Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 lipca 2003, 16:54

autor: Borys Zajączkowski

Hard Truck 18 Wheels of Steel - recenzja gry - Strona 3

Hard Truck 18 Wheels of Steel to, jak można się domyśleć z samego tytułu, symulacja prowadzenia ogromnego, osiemnastokołowego, amerykańskiego samochodu ciężarowego.

Ta gra ma wszelkie dane po temu, żeby była nudna jak flaki w oleju. Ale nie jest. Jest tylko trochę nudnawa, jeśli gracz nie ma pod ręką żadnych chipsów lub czekoladek, żeby mieć czym drugą rękę zająć. Po zastanowieniu jednak, nie jest to takie niebywałe. W „Hard Truck” jest wszystko to, czego prawdziwi mężczyźni potrzebują do przetrwania. Są dość realistycznie zachowujące się wielkie maszyny, są pieniądze, za które jest co kupić, są proste zasady, których trzeba się trzymać albo uważnie je łamać. Są długie trasy do przebycia i trochę niebrzydkich miejsc do zwiedzenia. Są pory dnia i zmienna pogoda. I przede wszystkim jest basowy pomruk silnika, pisk opon, syk powietrza w układach pneumatycznych maszyny i jest radio. Nie ma wprawdzie pięknej dziewczyny czekającej w zajeździe przy autostradzie, ale cóż – koniec końców to tylko gra.

Ale nie tylko zabawą w kotka i myszkę z policją, ciemniejącym ekranem z braku snu i parkowaniem naczep „Hard Truck” stoi. Gdy gracz zbierze już trochę gotówki, wypracuje swojej firmie dobrą reputację, wykona kilka zleceń cyklicznych i zdobędzie licencje na trasy, wówczas będzie mógł zatrudniać innych kierowców, kupować im maszyny i im zlecać transport. Sobie zostawiając najbardziej intratne lub najciekawsze fuchy. Interes zacznie zarabiać sam na siebie.

Gra daje do wyboru trzy rejony Stanów Zjednoczonych, które różnią się nie tylko położeniem, ale i rozmiarem oraz stopniem trudności. Jest zachodnie wybrzeże, po którym gracz porusza się pomiędzy miastami: Reno, San Francisco, Los Angeles, Las Vegas i Phoenix. Jest środkowo-wschodnia część USA (omyłkowo nazwana środkowo-zachodnią): Chicago, Detroit, Indianapolis, Cincinnati i Louisville. Są wreszcie Góry Skaliste reprezentowane przez miasta: Helena, Boise, Salt Lake City, Cheyenn i Denver. Poszczególne miasta są raczej mało skomplikowane – składają się ledwie z kilku ulic, kilku wyjazdów, czasem nadziemnych estakad, ale w praktyce okazuje się, że nawet na tych kilku ulicach można się zgubić. Nie wspominając już o takich nieszczęściach, jak zgubienie lub zniszczenie ładunku w ulicznych korkach. Nie wierzyłem, że miasta w „Hard Truck” są tak małe, dopóki sobie kilku map na kartce nie narysowałem i dopiero wtedy zacząłem się w układzie tych kilku ulic orientować.

Zresztą gra nie śpieszy z pomocą w prawie niczym. Co z jednej strony jest źle, z drugiej zaś jest jak najbardziej normalne. Gracz sam musi znaleźć sobie najlepsze zlecenia, firmy dysponujące wygodniejszymi placami manewrowymi, komisy sprzedające taniej ciężarówki... W trasie ma jedynie do dyspozycji wydartą z atlasu mapę, na której wskazywana przez GPS lokacja bywa mocno zgrubna i raczej należy polegać na drogowskazach, niźli na nowoczesnej technice. W miastach zaś pozostają już jedynie skąpo rozwieszone plansze informacyjne, gdyż planów miast tu nie ma. Uważam jednak, że tak jest właśnie dobrze – kierowca rzadko kiedy ma przy sobie plany wszystkich miast, po których się porusza i jeśli nie umie czytać tablic informacyjnych, wówczas się gubi. Chyba dla nikogo widok zabłąkanego tira, który zrobił gigantyczny korek, nie jest obcy.

Wspomniałem na początku delikatnie, że „Hard Truck” nie wytycza nowych kierunków rozwoju grafiki przestrzennej. I tak jest – obiekty są proste, tekstury płaskie i często nie aż tak ostre, jakbyśmy tego oczekiwali. Żadne cuda-wianki związane z oświetleniem czy efektami cząsteczkowymi nie mają tu miejsca. Tak gry wyglądały lata temu. Dziwne, ale nijak nie zmienia to faktu, że za pomocą tak ograniczonych środków wyrazu, autorom udało się stworzyć fantastyczny nastrój.