Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 10 marca 2020, 23:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja Nioh 2 – gry, w której chcesz zginąć tysiąc razy - Strona 3

Kiedy zabierałem się za pisanie tej recenzji kusiło mnie, żeby podążyć za przykładem Team Ninja i po prostu przekopiować całe akapity z tekstu o pierwszej grze, zmienić nagłówki oraz dodać parę małych zmian.

Najskuteczniejszy atak wężem

Najważniejszy w grze takiej jak Nioh jest naturalnie system walki. Pierwsza odsłona serii błyszczała na tym polu, oferując ciekawą mieszankę kilku elementów: różnych typów uzbrojenia o specyficznych atakach, postaw bojowych, które można płynnie zmieniać, oraz specjalnych ciosów. Do tego dorzucono unikatowy pomysł w postaci „impulsu ki”, pozwalającego szybciej odnowić wytrzymałość postaci. Ta technika potrafi usuwać „kałuże yokai” tworzone przez demony, które wpływają negatywnie na bohatera. W rozgrywce da się też w dalszym ciągu czerpać z bogatego arsenału ninja, a więc korzystać z shurikenów czy pojemników z trucizną, a także z magii onmyo dającej dostęp do talizmanów wzmacniających bohatera lub osłabiających przeciwników.

Nioh 2 pozostawia wszystkie te elementy układanki na swoim miejscu, oferując tylko nieznaczne modyfikacje, więc w dalszym ciągu jest angażującą grą akcji, w której istotne okazuje się wyczucie rytmu ataku, improwizowanie oraz wymyślanie taktyk kontrujących zachowanie przeciwnika. Nie trzeba było tu nic zmieniać, żeby całość działała – i tu oczywiście przyklaskuję słusznej decyzji, żeby nie mieszać za bardzo w tym systemie.

Jeśli graliście w pierwszą część, poprzedni akapit macie zakodowany z tyłu głowy. Pomówmy więc o tym, co pojawiło się nowego. Cóż, japońskie studio postawiło na bardzo specyficzne podejście, które pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Zamiast zaoferować nowe rodzaje oręża z jakże bogatego arsenału historycznej broni samurajów czy ninja, skupiono się na atakach demonicznych. W praktyce dostajemy więc zaledwie dwie nowe sztuki uzbrojenia: siekiery i glewię, przypominającą broń z Bloodborne’a, oraz parę nowych umiejętności dla pozostałych ostrzy. Niewiele, ale do tego dochodzą tak zwane umiejętności aktywne, które odblokowujemy z drzewek poświęconych każdemu typowi oręża. Te zdolności da się przypisać do niektórych ataków, by wzmocnić ich działanie, np. dodając obrażenia od trucizny albo bonus oparty na konkretnej statystyce postaci.

Prawdziwą zmianę w rozgrywce przynoszą za to zdolności yokai, które zbieramy niczym w Castlevanii czy Bloodstained w formie rdzeni wypadających z wrogów. Te ataki są ekstremalnie różne od siebie i imitują zachowanie demonów w walce. Możemy więc przywołać gigantycznego węża pędzącego na przeciwnika, zamienić się w płonący kołowrotek zostawiający za sobą ognisty ślad albo… napierdzieć wrogom w twarz. Jest także coś, co w polskiej wersji nazywa się „kontrą rozprysków” – to kontra pozwalająca zablokować specjalny atak przeciwnika, opatrzony czerwonym oznakowaniem.

W największym skrócie wypada powiedzieć, że Nioh 2 jest grą podobną do „jedynki”, ale z rozbudowanym wachlarzem opcji taktycznych, co na pewno docenią miłośnicy kreowania wymyślnych buildów. Z myślą o nich przygotowano zresztą sporo ułatwień pokroju możliwości zapisania ustawień sprzętu czy postaci. Jedyny realny problem w całym tym bogactwie stanowi zbalansowanie tego wszystkiego.

Przyznam, że tu widać pewne elementy ponadprogramowego chaosu. Na przykład skuteczność wspomnianych ataków yokai okazuje się naprawdę przeróżna, w związku z czym niektóre są bardzo uniwersalne i potrafią uratować nam skórę, a inne sprawdzają się wyłącznie w mocno specyficznych sytuacjach. Jeden konkretny wężowy atak zdobyty na początku rozgrywki towarzyszył mi do końca zabawy, mimo niskiego poziomu względem nowszych umiejętności, bo był nadludzko dobry i dosłownie druzgotał wytrzymałość przeciwników, a nawet bossów.

Inne ataki, według opisu znacznie potężniejsze, okazywały się komicznie słabe. Oczywiście zawsze można postawić sobie za cel niekorzystanie z demonicznych zdolności, ale to raczej nie jest najlepsza droga. Mam wrażenie, że projektując ten nowy aspekt rozgrywki, twórcy nie do końca nad nim zapanowali, ale być może taka jest siła yokai, że nawet projektant wpada w stupor.

SAMURAJOWIE W SIECI

Nioh 2 zawiera opcjonalny tryb online z paroma dodatkami. Przede wszystkim możemy przyzwać dwóch graczy na pomoc lub sami dołączyć do innej osoby (gra pozwala tworzyć własne rozgrywki i zapraszać znajomych). Z funkcji online warto również wspomnieć o wojnach klanów, w ramach których można zdobyć bonusy do statystyk, czy chociażby o grobach pozostawionych przez poległych użytkowników. Aktywując taki grób, przyzwiemy ducha danego uczestnika zabawy, z którym możemy stoczyć walkę.

W trybie offline w grze znajdziemy kilka podobnych grobów przygotowanych przez samych twórców. Grając offline, przed każdym bossem możemy też przyzwać na pomoc jednego NPC. Nie uświadczyłem za to trybu PvP, który w pierwszym Nioh dodano w jednym z DLC.