Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 lipca 2019, 16:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Fire Emblem: Three Houses – japońska sztuka wojny - Strona 4

Seria Fire Emblem od lat znana jest fanom gier taktycznych, choć w naszym kraju nigdy nie trafiała na listy przebojów. Dzięki hybrydowym konsolom Nintendo Switch, smak dobrze zaprojektowanej rozgrywki taktycznej ma szansę poznać większa liczba graczy.

Gra warta uwagi

Czy Fire Emblem: Three Houses zasługuje na poświęcenie mu kilkudziesięciu godzin? O ile nie straszne Wam japońskie dziwactwa, jesteście w stanie znieść charakterystyczną kreskę designu postaci, setki nieraz infantylnych, ale niezbędnych rozmów z podopiecznymi, łowienie ryb, hodowanie roślin w szklarni, jedzenie zupek w jadalni w celu podreperowania morale studentów, ale nade wszystko lubicie dobrą, taktyczną rozgrywkę – jak najbardziej. Obawiam się tylko, że gra może odstraszyć potencjalnych zainteresowanych niezwykle powolnym tempem rozwoju fabuły, szczególnie przez pierwsze dziesięć godzin, podczas których wyżej wymienione czynności zdecydowanie dominują, a stoczone walki liczymy na palcach jednej ręki.

Taktyczne szachy. Możemy poznać każdy ruch przeciwnika, zanim ten go jeszcze wykona.

Cieszę się, że udało mi się przebić przez tę „żelazną kurtynę”, która do tej pory zasłaniała mi bogactwo rozwiązań w grach takich jak Fire Emblem. Przyznam, że wymagało to z mojej strony trochę wysiłku, szczególnie po nieszczęśliwej decyzji dotyczącej poziomu trudności, przez co moja drużyna przed dwudziestą godziną rozgrywki skurczyła się do czterech osób.

To pozycja albo dla zapalonych fanów japońszczyzny, albo dla osób lubiących poznawać nieznane terytoria. Do tej pory należałem do tej drugiej grupy, ale niewykluczone, że to się zmieni, właśnie dzięki najnowszemu dziełu Intelligent Systems.

O AUTORZE:

W związku z tym, że Fire Emblem: Three Houses było moim pierwszym spotkaniem z tą serią, mogłem na grę spojrzeć nie przez pryzmat jej kultowości wśród fanów, a bardziej tego, w jakim stopniu sprawdza się jako kolejny tytuł, w którym taktyka na polu walki odgrywa zasadniczą rolę - bez względu na rejon, z którego pochodzi producent. Zajęło mi to, do momentu napisania tej recenzji, ponad 65 godzin, w trakcie których poprowadziłem do boju Święte Królestwo Faerghus, stawiające w pierwszej kolejności na bezpośrednią siłę uderzeniową opancerzonych rycerzy. Pozostałe dwa domy specjalizują się w magii i strzelectwie.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej