Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 11 grudnia 2019, 10:00

autor: Michał Wasiak

Recenzja gry Transport Fever 2 – Dobry symulator, słaby tycoon - Strona 2

Trzy lata to całkiem sporo, aby w niezłej grze znaleźć to, co nie pozwala jej być bardzo dobrą. Czy studiu Urban Games udała się ta sztuka i wraz z Transport Fever 2 czeka nas wreszcie rozgrywka na miarę tej z kultowego Transport Tycoon?

Pełny tabor

Transport Fever 2 oferuje nam trzy strefy klimatyczne map – tropikalną, suchą i umiarkowaną oraz adekwatnie tyleż rodzajów taboru – europejski, amerykański i azjatycki. Możemy przebierać wśród wielu realistycznych pojazdów – od wczesnych powozów konnych i parowców do współczesnych wielkich samolotów odrzutowych. Zbliżenie kamery na pojazdy pozwala podziwiać ładne, szczegółowe modele, zaś zaczepienie na nich kamery daje wrażenie pierwszoosobowej przejażdżki. Ta zaś jest o wiele bardziej satysfakcjonująca niż w TF1, gdyż twórcy znacznie podnieśli walory estetyczne świata gry. Przyznam, że mając w pamięci przeciętne tereny z jedynki, byłem zaskoczony tym, jak piękne krajobrazy dało się wygenerować na silniku gry i to wszystko przy o wiele lepszej optymalizacji. Poza tym świetnie prezentują się również miasta i rozbudowujące się w miarę naszych postępów biznesy.

Nowością w drugiej części jest generator map dla gry swobodnej – wychodzące z tego narzędzia światy można spersonalizować pod swoje potrzeby. Nie są to jednak jakieś bardzo ciekawe kreacje, przypominają raczej losową rozsypankę miast i biznesów na mało urozmaiconym terenie. To jednak za kilka miesięcy nie będzie stanowiło żadnego problemu – jestem bowiem pewny, że społeczność graczy zapełni warsztat Steam ciekawymi konceptami.

Poprzedniej części zarzucałem kiepski interfejs, w którym ważne informacje gubiły się w gąszczu przeładowanych niepotrzebnymi danymi okien. W Transport Fever 2 poczyniono spory postęp. Wciąż jednak daleko tu do ideału – klika się za dużo, a sporą część oddzielnych okien można by z łatwością połączyć w wielofunkcyjne panele (np. okno linii i pojazdów wymagające nieustannego ich przełączania).

Tak na marginesie, jak to często bywa w strategiach ekonomicznych, tak i w nowej odsłonie przygrywająca w tle muzyczka nadaje się do natychmiastowej wymiany na jakąś godną playlistę. Z pozostałych drobiazgów twórcy znowu użyli chyba do lokalizacji tłumacza google, co widać już w menu („Free play” zostało przetłumaczone jako „Darmowa gra” sic!). Zapewne temat zostanie załatwiony w patchach.

Lichy pieniądz

Patrząc na świetny system logistyki oraz sensowne zręby przemysłu, piękne widoki i szczegółowe pojazdy, aż żal się robi gdy owa cała zacna zawartość nie dostaje szansy na rozwinięcie swojego ogromnego potencjału. Problem w zasadzie jest sprzężony z dwóch osobnych kwestii – kiepskiego i nieczytelnego systemu ekonomicznego oraz braku sensownych trybów rozgrywki.

