Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 sierpnia 2019, 15:00

Recenzja Ancestors: The Humankind Odyssey - frustrujaca gra, którą polubiłem - Strona 2

Ancestors: The Humankind Odyssey udowadnia, że w gatunku sandboksów i survivali jest jeszcze miejsce na oryginalny klimat i ciekawe mechaniki. Szkoda tylko, że sporo tych rozwiązań jednocześnie sprawia, że zdecydowanie nie jest to gra dla każdego.

„Gdzie spojrzę – dookoła dżungla”

Od ofiary po drapieżnika alfa.

W Ancestors: The Humankind Odyssey istnieją jakby dwa wymiary wysokiego poziomu trudności. Jeden to ten pozytywny – celowo zaplanowany przez twórców w głównych mechanizmach rozgrywki, na dodatek wspomagany nieodwracalną śmiercią każdego członka klanu i tylko jednym, automatycznie nadpisującym się save’em. Jeśli coś pójdzie nie tak, to już pozamiatane, trzeba liczyć straty. Gra w zasadzie nigdy nie podpowiada, co można zrobić i kiedy, jakich narzędzi użyć w jaki sposób. Do wszystkiego musimy dojść samodzielnie, ale sama metoda prób i błędów nie wystarczy, bo często powodzenie akcji uzależnione jest od przypadku bądź od rozwinięcia jakiegoś neuronu albo od wielokrotnego powtarzania jednego ruchu – i to nawet kilkanaście razy pod rząd!

Jeśli ktoś nie powiąże jakichś dwóch zależności ze sobą, to może minąć naprawdę sporo czasu, nim odkryje nowe narzędzie czy lecznicze właściwości jakiegoś pokarmu. Kiedy to już jednak nastąpi, satysfakcja i frajda są ogromne. Gra robi trochę wrażenie, jakby stopień jej trudności uzależniony był od bystrości gracza, i wychodzi jej to naprawdę dobrze, bo nawet jeśli na coś długo nie wpadniemy, rozwiązanie okazuje się dość oczywiste. Czuć, że sami kształtujemy rozgrywkę, a zarazem poziom jej skomplikowania.

Z drugiej strony w końcu docieramy do momentu, kiedy głównie doskonalimy wyuczone umiejętności lub powtarzamy je w nowym pokoleniu i do zabawy wkrada się monotonia, zwłaszcza że wszechobecna dżungla, choć gęsta, ładna i klimatyczna, nie zmienia się przez miliony lat. Dla jednych będzie to spora wada, ale dzięki temu nigdy nie mamy poczucia, że gramy tylko w kolejną grę akcji, a ewolucja następuje z automatu, z prędkością pomijania kolejnych filmików na YT.

O WŁOS OD EPIZODÓW

Początkowo Ancestors: The Humankind Odyssey planowane było jako kolejna gra wydawana w odcinkach, których akcja miała toczyć się w coraz późniejszym okresie w dziejach Ziemi. Podyktowane było to słabą kondycją finansową dopiero co założonego studia Panache Digital Games. Sytuacja zmieniła się, gdy twórcy pozyskali zewnętrznego wydawcę, firmę Private Division.

Jeśli jednak cały czas mamy w głowie ten najdalszy cel – rozwiniętego, chodzącego na dwóch nogach praczłowieka, używającego z powodzeniem prostych rodzajów broni i narzędzi, powtarzalność nie jest zbyt dokuczliwa. Nie przeszkadza też fakt, że dopóki nie załapiemy podstaw, nasz klan będzie dziesiątkowany przez drapieżniki oraz nasze własne błędy, a my zmuszeni zaczynać wszystko od nowa. W Ancestors: The Humankind Odyssey najbardziej doskwierają błędy techniczne oraz niedopracowanie kilku elementów. W przypadku niektórych aż ciężko uwierzyć, że nad projektem czuwał Patrice Désilets, twórca pierwszych „Asasynów”, a nie grupa naukowców z wydziału antropologii.

Upadek obyczajów na planecie małp

Twórcom gry przede wszystkim nie za bardzo wyszło sterowanie. Jeden z ekranów startowych sugeruje używanie kontrolera, ale można to śmiało potraktować jako nakaz. Nie wyobrażam sobie grania w Ancestors: The Humankind Odyssey na klawiaturze. Już przyjemniejszy byłby chyba samotny nocleg w afrykańskim buszu, bez wyszkolenia Beara Gryllsa. Kiepsko sprawdza się powiązanie kluczowych akcji albo z naciśnięciem przycisku, albo z jego przytrzymaniem lub zwolnieniem. Taki schemat jest kompletnie nieintuicyjny i często sprawia, że zwłaszcza podczas skakania po drzewach bezradnie pikujemy małpoludem zamiast chwytać się gałęzi.

Od małpiej pozycji do wyprosto

Szwankują również algorytmy sztucznej inteligencji przeciwników. Bywały momenty, gdy gra po prostu spamowała atakami drapieżników, nie dając żadnej możliwości ucieczki czy choćby chwili wytchnienia. Do tego dochodzi sporo błędów technicznych. Obiekty lewitują w powietrzu, postacie przenikają przez skały, kamera wędruje w „środek” hominida, a raz na jakiś czas gra wyskakuje do pulpitu, co jest na tyle „normalnym” zachowaniem, że twórcy opatrzyli to nawet stosownym tekstem komunikatu o błędzie. Na deser są ciągle te same, kilkudziesięciosekundowe animacje narodzin czy zmian pokolenia, których za nic nie da się pominąć. Oby jakaś łatka szybko coś tu zmieniła.

CO DALEJ PO LUCY?

Patrice Desilets wyznał, iż marzy mu się trylogia, w której Ancestors: The Humankind Odyssey to pierwsza gra z serii. Celem gracza jest obecnie osiągnięcie rozwoju na miarę Lucy. To potoczne imię szkieletu australopiteka AL 288-1, znalezionego w latach 70. na terenie Etiopii. Gatunek ten żył od 4 do 1 miliona lat temu i wszystko wskazuje, że poruszał się już swobodnie w pozycji pionowej oraz posiadał starte kły od przeżuwania pokarmu roślinnego. W ewentualnej ostatniej części takiego cyklu gier (albo nawet wcześniej) Patrice będzie jednak musiał, chcąc nie chcąc, nawiązać do nielubianego okresu 10 000 B.C.

Gra czasem przesadza z ilością

Wojna o planetę małp

Czy więc Ancestors: The Humankind Odyssey to niedopracowany technicznie, monotonny sandbox z frustrującym poziomem trudności, czy może tak pożądany powiew świeżości w swoim gatunku? W obu tych stwierdzeniach jest sporo prawdy, zależnie od naszego nastawienia. Jeśli gra miałaby być wykorzystana jako materiał pomocniczy na lekcji czy długofalowe zadanie domowe, zamiast przepisywania Wikipedii, nikt nie zwróciłby uwagi na jej wady. W przypadku produkcji, która ma sprawiać frajdę, oferować zabawę, poczucie osiągnięcia jakiegoś celu, wygranej – nie jest to już jednak takie oczywiste. Ancestors może kogoś odrzucić po godzinie, zniechęcając wysokim poziomem trudności, albo po piętnastu godzinach zrazić monotonią wypraw w tym samym terenie, wśród tych samych zagrożeń i owoców do spożywania – i trudno się będzie temu dziwić.

Afrykańska dżungla potrafi być

Ja mimo wszystko mocno wciągnąłem się w ten ciekawy, klimatyczny świat – dla odmiany bez mapy, kompasu, durnej fabuły, ptakodronów i prowadzenia za rękę na każdym kroku – nawet jeśli przez pierwszych kilka godzin było to okupione irytacją z wiązankami przekleństw. Warto docenić Ancestors: The Humankind Odyssey za pomysł na siebie, za to, że nie płynie z prądem i nie jest kolejnym Primalem, tylko ileś tam lat wcześniej. Może i jest nieco monotonne, ale inne tytuły ukrywają swoją powtarzalność pod płaszczykiem sezonów czy płatnych skórek, a tutaj wynika to z samej tematyki. Przejście Ancestors: The Humankind Odyssey to prawdziwa odyseja, jak w tytule, ale zdecydowanie warta podjęcia tego ryzyka – nawet jeśli próba ta wydaje się na razie zbyt… „epicka”.

O AUTORZE

Z Ancestors: The Humankind Odyssey spędziłem dotąd około 30 godzin, wliczając w to dwukrotne rozpoczynanie gry od nowa, zanim na dobre opanowałem jej podstawy. Początkowo odrzucał mnie bezkompromisowy poziom trudności i błędy, ale ogromna satysfakcja z każdego małego sukcesu szybko wzięła nad frustracją górę, swój udział miał też w tym wyjątkowy klimat. Gra zlicza nasze dokonania i porażki w trakcie kolejnych etapów, podczas których sami wybieramy moment ich zakończenia, i na tej podstawie decyduje, jak bardzo posuwamy się naprzód w ewolucji. Dzięki takiej swobodzie finał zabawy oraz sam wynik końcowy rzeczonej ewolucji będą nieco odmienne u każdego gracza.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od agencji Kool Things.

Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Wierzysz w teorię ewolucji?

82,5%
Tak
17,5%
Nie
Zobacz inne ankiety