprawdę w jakiś specjalny sposób. Oczywiście darzę szacunkiem wiele pozycji, przy których spędzałem godziny mojego młodzieńczego żywota (bo wtedy nic innego do roboty nie było). Jednak ten szacunek nie przekłada się na jakieś skrajne uwielbienie graniczące z fanatyzmem, jak to ma miejsce w przypadku wielu z nas – graczy. Pewnie właśnie dlatego nie sprzeciwiam się reaktywacjom hitów lat 90-tych i 80-tych i chętnie przekonuję się na własnej skórze, czy tym razem twórcy zrobili skok na kasę, czy może faktycznie chcieli zrobić przyjemność tym, którzy wiele lat temu pokochali ich produkt. Po tym przydługim wstępie zajmiemy się omówieniem gry, która doskonale wpisuje się w grupę pozycji z oprawą graficzną dostosowaną do dzisiejszych możliwości PeCetów. „SPY HUNTER”. Ciekawa jak na tamte czasy strzelanka z dominującym elementem zręcznościowego prowadzenia pojazdów. Prosta, czytelna grafika, widok z góry, u dołu ekranu nasz wehikuł i masa strzelania do przeciwników oraz unikania rozmaitych przeszkód. W grze z 1980 roku wcielaliśmy się w superszpiega, który za pomocą samochodu G-6155, a właściwie wehikułu posiadającego w sobie cechy kilku pojazdów, walczył z jedną z wielu organizacji, które najzwyczajniej w świecie zasłużyły na zlikwidowanie.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.