Poczynając od sprawy pierwszej – ekonomia istnieje w bardzo szczątkowej formie. Nigdzie nie możemy doczytać się, jakie zmienne decydują o zapłacie za wykonany transport. Przez to zaś, jako przedsiębiorca, działamy całkowicie w ciemno. Z moich obserwacji wynika, że funkcjonuje tu prosty schemat – ilość pomnożona przez odległość bez jasnego powiązania z rodzajem przewożonego towaru. Wynikają z tego rozliczne absurdy, np. opłaca się stawiać na same surowce, gdyż produktów złożonych powstaje w grze po prostu mniej. Poza tym źle zbalansowany mnożnik za odległość sprawia, że wbrew intuicji opłaca nam się wozić towary z najbardziej odległych punktów, nawet jeśli bliżej znajdują się dostawcy tego samego typu. Oczywiście, nie możemy liczyć na żadne sensowne zmiany zachodzące w ekonomii wraz z upływem lat. Ceny i opłacalność za przewóz nie ulega przemianom, nie pojawiają się żadne nieprzewidziane wydarzenia gospodarcze oraz nie zmienia się profil produkcji zakładów adekwatnie do realiów czasowych.

Drugą składową problemu z gameplayem jest katastrofa w trybach rozgrywki. W Transport Fever 2 ponownie nie ma sztucznej inteligencji! Przez to gra swobodna jest na standardy tycoona po prostu nudna i stanowi jako takie wyzwanie tylko na wysokim poziomie trudności. Czy może więc długa, złożona z 18 misji, podzielonych na trzy rozdziały kampania ratuje sytuację? A skąd! Zadania praktycznie ograniczają się do kwestii czysto logistycznych i to zazwyczaj prostych – przewieź X produktu z punktu A do B. Do tego dołożona jest w znaczniej mierze durnowata narracja w misjach pobocznych, które notabene polegają praktycznie wyłącznie na klikaniu w jakieś punkty na mapie (widać, że twórcy próbowali zrobić to, co udało się Ubisoftowi w Anno 1800). Tym, co już kompletnie przelewa czarę goryczy i kasuje całkowicie element ekonomiczny, jest abstrakcyjna ilość pieniędzy z jaką zaczynamy każdą misję. W rezultacie w kampanię gra się zupełnie tak, jakbyśmy wpisali kod na nielimitowaną forsę. Nie warto więc tykać tego trybu, no może poza kilkoma pierwszymi scenariuszami w roli samouczka.

Co więc zostaje? Piaskownica dla miłośników projektowania złożonych systemów transportowych. To wciąż sporo i dla wielu graczy będzie wystarczającym argumentem, żeby zainteresować się najnowszą produkcją z feverowej stajni. Mimo to zęby zgrzytają, oczy puchną od łez, a chomiki przestają biegać w swoich kołowrotkach, gdy gra z gigantycznym potencjałem, mogąca śmiało stać się najlepszym transportowym tycoonem w dziejach, startuje w klasie średniaków przez to, że zabrakło czasu lub chęci na dopracowanie tak ważnych elementów.

Raz na wozie, raz pod wozem

Dla mnie Transport Fever 2 to autentyczne i dotkliwe rozczarowanie. Gdy jakaś gra jest po prostu kiepska, katuje się ją w recenzji i odkłada na półkę. Tu jednak jest inaczej. W najnowszej produkcji ze studia Urban Games imponujący pałac złożonej logistyki, ciekawych mechanik i pięknych, dużych map chlapnięto tanim gipsem i różową farbą olejną kiepskiej ekonomii i braku sensownych trybów rozgrywki.

Nowe Transport Fever na pewno znajdzie sporą rzeszę odbiorców u miłośników transportu w sandboksowej formule, lecz u graczy lubiących zarządzanie firmą i wyzwania ekonomiczne wywoła spore rozczarowanie. Jak zawsze nie gaśnie jednak we mnie nadzieja. Może wraz z kolejną częścią przyjdą wreszcie pożądane zmiany. Oby!

O AUTORZE

Z Transport Fever spędziłem około 25 godzin. Próbowałem zmęczyć kampanię, ale w 2/3 prędzej mi było do przegryzienia się z nudów przez blat biurka. Jako taką radość z gry odnalazłem w trybie gry swobodnej.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry dostaliśmy od jej wydawcy.

Michał Wasiak | GRYOnline.pl