Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 sierpnia 2003, 15:37

autor: Łukasz Wędrocha

Shadowbane - recenzja gry - Strona 4

Shadowbane to kolejna gra mmoRPG rozgrywana w świecie fantasy. Jednak tytuł ten wprowadza kilka nowych cech, dzięki czemu nieco odróżnia się od poprzednich produkcji z tego gatunku...

N00b czy newbie?

Pod względem rozwijania postaci Shadowbane to typowa „levelówka”. Już widzę te pobłażliwe czy ironiczne uśmieszki fanów chociażby Ultimy Online, ale na całe szczęście nie jest tak źle. Prawdą jest, że aby móc awansować na kolejne poziomy i rozwijać postać trzeba zdobywać doświadczenie. Prawdą jest też, że jedyną metodą na zdobycie tego ostatniego jest zabijanie komputerowo sterowanych przeciwników w postaci różnej maści zwierząt (wirtualnych!), potworów, stworów i całej gamy innych utopców. Nie oznacza to jednak, ze koniecznie musimy zabijać, by dostawać doświadczenie. Gracze mogą (lub wręcz powinni) łączyć się w grupy, by wspólnie walczyć przeciwko potworom, którym w pojedynkę nie dali by rady. Dzięki temu zyskują lepszy, szybszy i bezpieczniejszy przyrost punktów doświadczenia, a w dodatku każdy w grupie może zająć się tym, do czego został stworzony. Postacie potrafiące leczyć leczą walczących wojowników, rzucają czary wspomagające regenerację energii życiowej, magicznej, wspomagają też siły witalne śmiałków. Zwiadowcy tropią najbliższą okolicę sprawdzając, czy do walczącej grupy nie zbliżają się jacyś wrogowie. Co jednak najważniejsze – każdy z nich otrzymuje należne mu punkty doświadczenia bez względu na to, czy walczy, tropi, leczy, czy po prostu stoi i akurat je obiad w innym pokoju (mowa o graczu, nie o jego postaci). Z góry jednak ostrzegam wszystkich „cwaniaczków” – dłuższe niż kilkuminutowe (bez uprzedzenia) pasożytowanie kończy się najczęściej wykluczeniem z grupy i zostawieniem na pastwę losu w środku dziczy (w tym bardziej optymistycznym wariancie) oraz uznaniem za „n00ba”. Ilość doświadczenia uzyskiwanego za zabijane potwory zależy od poziomu naszej postaci, poziomu mordowanego potwora oraz poziomów pozostałych członków drużyny, a im większe dysproporcje między poszczególnymi poziomami, tym większe straty w otrzymywanych punktach doświadczenia (aczkolwiek nie tak drastyczne jak np. w Dark Age of Camelot). Nie należy się więc dziwić, gdy swoją niskopoziomową postacią poprosimy o zaproszenie do bardziej doświadczonej grupy i w odpowiedzi usłyszymy „STFU n00b” (w wolnym tłumaczeniu: odejdź).

W celu trenowania nowych postaci oraz z myślą o początkujących graczach stworzona została cała osobna wyspa (tzw. „newbie island”). Jest to teren całkowicie wolny od walk między graczami i gęsto zaludniony w potwory idealne dla postaci poniżej 20 poziomu. Poruszanie się po wyspie nowicjuszy ułatwiają liczne mniejsze i większe wioski, do których można albo dojść na piechotę (nie polecam), albo przenieść się (polecam, w dodatku za darmo!) magicznym tunelem z pomocą specjalnego NPC zwanego runemaster’em. Za każdy zdobyty poziom doświadczenia postać otrzymuje do 5 punktów (ilość ta zmniejsza się wraz ze zwiększaniem się poziomu postaci), które może dowolnie rozdysponować między swoje cechy główne oraz do 11 punktów (ilość zależy od klasy i profesji postaci) przeznaczonych na trening cech i umiejętności dodatkowych. Po osiągnięciu 10 poziomu doświadczenia bohater musi znaleźć trenera NPC, który wyszkoli go w profesji docelowej – możliwości wyboru tej profesji ograniczone są wcześniej podjętymi decyzjami odnośnie wybranej rasy i klasy podstawowej (przykładowo postać o klasie podstawowej „Mage” nigdy nie będzie mogła zostać złodziejem). Od tego momentu nasz bohater może – wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów doświadczenia i odpowiedniej ilości punktów – rozwijać swoje umiejętności w danej profesji płacąc za każdy trening odpowiednia kwotę u swojego trenera.