Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 września 2019, 15:15

autor: Daniel Stroński

Recenzja gry Borderlands 3 – w kosmosie bez zmian - Strona 3

Kultowa seria looter shooterów powróciła, by raz jeszcze oddać nam zwariowane projekty broni palnej i tony mięsa armatniego. Co nowego w świecie uzbrojonych Syren i kosmicznych Krypt? W sumie nic – czyli fani zostali wysłuchani!

Życie zaczyna się po creditsach

Jest jednak coś, co ostatecznie decyduje o jakości looter shootera – endgame. Fabuła fabułą, ale to zawartość gry dostępna już po obejrzeniu napisów końcowych powinna być tu najważniejsza. Nie będę trzymać Was w napięciu – jest znakomicie. Oprócz klasycznego już True Vault Hunter Mode (Nowa Gra+) mamy także Circle of Slaughter z coraz nowszymi falami wrogów oraz Proving Grounds, które testuje, jak szybko jesteśmy w stanie poradzić sobie w pomieszczeniach wypełnionych przeciwnikami. Do tego dochodzi oczywiście poszukiwanie coraz lepszego sprzętu i wbijanie endgame’owych rang (Guardian Ranks) rozwijających statystyki wszystkich postaci na naszym koncie.

A to nie wszystkie atrakcje, gdyż na koniec zostawiłem sobie perełkę. Po zaliczeniu misji głównego wątku otrzymujemy możliwość włączenia trybu Mayhem, który znacznie zwiększa zdobywane punkty doświadczenia oraz szansę na znalezienie rzadkich przedmiotów, ale też wzmacnia naszych przeciwników, czyniąc z niektórych absurdalnie pojemne gąbki na obrażenia. Skąd te zachwyty? Otóż w Mayhemie nie tylko wrogowie skalują się do poziomu naszego bohatera, ale też niezrealizowane jeszcze zadania. Dzięki temu pozostawione na początku gry questy wciąż będą stanowić wyzwanie, a przy okazji nagrody za ich wykonanie nie pójdą tak od razu do kosza.

Kasyno i waluta „premium”

Na koniec jeszcze słowo o podejściu dewelopera i wydawcy do gracza. W Borderlands 3 istnieje kasyno z jednorękimi bandytami, specjalna waluta „premium” (eridian) oraz cała masa skórek dla postaci i broni. I wiecie co? Za żadną z tych rzeczy nie płacimy z własnego portfela w ramach mikrotransakcji. Jednego takiego jednorękiego bandytę nawet nazwano Lootboxerem! Nie uważam tego jednak za jakiś wielki plus tej produkcji – to po prostu zdrowe podejście do graczy i okazja do odpoczęcia od innych, agresywnych pod tym względem tytułów.

PRZECIWKO TRENDOM CZY RAZEM Z NIMI?

Borderlands 3 pokazuje, że duża i oczekiwana przez fanów gra, nie potrzebuje lootboksów ani kosmetycznych mikrotransakcji, oddając dostępne w nich rzeczy za darmo. Nie jest jednak tak, że całkowicie zignorowano obecne trendy.

Przed premierą „trójki” twórcy nawiązali współpracę z Epic Games, co przełożyło się na ekskluzywność w sklepie Epic Games Store i wyjątkowe wydarzenie w Fortnicie – część świata Borderlandsów trafiła do tego ultrapopularnego battle royale w ramach akcji promocyjnej.

Udany powrót na stare śmieci

Koniec końców uważam, że Borderlands 3 jest rewelacyjnym looter shooterem, który skupia się na tym, co najważniejsze – na rozgrywce. Model strzelania jako taki oferuje ogromne pokłady frajdy, a pokaźny arsenał wymyślnej broni palnej nie pozwala wkraść się powtarzalności ani na moment. Martwi jednak stan techniczny gry. Słabe konsole nie wyrabiają w trybach wieloosobowych, mocne się przegrzewają, a pecetowcy krzyczą o kiepskiej optymalizacji (i innych kontrowersjach, które celowo pominąłem, skupiając się na samej grze). Cieszę się, że po tylu latach branża wciąż potrafi rozkoszować się starymi, dobrymi „Borderami”, i na pewno do końca roku będę katować każdą z postaci na trzecim poziomie trybu Mayhem, najlepiej w co-opie.

O AUTORZE

W Borderlandsach namiętnie marnuję dziesiątki godzin od niemal dekady, wielokrotnie zaliczywszy każdą z części. Gram przeważnie sam lub z partnerem na splicie/LAN-ie/przez sieć – wyłącznie na konsolach. Uwielbiam serię za absurdalny humor i to, w jak genialny sposób przełamuje lootershooterową powtarzalność wymyślnymi spluwami i rozmaitymi buildami postaci. „Jedynkę” cenię za pomysł na siebie, „dwójkę” – za rozmach i Handsome Jacka, z kolei osławiony Pre-Sequel byłby moim faworytem z uwagi na rozwój postaci Jacka i czystą gameplayową radochę, gdyby nie praktycznie zerowy endgame.

Borderlands 3 wyrwało mi do tej pory z życia niecałe 40 godzin, w trakcie których poznałem każdą z postaci, pograłem przez internet i pomęczyłem się na splits creenie. Endgame’u, tj. True Vault Hunter Mode oraz modyfikacji Mayhem, wprawdzie na razie jedynie liznąłem i będę poznawać go jeszcze przez długie tygodnie, niemniej zdążyłem zrozumieć, jak tym razem studio deweloperskie podeszło do tematu zabawy po napisach końcowych.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega.

Daniel Stroński | GRYOnline.pl

TWOIM ZDANIEM

Jak wolisz grać w Borderlands?

Samemu
64,9%
W kooperacji
35,1%
Zobacz inne ankiety