Recenzja gry Spider-Man: Miles Morales - wejście z hukiem w nową generację - Strona 2
Insomniac Games zawojowało dwa lata temu platformę Sony ze swoją historią o Spider-Manie. Wydawany już za moment Miles Morales to idealny dowód na to, jak wiele mogą zmienić dwa lata i nowa generacja sprzętu.
Większość tego samego i kilka nowości
Akcja gry oczywiście toczy się nadal w Nowym Jorku, choć tym razem w delikatnie zimowej scenerii. Nie jest to co prawda zima znana z The Division, za to klimat świąt wylewa się zewsząd, szczególnie gdy przemierzamy Harlem, gdzie Miles mieszka ze swoją mamą i gdzie przez pewien czas nocuje kumpel naszego bohatera, Ganke. Ten ostatni jest zresztą zupełnie jak Ned dla Petera Parkera z MCU, więc zna sekret swojego kolegi i pomaga mu zdalnie w radzeniu sobie z zagrożeniami czyhającymi co kilka przecznic.
Nowy Spider-Man to także świetny pretekst do wprowadzenia nowych mechanik. Jeśli czytaliście komiksy lub oglądaliście kapitalną animację Spider-Man Uniwersum, to mniej więcej wiecie, czego się spodziewać. Miles ma do dyspozycji specjalne ataki bazujące na bioelektryczności, których z czasem poznaje coraz więcej, a w pewnym momencie fabuły otrzymuje też możliwość stawania się niewidzialnym, co bywa szczególnie przydatne, jeśli chce się wykonywać część zadań po cichu. Wprowadzenie zupełnie nowej mechaniki ataków poskutkowało jednak zmniejszeniem liczby gadżetów, z których Miles korzysta, i wyznam, że trochę brakowało mi różnorodności, jaką wprowadzały do gry zabawki Petera (choć i tak nie używałem wszystkich dostępnych). Poza tym kontrolowanie tego bohatera niewiele różni się od grania Parkerem, choć oglądamy tu oczywiście zupełnie nowe animacje. Jest to szczególnie dobrze widoczne w trakcie przemierzania miasta na sieciach, bowiem styl akrobacji Moralesa okazuje się zupełnie inny – czasem bardziej niezdarny, a czasem bardziej „szpanerski”.
Usprawnienia doczekał się także system śledzenia przestępstw, który był utrapieniem, gdy chciało się oczyścić całą dzielnicę i trzeba było latać po mieście, co jakiś czas odpalając puls. W tej przygodzie wielkie podziękowania należą się Gankemu, który przygotował dla Milesa specjalną apkę – za jej pośrednictwem ludzie mogą zgłaszać sytuacje wymagające interwencji Spider-Mana lub prosić o pomoc. Tym samym sekcja aktywności służy po prostu za zadania poboczne. Natykamy się oczywiście na różne kryminalne działania, ale teraz z poziomu aplikacji łatwo można wybrać, jaki rodzaj przestępstwa nas interesuje, a gra generuje coś w tym stylu w okolicy – przydaje się to szczególnie, gdy chcemy spełnić warunki opcjonalne przy powstrzymywaniu naruszania prawa.
Reszta elementów to dokładnie to samo, co znamy z gry Marvel’s Spider-Man: świetna, satysfakcjonująca walka z masą akrobacji, przyjemne bujanie się na sieciach i bardzo zgrabnie pomyślane relacje między postaciami. Duet Miles-Ganke to ekipa, której słucha się naprawdę dobrze, ale przygotujcie się na to, że towarzystwo jest tu znacznie bardziej młodzieżowe niż w grze sprzed dwóch lat. W polskim tłumaczeniu wielokrotnie usłyszycie takie słowa jak „ziomek” czy inny „sztos”.
Gdybym miał wskazać, z czym Miles Morales radzi sobie gorzej, to przywołałbym przykład klasycznych przeciwników, których tutaj spotykamy znacznie rzadziej niż w oryginale. Po obejrzeniu wszystkich oficjalnych materiałów przedpremierowych nie jest tajemnicą, że pojawi się Rhino, ale możemy też liczyć na villainów typowych dla perypetii komiksowego Milesa. Nie czuć tu jednak takiego zagrożenia jak ze strony Sinister Six, tym bardziej że postawiono raczej na mniejszą liczbę wrogów, którzy po prostu pojawiają się częściej.