Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 listopada 2019, 08:01

Recenzja gry Death Stranding – co tu się odkojimowało? - Strona 5

Skończenie Death Stranding zajęło mi 3222 minuty. Przez większość z nich byłem oczarowany, a przez część skonsternowany. W każdej jednak byłem przekonany, że Kojima zaprojektował doświadczenie, które wykracza poza kategorię dotychczas znanej rozrywki.

Film czy gra?

Grając w Death Stranding, przejdziecie przez kilka etapów. Będziecie się zachwycać i dziwić. Będziecie poszukiwać i próbować zrozumieć. Ale będziecie też rozczarowani, ciągle zadając sobie pytania. To już? To na tym polega ta gra? Na chodzeniu? Czy ja dostępuję tu zaszczytu przeżycia czegoś naprawdę ważnego, czy padam ofiarą wielkiego oszustwa?

Najgorzej czułem się w rozdziale trzecim, gdy zrozumiałem, że w zasadzie nic się już tu nie zmieni. Że ot, to cała gra. Mnóstwo chodzenia, noszenia paczek, trochę cut-scenek i walki. I jeśli fabuła nie będzie dobra, to Death Stranding nic nie ocali. Widzicie, produkcja ta zachęca do dalszej zabawy obietnicą – chcemy wiedzieć, o co tu chodzi, kto jest kim i z kim, dlaczego po świecie hulają duchy, co ma do tego Sam Bridges i czym są dzieci w słoikach. Skuszeni przewrotnością tej obietnicy przechodzimy większość gry, orientując się w pewnym momencie, że nikt się tu nie rwie, by cokolwiek nam wyjaśniać. Kompozycja tego dzieła – rozwleczona, przydługa i monotonna – ma swoje wady, nie będę udawać, że jest inaczej. Ale ostatecznie, tak sądzę, Kojima dopina swego, a ja nabieram się na te tajemnice, błądząc po przepastnym i smutnym świecie Death Stranding.

Na szczęście dla Was i dla mnie, Kojima ponownie zaskakuje pokręconą, skomplikowaną i przedziwną intrygą, w której znalazło się miejsce na absurdalnych (ale – mój Boże – świetnych, świetnych!) bohaterów. Nie mogę zbyt wiele o nich powiedzieć, bo musiałbym ujawnić te elementy, których odkrywanie sprawia dużo satysfakcji. Ale wspomnę tylko, że na cut-scenki z Fragile (Lea Seydoux) czeka się z utęsknieniem, a Heartman (Nicolas Refn, skądinąd reżyser niezłych filmów, takich jak np. Drive i Valhalla Rising) to jeden z ciekawszych bohaterów z całej plejady przedziwnych, zdrowo stukniętych postaci Kojimy. I Mikkelsen. Nie zapominam o Mikkelsenie i jedyne, co mogę Wam zdradzić, to to, że wypada kapitalnie.

Modele postaci to jest mistrzostwo świata.

Z pewnością kojarzycie jeden z zarzutów formowanych wobec serii ze Snakiem: „to już nie gra, tylko film”. Szczerze mówiąc, cut-scenek w Death Stranding nie ma aż tak wiele. Są momenty, że wręcz za nimi tęsknimy. Gra kompozycją przypomina raczej Phantom Pain, co dla jednych będzie dużą zaletą, dla innych (cóż, w tym mnie) wadą.

W każdym z tych filmików widać jednak głęboką miłość ojca MGS-a do kina. Kadry są przepiękne, momenty chwytają za serce i zostawiają nas z opadem szczęki. Nie zdziwiłbym się, gdyby Hideo w końcu zdecydował się nie tylko na flirt z kinem, ale na pełnoprawny – czy też pełnometrażowy – romans.

Paradoksalnie (bo ta gra to doprawdy sztuka paradoksu) ta przedziwna i nieskora do dzielenia się swoimi tajemnicami fabuła stanowi jedną z wielu zalet Death Stranding. Nawet jeśli nie wszystko jest jasne i klarowne, a niektóre momenty niebezpiecznie stąpają po cienkim lodzie pretensjonalności i kiczu, ostatecznie Kojima zostawia nas usatysfakcjonowanych. I mój Boże, nie mogę się doczekać, gdy parę miesięcy po premierze będę czytać i oglądać te wszystkie analizy, interpretacje i kłótnie w internecie. Wierzcie mi – jest tu o co się spierać.

Hideo Kojima directed by Hideo Kojima

Nie wiem, czy w branży elektronicznej rozrywki znaleźlibyśmy drugie takie ego. Autokreacja Kojimy to zupełnie nowe zjawisko i rozumiem ludzi, którzy nie reagują na to owacją. Ile w tym gry i zabawy z nami, ile marketingu, a ile autentycznej potrzeby i charakteru japońskiego artysty, trudno osądzić. Ale nie odejmiecie mu jednego: ma swój niezwykle rozpoznawalny, unikatowy styl i gdybym nie wiedział, że Death Stranding jest directed by Hideo Kojima, odgadłbym to po 10 minutach.

Wychowałem się na tym dziwnym, niejednoznacznym, różnokierunkowym, różnokształtnym, różnolitym, różnorakim i różnorodnym stylu, w którym obok siebie egzystują świadectwa wojny, biseksualne wampiry, dwunożne roboty naśladujące odgłosy krów, cybernetyczni ninja i uzbrojeni w przenośne wyrzutnie atomówek radzieccy psychopaci. I odnalazłem w tej grze mnóstwo tej samej radości i tego samego wzruszenia, które czułem, kończąc trzecią część Metal Gear Solid. Jeśli kupujecie światy Hideo Kojimy – jeśli akceptujecie wady tych światów – to Death Stranding będzie dla Was doświadczeniem, które na długo wybije Was ze strefy komfortu.

Ta smolista kałamarnica w środku lasu to tylko jeden z wielu momentów "ale o co chodzi?" w grze.

To gra, którą Hideo Kojima chciał stworzyć, i wygląda na to, że przelał swój (nie)zdrowo pokręcony charakter na wiele linijek komputerowego kodu. I dobrze się stało, bo Death Stranding to jeden z najpiękniejszych i jednocześnie jeden z najbardziej przerażających światów, jakie odwiedziłem w grach.

O AUTORZE

Z Death Stranding spędziłem 53 godziny. Grę można ukończyć w około 30+, ale świetnie bawiłem się, eksplorując, robiąc zadania poboczne czy po prostu budując. W produkcje Hideo Kojimy gram od dziecka, przeszedłem każdą główną część Metal Gear Solid (niektóre po kilka razy) i należę raczej do tych fanów, którzy kupują jego absurdalny świat i potrafią przełknąć gameplayowe anachronizmy. Za szczytowe osiągnięcie Kojimy uważam Metal Gear Solid 3: Snake Eater.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej wydawcy, firmy Sony.

Maciej Pawlikowski | GRYOnline.pl

Maciej Pawlikowski

Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Dokończ zdanie: "Hideo Kojima to..."

... wizjoner i geniusz
52,4%
... po prostu twórca gier
22%
... przereklamowany celebryta
13,1%
... ktoś, kto mnie kompletnie nie obchodzi
12,5%
Zobacz inne ankiety