Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 września 2019, 08:43

Recenzja gry The Surge 2 – najłatwiejsze Dark Souls, w jakie grałem - Strona 3

Druga odsłona The Surge poprawia wszystkie najważniejsze błędy poprzednika i jest od niego zwyczajnie lepszą grą... ale jej obniżony poziom trudności rozczaruje niejednego fana gier typu soulslike.

Podaj mi pomocną dłoń

Bossów nie umieściłbym po stronie zalet The Surge 2, ale jak wcześniej wspomniałem, gra nie kładzie też na pojedynki z nimi tak dużego nacisku jak inne tytuły typu soulslike. Sercem tej produkcji są walki ze zwykłymi wrogami – opanowanymi przez nanity ulicznymi rzezimieszkami, religijnymi fanatykami, opancerzonymi żołnierzami czy maszynami.

System walki stanowi rozwinięcie ciekawego rozwiązania znanego z pierwszego The Surge. Wrogowie podzieleni są na sześć stref – po jednej dla głowy, korpusu i każdej kończyny. Zależnie od oponenta może on mieć opancerzone inne części ciała, a my mamy szansę w trakcie i przed walką decydować, w którą z nich będziemy celować. Jeśli wybierzemy kończynę czy korpus pozbawiony ochrony, zadamy o wiele większe obrażenia i łatwiej wyprowadzimy adwersarza z równowagi. Atakowanie pancerza okazuje się mniej skuteczne, ale gdy już go wystarczająco obtłuczemy, możemy wyprowadzić specjalny cios wykańczający i pozyskać schemat danego elementu ekwipunku albo części do jego wytworzenia. Większe ryzyko oznacza większą nagrodę.

Nie dziwię się, że ten robot trafił na okładkę gry - walka z nim to najciekawszy pojedynek, jaki przygotowali twórcy.

Najistotniejszą nowością jest mechanizm parowania. Przed wrogimi ciosami możemy tradycyjnie odskakiwać, ale czasem znacznie lepszym rozwiązaniem jest ich sparowanie. Wymaga to wyczucia odpowiedniej chwili i precyzyjnego wciśnięcia przycisku odpowiadającego kierunkowi nadciągającego ataku. Jeśli nam się nie uda, obrywamy, za to sukces nagradzany jest odsłonięciem się wroga i szansą na zadanie mu bardzo dużych obrażeń. O ile przy szybkich przeciwnikach wstrzelenie się w dobry moment pod gradem ataków bywa trudne i lepsze rozwiązanie stanowią klasyczne odskoki, tak przy większych i wolniejszych niemilcach parowanie sprawdza się doskonale i stanowi przyjemne urozmaicenie. Osobiście potrzebowałem kilku godzin, by przekonać się do tej mechaniki i zacząć traktować ją równorzędnie z klasycznymi manewrami, ale pod koniec zabawy korzystałem już z niej nader chętnie.

Starcia są bardzo dynamiczne. Już na początku gry mamy dość paska staminy, by móc dość swobodnie wykonywać nawet kilka uników pod rząd zakończonych serią uderzeń. Dwa typy ataków – szybki i silny – możemy łączyć w różnorodne, bardzo efektowne kombinacje, a ciosy wrogów rzadko zadają bardzo dużo obrażeń. Wszystko to sprawia, że pojedynki często mają o wiele więcej wspólnego z tańcem śmierci rodem ze slasherów w rodzaju Devil May Cry czy Bayonetty niż z powolnym chowaniem się za tarczą i wyczekiwaniem momentu do kontrataku rodem z Dark Souls. Nawet jeśli stawiamy na parowanie, wymagana jest od nas taka precyzja i skupienie, że dynamika w takich chwilach w ogóle nie spada.

Kostury i włócznie wydają się być o wiele użyteczniejsze od innych typów uzbrojenia.

Spory wachlarz dostępnej broni (przy czym mam wrażenie, że włócznie i kostury są dużo użyteczniejsze od innych narzędzi mordu i osobiście używałem niemal wyłącznie ich) oraz możliwości atakowania – oprócz szybkiego i silnego mamy też ataki ładowane, jest także dron, do którego możemy wpakować jeden z kilkunastu różnych modułów atakujących – sprawia, że walka się nie nudzi. Wspomniałem wyżej, że pojedyncze ciosy wrogów nie zadają dużych obrażeń, ale miewają oni tendencje do atakowania w grupach albo całą serią ciosów, więc chwila nieuwagi potrafi skończyć się źle. Nie jest to poziom trudności typowy dla starć z darksoulsowymi bossami, niemniej wystarczający, by aż do końca gry dobrze się bawić i nie czuć znużenia.

MULTIPLAYER

Tradycyjnych opcji gry z innymi w The Surge 2 nie znajdziemy. Jest za to trochę pośrednich mechanik online zaczerpniętych z innych tytułów. Za pomocą naszego drona możemy na przykład zostawiać w różnych miejscach graffiti z podpowiedziami dla innych graczy – informujące ich chociażby o ukrytym skarbie albo niebezpiecznym przeciwniku. Możemy też umieścić gdzieś swój banner – w im bardziej niedostępnym miejscu, tym lepiej, gdyż inni gracze będą próbowali go odnaleźć. Wreszcie, gdy ktoś nas zabije, nasz oprawca zostanie oznaczony w sesji innego użytkownika i ten będzie mógł nas pomścić, dostając za to garść dodatkowych nagród – analogicznie my możemy uśmiercać morderców innych graczy.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grasz w gry typu soulslike dlatego, że są trudne?

Tak
2,5%
Nie
54,5%
Tak, ale nie tylko dlatego
43%
Zobacz inne ankiety